Jedną z czerech reform wprowadzonych w 1999 roku, była reforma administracyjna kraju, która wprowadziła 3-stopniowy podział administracyjny Polski. W momencie jej opracowywania największe kontrowersje budziło ograniczenie liczby województw z czterdziestu dziewięciu do szesnastu. Zwracano uwagę na kuriozalne sytuacje, na skutek których niektóre powiaty znalazły się w strukturach województw, z którymi ani historycznie, ani gospodarczo nie miały wiele wspólnego. Wielu ekspertów uważało, ze liczba szesnastu województw jest zbyt niska wobec rzeczywistych potrzeb w zakresie stworzenia sprawnych ośrodków administracyjnych, z którymi mogłyby się utożsamiać lokalne społeczności.
Powstały dwa molochy w postaci województw: mazowieckiego i wielkopolskiego oraz wyjątkowo małe, jak na ramy tej reformy, województwa opolskiego. O ile wielkość województwa opolskiego uważam za optymalną dla średniej wielkości na terenie całego kraju tak w tym wypadku, część sił politycznych ówczesnej Polski jak i organizacji pozarządowych z narodowym spojrzeniem na polskie sprawy, wskazywało na śmiertelne niebezpieczeństwo jakie niesie ze sobą wyodrębnienie w takiej formie województwa na terenie, którego jest bardzo aktywna mniejszość niemiecka, sowicie wspierana przez aparat państwa polskiego.
Dziś z perspektyw czasu widzimy, że obawy te były słuszne i Opolszczyzna może w przyszłości stać się zarzewiem poważnego problemu dla utrzymania status quo jeśli idzie o jedność terytorialną państwa. Na przestrzeni lat sztucznie wykreowane województwa, a ściślej ich części składowe w postaci regionów, które nie utożsamiają się ze stolicą województwa coraz mocniej artykułują potrzebę oderwania się od „macierzy” i utworzenia odrębnej jednostki administracyjnej. Tak jest w wypadku Częstochowy aktualnie przypisanej do Śląska, czy w wypadku Koszalina wchodzącego w skład Województwa Zachodniopomorskiego.
Reforma administracyjna na poziomie województw, doprowadziła do wyludnienia się i upadku wielu dotychczasowych miast wojewódzkich. Mieszkańcy tych miast, w poszukiwaniu pracy zaczęli przenosić się do miast wojewódzkich. Tendencja ta nie jest dobra z kilku powodów. Po pierwsze duże ośrodki stają się jeszcze większe co rodzi utrudnienia komunikacyjne, ludzie pokonują coraz większe odległości do i z pracy, tracąc czas który mogliby przeznaczyć na odpoczynek czy życie rodzinne. Korki i rozwój dużych ośrodków miejskich, to również pogłębiający się problem smogu i zanieczyszczenia powietrza. Większe ośrodki, to również mniejszy poziom bezpieczeństwa, większe trudności w korzystaniu z opieki medycznej, szkół i przedszkoli.
Zamiast dążyć do stanu w którym to infrastruktura idzie do ludzi, doprowadza się do sytuacji, w której to człowiek musi się coraz bardziej podporządkowywać infrastrukturze i być skazanym na jej łaskę albo niełaskę. Poza tym przy tak dużych województwach wielu ich mieszkańców ma problem z utożsamianiem się z nimi. Co przedkłada się na niewielkie zainteresowanie regionalnymi problemami oraz ma wpływ na frekwencję wyborczą, w trakcie wyborów samorządowych.
Natomiast trzeba też przyznać, że pomimo wspomnianych wyżej minusów dużych województw radzą sobie one dość dobrze, jeśli idzie o administracyjne zarządzanie. Województwa jako takie, na pewno są potrzebne. Zupełnie inaczej rzecz się ma z powstałymi podczas tej reformy powiatami, mamy aktualnie 314 ziemskich i 66 powiatów miejskich tzw. grodzkich.
Jak pokazał mijający czas powiaty okazały się być nieskutecznym tworami pochłaniającymi mnóstwo środków publicznych. Skoro mamy te 380 powiatów i przyjmiemy, że średnio w każdym powiecie jest 20 radnych, którzy otrzymują wynagrodzenie na poziomie trzech tysięcy złotych przez cztery lata, to już mamy gigantyczną kwotę, a przecież to jeszcze nie koniec bo mamy starostów, wicestarostów i cały aparat administracyjny. O ile radnych gminnych mieszkańcy gminy są wstanie rozliczyć i zweryfikować ich poczynania, to wiedza o pracy radnych powiatowych jest znikoma.
Nie ma się co dziwić, że wiedza jest znikoma, ponieważ radni choć odbierają trzy tysiące złotych wynagrodzenia, to nie kwapią się często do podejmowania działań na rzecz mieszkańców, którzy ich wybrali. Zdarza się, że radni przez cztery lata swojej kadencji zabierają głos raz lub kilka razy na posiedzeniach rady.
Struktura powiatowa wymaga radykalnej zmiany poprzez rozwiązanie ich. Jest ona kulą u nogi dla państwa z całą armią radnych “nieporadnych” oraz sporej części pracowników administracyjnych, którzy po likwidacji powiatów przestaną być potrzebni. Wygeneruje to w budżecie państwa znaczne oszczędności, które można przeznaczyć na inne istotne z punktu widzenia państwa i społeczeństwa cele.
Kompetencje, które zostały wyznaczone powiatom można by podzielić pomiędzy gminy a województwa. Szkoły ponadpodstawowe powinny zostać przejęte przez gminy, a np. szpitale – przez zarządy województw. W ten sposób rozwiązano by problem z niską efektywnością powiatów a skarb państwa co roku miałby spore oszczędności, które mógłby przeznaczyć na inne pilne potrzeby.
Źródłem dochodów powiatów jest w większości przepływ środków finansowych ze strony budżetu centralnego. Około 70% dochodów powiatów stanowią dotacje i subwencje. Pozostałe dochody, ujmowane jako własne, pochodzą przede wszystkim z udziałów w PIT oraz CIT.
Reforma najbardziej sprawdziła się na poziomie gmin, choć i te często borykają się z zadłużeniem głównie z tytułu zaciągania kredytów na wkład własny potrzebny do realizacji projektów z funduszy europejskich. Na szczeblu wojewódzkim należy powołać co najmniej dwa nowe województwa czyli Częstochowskie i Środkowopomorskie.
Województwa powinny przejąć również zadania i kompetencje pozostające teraz w gestii wojewodów, ponieważ jak pokazuje chociażby sytuacja z usuwaniem skutków nawałnicy na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, działania wojewody były wysoce nieskuteczne, w przeciwieństwie do postawy marszałka.
[Total_Soft_Poll id=”46″]
Czytaj o samorządzie terytorialnym: