Nie dożył odzyskania przez Polskę pełnej suwerenności, ale w dobie zarówno Października 1956 r. jak Sierpnia 1980 przyczynił się do poszerzenia tej, która była geopolitycznie realna. Jego pojednanie z niemieckimi biskupami, dla wielu współczesnych szokujące (“wybaczamy i prosimy o wybaczenie”) utorowało drogę do uznania granic na Odrze i Nysie. Za jego prymasowskiej posługi inny kardynał, Karol Wojtyła z Krakowa został Papieżem. O Stefanie Wyszyńskim w tygodniu jego beatyfikacji dyskutowali autorzy książek “Kościół Obywatelski” i “Interrex”.
Autor pierwszej z nich Andrzej Anusz prowadził przed czerwcowymi wyborami w 1989 r. kampanię Jacka Kuronia na warszawskim Żoliborzu, potem przez dwie kadencje zasiadał w Sejmie z list Porozumienia Centrum (pierwsza, nieudana partia Jarosława Kaczyńskiego) w latach 1991-93 oraz Akcji Wyborczej Solidarność w kadencji 1997-2001, kiedy to pełnił funkcję sekretarza klubu. Więcej niż zbiegiem okoliczności okazał się fakt, że gdy ją zdał, AWS zaczęła się sypać. Jego “Kościół obywatelski” skupiony jak w soczewce na przełomowym okresie 1976-81, kiedy to kardynał Wojtyła został powołany na Stolicę Piotrową i powstała pierwsza dziesięciomilionowa Solidarność, kreśli w istocie panoramę społecznej misji Kościoła w chwili przełomu. Nie tylko politycznego, ale moralnego. Nie szło o frekwencję na niedzielnych mszach, i tak wtedy tłumnych, lecz o przemiany, które w “Etyce Solidarności” opisał ks. Józef Tischner.
Drugi z autorów Mirosław Lewandowski był jako trzydziestoletni poseł kandydatem Konfederacji Polski Niepodległej na ministra sprawiedliwości, ale formacja Leszka Moczulskiego do rządu Jana Olszewskiego nie weszła, chociaż mogła go wzmocnić i uratować. Do tego, że tak się nie stało, przyczyniły się intrygi Kaczyńskiego, grającego na przyszłą koalicję z Unią Demokratyczną Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka, która zresztą nigdy nie została zawiązana, bo PC w niej nie chciano, więc rząd Hanny Suchockiej, pozbawiony elementu przełomu, jaki niósł za sobą mec. Olszewski, powstał bez samotnika z Żoliborza. “Interrex”, chociaż stanowi działo rozległe, skupia się na jednym tylko aspekcie działalności Prymasa Tysiąclecia: jego kontaktach z nurtem niepodległościowym, zbudowanym przez środowiska akowskie, później jednak stanowiącym emanację charyzmy Leszka Moczulskiego, pierwszego w opozycji, którego nie zadowoliła perspektywa finlandyzacji czyli postępującej neutralizacji Polski. Ten ostatni wsparcie prymasa chętnie przyjmował, ale – jak relacjonował w trakcie debaty Lewandowski – gdy Wyszyński próbował udzielać mu porad politycznych, usłyszał od Moczulskiego twarde, że to on za swoje przedsięwzięcia bierze odpowiedzialność przed Bogiem i historią.
Chociaż obaj twórcy wywodzą swój rodowód ze świata wielkiej polityki, żaden nie lekceważy czysto religijnej misji kardynała Wyszyńskiego, za którego prymasowskiej posługi Kościół polski przyjął historyczne nauki Soboru Watykańskiego II z liturgią w języku narodowym włącznie i księdzem odprawiającym mszę twarzą do wiernych. Autorytet Wyszyńskiego przyczynił się do tego, że w Polsce nie mieliśmy lefebrystów jak we Francji. Bo też kardynał nigdy nie pozwalał zbiorowym emocjom zdominować religijnych przeżyć, pozostał zwolennikiem Kościoła ludowego, gdzie szczerość wiary nierozerwalnie wiąże się z roztropnością. Rozumiał kult maryjny i prostą pobożność.
Wielkość swoją Wyszyński objawił w największym stopniu nie w heroizmie – chociaż był akowskim kapelanem – ani nawet w martyrologii, kiedy komuniści przez trzy lata przenosili go z jednego miejsca internowania do drugiego, z symboliczną bieszczadzką Komańczą włącznie. Wyjątkowość Prymasa Tysiąclecia objawiła się bowiem w decyzjach, w których wyprzedził własną epokę, często na bieżąco trudnych do zrozumienia dla opinii publicznej.
Tak stało się, gdy w styczniu 1957, niedawno zwolniony z miejsca odosobnienia, wezwał w wyborach do Sejmu do głosowania bez skreśleń, bo pamiętał zarówno o tragedii Powstania Warszawskiego jak o groźbie jej powtórzenia trzy miesiące wcześniej w Październiku 1956 r, kiedy to radzieckie czołgi szły już na Warszawę i dopiero za sprawą determinacji gotowych do jej obrony robotników żerańskiej Fabryki Samochodów Osobowych cofnęły się do baz. Ale skoro w nich pozostały, Wyszyński zdecydował się poprzeć innego niedawnego więźnia politycznego Władysława Gomułkę, bo ten chociaż pełniący funkcję I sekretarza prześladującej wcześniej Kościół, uosabiał nadzieje na poszerzenie marginesu polskiej swobody i przynajmniej w pierwszym okresie rządów rzeczywiście taką politykę realizował.
Furię tego samego Gomułki Episkopat wywołał na tysiąclecie chrztu Polski i ustanowienia państwa polskiego, gdy biskupi wystąpili z pojednawczym listem do swoich niemieckich odpowiedników. Władze jednak na dalekowzroczności prymasa skorzystały, skoro zaledwie w cztery lata później podpisały z NRF układ, w którym Niemcy z Zachodu uznali polskie granice na Odrze i Nysie.
Z następcą Gomułki, Edwardem Gierkiem, konferował Wyszyński w podwarszawskim Klarysewie, gdy trwał sierpniowy strajk w Stoczni Gdańskiej. Ale wcześniej tego samego dnia prymas spotkał się ze Stanisławem Kanią, jakby wiedząc z góry, że jego rozmówca zastąpi wkrótce Gierka na stanowisku. Dzień później 26 sierpnia 1980 r. jasnogórska homilia kardynała, wzywająca do rozwagi i umiaru wywołała mieszane reakcje. Podczas debaty w centrum edukacyjnym IPN Przystanek Historia Andrzej Anusz tłumaczył, że Wyszyński wiedział więcej od innych: to za sprawą jego pojednawczych deklaracji władze odwołały przewidzianą wtedy operację “Lato”, przewidującą dokonanie desantu na strajkujące stocznie.
Przejmującą wykładnię postaci wielkiego kardynała dał ks. Stanisław Tylus, zagajający dyskusję: – Był przywódcą duchowym Polaków. Widział siebie jako duszpasterza i nauczyciela. Mężem stanu stał się z konieczności.
Pallotyn i kapelan Instytutu Nurtu Niepodległościowego im. Andrzeja Ostoi-Owsianego przytoczył też słowa kardynała Wyszyńskiego dotyczące młodzieży: – Młode polskie pokolenie idzie w czasy trudne. Pomocne dla niego będzie doświadczenie, które naród czerpał z minionych dziejów. Warto sięgnąć do sił w narodzie, dzięki którym trwa on od wieków.
Nie ma chyba wątpliwości, że Lewandowski, w chwili odejścia Prymasa Tysiąclecia dwudziestolatek i szenastoletni wtedy Anusz doskonale to przesłanie zrozumieli. Nie byli w tym samotni, skoro ich prace opublikowało wydawnictwo Akces, założone przed trzydziestu kilku laty przez reprezentantów najmłodszego pokolenia antykomunistycznej opozycji, które okazało się zwycięskie na miarę niepodległości, jak niegdyś tamto legionowe. Część długu, jaki młoda generacja zaciągnęła u wielkiego kardynała, została tym samym spłacona.