Pucz w mocarstwie atomowym stał się osnową niejednego thrillera politycznego. Cały świat wstrzymuje oddech, oglądając czołgi i transportery opancerzone na ulicach Moskwy i śledząc wiadomości o zbrojnym przejęciu Rostowa czy Woroneża przez buntowników.

Wcale nie najważniejsze, jakie są ich motywacje. Czołgi grupy najemników Wagnera ruszyły na Moskwę. Wolna część świata, wspierająca od prawie półtora roku zaatakowaną Ukrainę musi znaleźć wykładnię sytuacji, gdy otwarta przemoc przeniesiona została do samej Rosji i rządzone twardą ręką Władimira Putina państwo znalazło się w sytuacji pośredniej pomiędzy puczem a powstaniem zbrojnym. Troska o to, w czyim ręku znajdą się kody wyrzutni rakietowych ze śmiercionośnym jądrowym ładunkiem nie może okazać się jedyną reakcją.

Bezpośrednią przyczyną rewolucji w Rosji w 1917 r.  stały się porażki na frontach I wojny światowej, o czym nie wolno zapominać. Chociaż szczegółowe już analogie okazują się zawodne: najpierw bowiem wybuchła demokratyczna jeszcze rewolucja lutowa, później dopiero październikowa bolszewicka. Osoba Jewgenija Prigożyna, który rozpoczął zbrojny opór przeciwko Władimirowi Putinowi nie budzi sympatii, bo patron najemników-wagnerowców to jeden z najbardziej bezwzględnych niedoszłych zdobywców i pacyfikatorów Ukrainy. Jednak przeciw Putinowi nie mogli zbuntować się demokraci, bo wykorzystując inwazję i związane z nią wzmożenie nacjonalistyczne resztę z nich pozamykał do więzień lub wygnał na emigrację.

Zbuntował się ten, kto mógł to zrobić

“Siłowicy”, jak w Rosji zwykle określa się grupę dysponentów armii i służb specjalnych, od dawna odgrywali tam znaczącą rolę. Kiedyś jednym z nich był Władimir Putin, wywodzący się z KGB, chociaż zmuszony w trakcie służby zadowolić się skromną tylko, bo prowincjonalną placówką w enerdowskim jeszcze Dreźnie. Potem jako szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa za Borysa Jelcyna odbudował ich pozycję, aż prezydent wskazał go całkiem niespodziewanie na następcę w fotelu szefa państwa. Bo dał gwarancje nietykalności jemu i rodzinie, uwikłanej w korupcyjne działania.

Spoza kręgów KGB i wojska, bo z aparatu partyjnego wywodzili się natomiast najpierw Michaił Gorbaczow a potem sam Jelcyn. Ten ostatni użył jednak wojska do zdobycia w 1993 r. zdominowanego przez neobolszewików parlamentu, którego sam dwa lata przedtem bronił przed neostalinowskimi puczystami Giennadija Janajewa. Zaś współrządzący swego czasu z Putinem jako przejściowy prezydent pomiędzy jego kadencjami Dmitrij Miedwiediew, syn leningradzkiego profesora zawdzięcza pozycję już nowej biurokracji, ściśle powiązanej z oligarchicznym biznesem.

W Rosji ten, kto dysponuje siłą, ma władzę. W tym sensie wystąpienie Jewgenija Prigożyna nie powinno stanowić zaskoczenia. Nie da się zresztą wykluczyć, że świadomie sprowokował je sam Putin, o czym świadczy zbrojny atak na obóz wagnerowców – najemników, cieszących się wyjątkową pozycją. Podobny manewr zastosował swego czasu prezydent Turcji Recep Erdogan, który zorganizował pucz przeciwko sobie, żeby go stłumić, oskarżyć opozycję o przemoc i potem już bez przeszkód wygrywać wybory. Jeśli nawet tak stało się również w Rosji, gdzie demokratyczne głosowanie nie istnieje – wydarzenia wymknąć się mogą spod kontroli i kagiebowski jeszcze scenariusz zawiedzie.

Demokrata z internetu Aleksiej Nawalny odbywa wyrok w kolonii karnej. Borysa Niemcowa zastrzelono na moskiewskim moście. Grigorij Jawlinski w wyniku serii niesprzyjających okoliczności stracił poparcie, jakim kiedyś cieszyła się jego demokratyczna partia Jabłoko. Na antyputinowskie demonstracje na moskiewskim placu Błotnym przychodziło coraz mniej osób. Wielu opozycjonistów znalazło się poza krajem. W tej sytuacji przeciwko Putinowi zbuntować się mogli tylko ci, którzy znaleźli ku temu siły i środki.

Jewgenij Prigożyn, patron najemników z grupy Wagnera, nie rzucił zresztą nawet hasła ustąpienia Putina lecz ministra obrony Siergieja Szojgu oraz dowodzącego inwazją na Ukrainę głównego sztabowca Rosji gen. Walerija Gierasimowa. Nie kwestionuje samej wojny. Obu obarcza odpowiedzialnością za ogromne straty, wynikające z posyłania nie przygotowanych żołnierzy na front. W tej kwestii jego przekonanie podzielają miliony Rosjan.

Waszyngton zatroskany o dostęp do wyrzutni

Zachowawcze reakcje Zachodu, zwłaszcza administracji amerykańskiej, powodowane są głównie zrozumiałą troską o dostęp do kodów śmiercionośnych wyrzutni rakiet z atomowymi głowicami. Jednak postawa wolnego świata nie może się do tej kwestii ograniczać. Sojusz Atlantycki oraz wspierające go lub chociaż rozumiejące jego politykę kraje przygotować się muszą na rozmaite warianty rozwoju sytuacji.

Nas w pierwszym rzędzie to dotyczy: graniczymy bowiem z Rosją bezpośrednio i od początku kremlowskiej inwazji siłami całego społeczeństwa udzielamy największej od czasu II wojny światowej pomocy humanitarnej milionom uchodźców ukraińskich, z których wielu znalazło u nas więcej niż tymczasowe domy. Choćby z tego powodu, a nie tylko ze względu na słynny artykuł piąty traktatu waszyngtońskiego, zobowiązujący państwa członkowskie do solidarnej obrony wzajemnej, mamy prawo na sojuszników liczyć. W każdym wariancie rozwoju sytuacji. I wtedy, gdyby miała do nas ruszyć kolejna rosyjskojęzyczna uchodźcza fala. A zwłaszcza w wariancie krytycznym, w którym zbrojna przemoc miałaby przekroczyć nawet granice Rosji i Ukrainy. 

Cudze zobowiązania warto przypominać, jeśli mają być respektowane.         

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 4

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here