Tuż po ósmej rano w Sejmie pytam Marka Suskiego, wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PiS i trzecią postać w partii po samym Jarosławie Kaczyńskim oraz wicemarszałku Ryszardzie Terleckim:
– Jak nastroje?
– Jeszcze nas troje.
– Ilu posłów pójdzie za Jarosławem Gowinem niezależnie od tego co postanowi?
– Myślę, że żaden.

W powieści Kazimierza Brandysa “Rondo” bohater żeby chronić ukochaną przed niebezpieczeństwem wiążącym się z udziałem w prawdziwym ruchem oporu powołuje na jej użytek całkowicie fikcyjną konspiracyjną ogranizację. Ta jednak zaczyna żyć własnym życiem, a w końcu… wydaje na niego wyrok śmierci.

Wymyślona osobiście przez Jarosława Kaczyńskiego koncepcja Zjednoczonej Prawicy, złożonej z PiS oraz koalicjantów wewnętrznych: Solidarnej Polski i Porozumienia w ramach jednego klubu parlamentarnego z zachowaniem dla niego nazwy PiS wydawała się bezpieczna, dopóki nie przerosła samego autora. Blokowała bowiem aspiracje szefa Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry: wiadomo bowiem, że polityk spoza twardego rdzenia PiS nie może zostać premierem ani tym bardziej następcą Kaczyńskiego w partii. Zaspokojała też próżność Jarosława Gowina, instytucjonalizując potrzebę ustalania z nim politycznych szczegółów. 

Teraz jednak Porozumienie po pierwsze dzieli się po puczu Adama Bielana, który przywództwo Gowina zakwestionował, po drugie sprzeciwia pomysłowi podatku od reklam w mediach.
Zaś ziobryści z Solidarnej Polski protestują przeciw odwołaniu Janusza Kowalskiego z funkcji wiceministra aktywów państwowych za krytykę państwowej polityki energetycznej (uznaje, że doprowadzi ona do wzrostu rachunków za prąd). Wcześniej w trakcie negocjacji budżetu unijnego powtarzał “weto albo śmierć”. Sprzeciwia się Nowemu Ładowi premiera Mateusza Morawieckiego uznając to za zbiór haseł (choć niechętni obwiniają go wręcz za przekazywanie na zewnątrz jego szczegółów) i domaga opracowania programu w koalicyjnej formule. Na co rzecznik rządu Piotr Mueller przypomina mu, że nie jest członkiem PiS. Teraz Kowalski stracił stanowisko. Zachowali je natomiast członkowie rządu, którym rekomendację do ich funkcji cofnęło Porozumienie, bo poparli Bielana przeciw Gowinowi: minister-członek rady ministrów do spraw kontaktu z samorządami Michał Cieślak oraz wiceministrowie Zbigniew Gryglas i Jacek Żalek. Kaczyński nie zamierza bowiem ustępować koalicjantom zewnętrznym. Pokazuje im, kto tu rządzi. Zachowuje też wciąż pakiet kontrolny.

Jednak marszałek Sejmu Elżbieta Witek powściągliwie odpowiada na pytanie, czy PiS dysponuje jeszcze w izbie realną większością. Przysięgać nie zamierza, pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki.
Koalicjanci zewnętrzni, z początku raczej wirtualni, niczym fikcyjna organizacja Brandysa zaczęli żyć własnym życiem. Przysparzają kłopotów, jakich w poprzedniej kadencji nie znano. Zarówno Gowin jak Ziobro zostali skarceni za tendencje odśrodkowe – inspirowanie przez prezesa puczu Bielana wydaje się oczywiste, podobnie motorem dymisji Kowalskiego był sam Kaczyński, chociaż premiera Mateusza Morawieckiego nie zmartwiła, bo nie znosi Solidarnej Polski a zwłaszcza jej lidera, brużdżącego mu ile wlezie w spółkach Skarbu Państwa. 

Tym samym Kaczyński, chociaż na razie nie stracił ani jednego posła, zbliża się do progu opłacalności całej operacji.
Bez ludzi Gowina albo Ziobry czy nawet w wariancie krytycznym obu tych grup, jeśli wyjdą z klubu parlamentarnego, nie razem przecież, bo nie znoszą się i rywalizują, lecz w tym samym czasie – PiS traci większość w Sejmie. Jednak Kaczyńskiemu bardziej zależy na tym, żeby nie był w stanie jest tworzyć nikt inny bez PiS. Dlatego przyzwolił na pucz Bielana. Podział Porozumienia udaremnia możliwość zmiany marszałka Sejmu i przeprowadzenia konstruktywnego wotum nieufności czyli pozbawienia PiS władzy bez wyborów. Nowa większość mogłaby uformować się wokół całego Porozumienia, w żadnym wypadku – jego części. A na razie z 20 posłów dwunastu popiera Gowina, reszta Bielana, a ściślej ktoś się jeszcze waha. Zaś Kaczyński uznaje, że bez arytmetycznej większości sobie poradzi, może liczyć na pojedynczych posłów od Pawła Kukiza zatrwożonych perspektywą skrócenia kadencji. W tle pojawia się koncepcja samodzielnego startu Solidarnej Polski w przyszłych wyborach i zawiązania już po nich koalicji z PiS.

Tyle, że wydaje się ona aktem rozpaczy pozbawionych zdolności koalicyjnej ziobrystów. Głównym jej mankamentem okazuje się fakt, że wszystkie sondaże poza jednym, za który zapłaciła Solidarna Polska, zakładają, że nie przekroczy ona pięcoprocentowego progu wyborczego. Nie zawiąże w Sejmie żadnego sojuszu ten, kto w nim nie zasiądzie. 
Zaś Gowin pozostawał atrakcyjny, póki dysponował 20 poselskimi szablami. Pozbawiony szerszego poparcia.

Dlatego na zderzenie czołowe z lokomotywą Zjednoczonej Prawicy jaką wciąż pozostaje PiS ani Porozumienie Gowina ani Solidarna Polska Ziobry nie mogą sobie pozwolić. Co najwyżej w nieskończoność partraktować i kuglować. Kaczyński przeczekał, zmęczył oponentów, sprawił, że z przestrachem się policzyli i… nie doliczyli (jak w “Reducie Ordona”: aż ręka w ładownicy długo i głęboko, szukała, nie znalazła…) a w rezerwie zachowuje jeszcze broń atomową: wybory przed terminem. Sam ma powody by się ich obawiać, wobec słabszych wyników sondaży i pamięci o porażce z 2007 r. powodującej oddanie władzy na osiem lat.

Jednak Kierownicy jednostek administracyjnych w Sejmie jak wiem nieoficjalnie otrzymali informację, żeby w tym roku urlopy personelu planować tak, jakby wakacji parlamentarnych miało nie być. Może to oznaczać albo wybory przed terminem albo co najmniej straszenie nimi.
Dla Kaczyńskiego oznaczają one wprawdzie kłopot, ale dla Ziobry czy Gowina katastrofę, podobnie zresztą jak dla wciąż nie potrafiącej się odnaleźć parlamentarnej opozycji.    

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 5

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here