Wiele środowisk medycznych, organizacje pacjentów i zwykli obywatele często narzekają, że politycy różnych partii nie chcą się porozumieć ponad politycznymi podziałami w sprawie ochrony zdrowia. Brak takiej zgody powoduje, że nie można zbudować trwałego systemu, który byłby stopniowo zmieniany tak, aby coraz bardziej odpowiadał na potrzeby chorych.

Powyższy postulat jest jak najbardziej słuszny, a taka ponadpartyjna zgoda bardzo pożądana. Okazuje się jednak, że zgoda polityków różnych ugrupowań co do wielu zasad funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia istnieje już od wielu, wielu lat. Jej skutek jest jednak odwrotny do oczekiwanego. Dlaczego? Łatwo odpowiemy na to pytanie, gdy uzmysłowimy sobie w jakich to elementach politycy wszystkich „opcji” zgadzają się ze sobą.

Wymienię je poniżej:

1 Nakłady na publiczną ochronę zdrowia muszą być tak niskie, jak to tylko możliwe, najlepiej najniższe w UE. Rzeczywiście tak się dzieje od 30 lat, niezależnie od tego kto rządzi (SLD z PSL, AWS z UW, PO z PSL czy PiS z LPR i Samoobroną, PiS samodzielnie). Nakłady w ostatnich 20 latach (czyli po wprowadzeniu tzw. powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego) wahają się (licząc odsetkiem PKB – odniesionego do danego roku) od ok. 4% do 4,8% (najwyższe były w roku 2009) i wahania te nie były – bynajmniej – związane z tym, kto akurat sprawował władzę.

Dlaczego rząd PiS nie zdoła naprawić publicznej ochrony zdrowia

Ministerstw Zdrowia nie proponuje rozwiązań, które likwidowałyby przyczyny, nie wprowadza mechanizmów, zapobiegających problemom w przyszłości. Zamiast tego wprowadza bezpośrednią interwencję z poziomu “centrali”. Klasyczny przykład ręcznego sterowania.

Read more

2 Pracownicy publicznej ochrony zdrowia mają zarabiać tak mało, jak to jest tylko możliwe, a ewentualne podwyżki mogą następować tylko w wyniku strajków lub innych niepokojów społecznych. Tutaj również widać zadziwiającą zgodność wszystkich ugrupowań. Dotychczasowe (ogólnopolskie, „rządowe”!) podwyżki wymuszone były wyłącznie przez strajki lub inne formy protestu prowadzone przez – kolejno: NSZZ Solidarność, OZZPiP, OZZL. Podobnie było w przypadku podwyżek ograniczonych do poszczególnych grup zawodowych zwłaszcza dotyczy to tych grup, które są najbardziej niepokorne czyli lekarzy i pielęgniarek.

Ustawa o minimalnych płacach w podmiotach publicznych, która mogłaby zmienić sytuację w tym zakresie, w istocie jedynie ją zakonserwowała, a to z powodu dramatycznie niskich stawek, które tam wpisano. Znakomitym przykładem zgody wszystkich ugrupowań w tym zakresie i zadziwiającej kontynuacji jest treść rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie warunków wynagradzania za pracę pracowników podmiotów leczniczych działających w formie jednostki budżetowej. Przed rokiem 1999 (czyli przed wprowadzeniem kas chorych i przekształceniem szpitali i przychodni z jednostek budżetowych w tzw. SPZOZ-y) był to podstawowy akt prawny regulujący płace we wszystkich placówkach publicznej ochrony zdrowia. Dzisiaj ogranicza się wyłącznie do jednostek budżetowych i ma marginalne znaczenie, bo dotyczy bardzo niewielkiej grupy pracowników, a np. lekarzy to już liczby wręcz „śladowej”.

Tym bardziej zadziwiająca jest konsekwencja w utrzymywaniu skrajnie niskich stawek w „siatce płac”, którą wprowadza to rozporządzenie. Przez wszystkie te lata (w sumie chyba już 30) zmiana stawek polegała jedynie na uwzględnieniu inflacji. Skutek jest taki, że owa „siatka” dla lekarza specjalisty przewiduje obecnie wynagrodzenie brutto w kwocie od 2020 złotych (mniej niż aktualna minimalna płaca gwarantowana) do 6070 zł (nieco ponad 1,2 średniej krajowej).

Prawdziwa misja polskich szpitali

Władza mówi: szpital dobry, to szpital, który ogranicza leczenie równomiernie, szpital zły, to taki, który nie potrafi “gospodarować limitami”. A te pełne patosu “misje”, wzniosłe i uroczyste, drukowane na papierze i tablicach ogłoszeń – czemu mają służyć?

