Arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś, niedawno obdarzony przez papieża Franciszka rangą kardynała, zapowiedział, że będzie napominać księży, jeśli spróbują wskazywać konkretne partie, na które wierni mieliby głosować. To kolejny w tym roku głos hierarchy, sprzeciwiający się wciąganiu Kościoła do bieżącej polityki.
Przedtem biskup kaliski Damian Bryl wskazał w dniu Św. Józefa Robotnika (tak Kościół nazywa 1 maja), że katolik nie powinien żyć kosztem innych. Trudno w tym nie spostrzec krytycyzmu wobec inżynierii społecznej lansowanej przez obecnie rządzących, której wizytówką pozostaje 500plus, a od Nowego Roku już 800: świadczenie, które wprawdzie nie polepszyło fatalnych wskaźników demografii w Polsce (ubywa nas, a dzieci rodzi się coraz mniej), za to napędziło zwolenników PiS.
Jeszcze bardziej ekspresyjne okazało się napomnienie nowego arcybiskupa katowickiego Adriana Galbasa, przestrzegającego przed niby to plemiennym podziałem na “dwie Polski”. Słowa, że nawet jeśli nie da się pomiędzy nimi zbudować mostu – to warto na początek przerzucić choćby kładkę głęboko zapadły w pamięć nie tylko wierzących [1]. Tym bardziej, że w opinii znawców tematyki kościelnej cytujący Cypriana Kamila Norwida oraz używający w homiliach słów takich jak “spleen” i “weltschmerz” śląski pasterz przypomina młodego Karola Wojtyłę z czasów jego krakowskiej posługi.
Podobne porównania pojawiły się wobec jego łódzkiego odpowiednika Grzegorza Rysia, kiedy z rąk Franciszka przyjmował kapelusz kardynalski. Wiele uwagi poświęcił mu sam papież z Argentyny, jeszcze więcej – watykaniści. Zestawiano sposób odnoszenia się Ojca Świętego do abpa Rysia z rozlicznymi wyróżnieniami, jakie spotykały kard. Karola Wojtyłę ze strony Pawła VI. Znawcy tematu utrzymują, że zrażony do prymasa Stefana Wyszyńskiego, kiedy ten ocenił, że wobec presji władzy komunistycznej Kościołowi polskiemu trudno przyjdzie przyjmowanie zasad Soboru Watykańskiego – Paweł VI dostrzegł w arcybiskupie krakowskim nie tylko przyszłego lidera tego Kościoła ale i własnego następcę. Marzenie to spełniło się wprawdzie nie dosłownie – bo pontyfikaty Włocha i pierwszego Papieża z Polski rozdzielił jeszcze 33-dniowy czas sprawowania posługi przez Jana Pawła I – ale w całej za to rozciągłości, jeśli idzie o ducha tego wizjonerskiego zamierzenia. Tego, co mówi Ryś, świat katolicki słucha więc uważnie, chociaż nie zawsze doceniają to krajowe media. Jednak właśnie w wywiadzie dla jak najbardziej świeckiego Onetu kardynał z Łodzi wypowiedział wiele zdań ważących na postawie Kościoła wobec obecnej kampanii wyborczej. I bez wątpienia dla jego stanowiska miarodajnych.
– Nie ma zgody na uwikłanie Kościoła w kampanię wyborczą – zastrzegł ks. kardynał Grzegorz Ryś [2].
Wręcz szczegółowo wyliczył, że księżom z jego archidiecezji nie wolno zezwalać na wywieszanie w parafii politycznych plakatów a tym bardziej podpowiadać, kogo wierni powinni wesprzeć swoim głosem w dniu wyborów.
Głos nowego kardynała nie pozostawia żadnych wątpliwości w tej materii.
Modlą się pod figurą… Czyli dlaczego rządzący zawiedli Kościół
Z rozmów z ludźmi Kościoła, nie tylko duchownymi ale także wolontariuszami wspólnot parafialnych, przebija narastające rozczarowanie rządami PiS. Oburzenie budzą zachowania posłów partii rządzącej: Łukasza Mejzy, który wyciągał ogromne kwoty od rodziców chorych dzieci, oferując w zamian wątpliwe terapie czy Joanny Lichockiej, co w sejmowej sali obrad zaraz po głosowaniu wykonała obelżywy gest wystawiania palca. Pojawiają się poglądy, że podobne ekscesy oceniać trzeba w kategoriach grzechu a nie wyłącznie zgorszenia publicznego. Arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś skrytykował w wywiadzie dla Onetu występ Jarosława Kaczyńskiego na Jasnej Górze. Z podobnym oburzeniem odniósł się do sławetnej księżowskiej imprezy w Dąbrowie Górniczej.
Dobitny okazuje się sposób, w jaki abp Ryś odpowiada na pytanie o kryzys Kościoła:
– Kościół w kryzysie jest zawsze [3].
Bo określa go bezmiar zadań do wypełnienia. O skali tych wyzwań zaświadczają statystyki, odzwierciedlające spadek religijności Polaków. Chociaż nie tylko one.
Nowy kardynał reprezentuje pogląd, że Kościół Polski nie wyciągnął jeszcze w pełni wniosków z przesłania Jana Pawła II. I nie ma na myśli – jak rządzący – stawiania kolejnych pomników ani otwierania muzeów. Abp Ryś jasno krytykuje styl trwającej kampanii wyborczej, nie do pogodzenia z chrześcijańskimi wartościami.
Jak kardynał Ryś powiedział Marcinowi Przeciszewskiemu z Katolickiej Agencji Informacyjnej: “Nowa ewangelizacja potrzebna jest zwłaszcza tam, gdzie wydaje się, że wszystko jest chrześcijańskie, że całe społeczeństwo ma bardzo solidną metrykę chrztu a kultura wciąż jest naznaczona motywami chrześcijańskimi. A nawet są partie polityczne, które powołują się na katolicką naukę społeczną” [4].
Kolejne głosy miarodajnych hierarchów pokazują, że na żadne blankietowe poparcie PiS nie ma co liczyć.
Kunktatorzy z opozycji nie bronią Karola Wojtyły
Tym bardziej nie może się go spodziewać opozycja, zwłaszcza po tym, jak uważana za tubę Koalicji Obywatelskiej stacja TVN zaatakowała w niewybredny sposób dobrą pamięć o Janie Pawle II, na podstawie materiałów dawnej komunistycznej służby bezpieczeństwa przypisując Karolowi Wojtyle jeszcze w czasach krakowskich domniemane tolerowanie pedofilii wśród podległych mu księży. Znaczące, że nie znaleźli nic podobnego renomowani biografowie Papieża z Polski, z demaskatorem afery Watergate Carlem Bernsteinem na czele: ale oni pracowali na autentykach a nie fałszywkach podsuwanych przez usłużnych funkcjonariuszy.
Po ataku TVN, z którą pozostaje identyfikowana, opozycyjna PO-KO nie stanęła w obronie największego autorytetu Polaków, chociaż wśród jej liderów nie brak tych, co owacyjnie witali go w Sejmie, który odwiedził przed prawie ćwierćwieczem. Na odruch przyzwoitości spośród partii mogących uczestniczyć w przyszłej antypisowskiej koalicji zdobyli się tylko posłowie PSL, zgłaszając własny projekt uchwały w obronie dobrego imienia Jana Pawła II, konkurencyjny wobec przedłożenia PiS, ocenianego jako obłudne.
Kościół nie popiera więc władzy ani opozycji, za to demokrację tak. Sprzeciwia się pęknięciu, określanemu przez publicystów mianem plemiennego podziału. Takie przesłanie płynie z kolejnych wypowiedzi miarodajnych hierarchów. Dla wyborcy jednak zawsze najważniejsze pozostaje to, co usłyszy od księdza z własnej parafii. Z kolei różnice w następstwach odbioru tych słów dla wyniku głosowania w nie tak od siebie odległych latach jak 1989 i 1993 (czy – jeśli ktoś woli – w wyborach prezydenckich 1990 i 1995 r.) pokazują najlepiej, jak i w tym względzie trudno cokolwiek z góry przewidywać. Doskonale pamiętam szok Mariana Krzaklewskiego, w czasach młodości wieloletniego i przykładnego ministranta, gdy w 2000 r. dowiedział się, że w przeprowadzonym sondażu w gronie praktykujących katolików otrzymał poparcie mniejsze niż jego ówczesny konkurent do prezydentury Aleksander Kwaśniewski, weteran komunistycznych organizacji młodzieżowych, deklarujący się jako agnostyk.
[1] por. Kładka arcybiskupa. PNP 24.PL z 23 czerwca 2023
[2] Onet.pl z 2 października 2023
[3] ibidem
[4] Marcin Przeciszewski. Kard. Ryś: chodzi mi o Kościół, który istnieje dla ewangelizacji i jest znakiem i instrumentem budowania jedności. KAI z 18 lipca 2023