Read more

3 Koszyk świadczeń gwarantowanych ma być stale rozszerzany, a obywatelom trzeba mówić, że należy im się wszystko, niezależnie ile środków przeznacza się na publiczną ochronę zdrowia. Nieśmiałe próby dostosowania wielkości koszyka świadczeń gwarantowanych do możliwości kas chorych były wpisane w projekcie ustawy o kasach chorych autorstwa AWS (była to możliwość stosowania dopłat do leczenia). Zanim jednak przepisy te zostały uchwalone już zostały uchylone.

Od tej pory koszyk świadczeń jest stale zwiększany, co przy niezwiększających się nakładach (w stosunku do PKB) powoduje to, co musi powodować czyli stale rosnące kolejki do świadczeń (wobec stale rosnącego deficytu środków w stosunku do wielkości „koszyka” świadczeń gwarantowanych). Wszyscy słyszeliśmy niedawno, jak partie startujące w ostatnich wyborach zapowiadały jeszcze bogatszy niż dotychczas „koszyk” świadczeń gwarantowanych (opieka medyczna w szkole, świadczenia dla seniorów, leki za 5 złotych dla dorosłych i „za darmo” dla dzieci itd.)

4 Należy stale obiecywać, że partia jak dojdzie do władzy, to spowoduje, że nakłady na publiczną ochronę zdrowia wzrosną w relacji do PKB (i nie dotrzymywać tej obietnicy). Tutaj też zachodzi imponująca zgoda wszystkich ugrupowań rządzących Polską po roku 1989.

Już w roku 1997 gdy AWS przedstawiała swój projekt ustawy o kasach chorych, konkurencyjny do SLD-owskiego projektu o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, to obiecywała składkę na kasy w wysokości 11% podstawy, czyli więcej niż proponował SLD – 10%. Po wyborach rząd AWS – UW zmniejszył składkę do 7,5% podstawy. Niedługo po wejściu w życie kas chorych premier (przyszły) z SLD Leszek Miller obiecywał, że po wygranych wyborach przez SLD nakłady publiczne wzrosną do 5,5 %,PKB (mamy rok 2019 a nakłady nigdy jeszcze takiego poziomu nie osiągnęły).

Kolejki do lekarza specjalisty coraz dłuższe

Polacy skazani na kolejki. Ile trzeba czekać na wizytę u lekarza? Aby dostać się do specjalisty Polacy muszą czekać w kolejce średnio ok. 4 miesięcy, a na pojedyncze świadczenie gwarantowane 3,8 miesiąca. Najgorzej wygląda sytuacja w przypadku dostępu do endokrynologa, gdzie czas oczekiwania to nawet 24 miesiące. Średni czas oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty […]

Read more

W roku 2007 ówczesny premier Jarosław Kaczyński obiecywał, że za cztery lata po wygranych przez PiS wyborach czyli w roku 2011, nakłady osiągną 6% PKB a składka na NFZ – 13% podstawy (PiS wtedy wyborów nie wygrał, ale po roku 2015 gdy już rządził obietnicy wzrostu nakładów w 4 lata nie spełnił). Premier Tusk w roku 2008 po tzw. białym szczycie zapowiedział, że składka na NFZ wzrośnie w roku 2010 o 1 punkt procentowy (do 10% podstawy). Składka nie wzrosła.

W roku 2015 premier Szydło zapowiedziała, że w roku 2025 (czyli tym razem za 10 lat po wygranych przez PiS wyborach, a nie po 4 latach, jak wcześniej obiecywał premier Kaczyński) nakłady na publiczną ochronę zdrowia wzrosną do 6% PKB a pod wpływem strajku głodowego lekarzy (głównie rezydentów) rząd PiS zdecydował, że 6% PKB zostanie osiągnięte w roku 2024. Już po podpisaniu odpowiedniego porozumienia okazało się, że ten poziom nie zostanie osiągnięty nigdy (jeśli utrzyma się wzrost PKB) bo owe 6% odnosi się do PKB sprzed dwóch lat. Jeśli by tak liczyć nakłady na publiczną ochronę zdrowia (czyli do PKB sprzed 2 lat) to – jak piszą na stronie mp: najlepszy wskaźnik w wysokości 5,68 był w roku 2008, a ponownie mamy go osiągnąć dopiero na przełomie lat 2022 i 2023 czyli za 3,5 roku!

Widać wyraźnie imponującą, zadziwiającą wręcz zgodność wszystkich partii w tym również zakresie.

Twoim zdaniem…

[democracy id=”3″]

Czytaj teksty z tego działu:

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 1

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here