Czerwiec 1976 po latach
Radom był w rękach demonstrantów – zaświadczają historycy. Demonstranci 25 czerwca 1976 r. zablokowali również w Ursusie tory kolejowe międzynarodowej linii. Przeciwko drastycznym podwyżkom cen protestowano także na ulicach Płocka. Strajkowała praktycznie cała Polska, problem w tym, że robotnicy nie wiedzieli o sobie nawzajem. Pomoc poszkodowanym po Czerwcu 1976 r. zapoczątkowała budowę opozycji demokratycznej i zapowiadała fenomen dziesięciomilionowej Solidarności.
Przy ocenie wydarzeń czerwcowych nie da się pominąć rzeczy najważniejszej: protest robotników okazał się zwycięski. Władza cofnęła podwyżkę cen, o czym w telewizji powiadomił premier Piotr Jaroszewicz.
W oficjalnych przekazach robotnicy słyszeli, że są klasą przodującą. Tym większy sprzeciw wzbudziło wprowadzenie nowych regulacji cenowych bez zachowania choćby pozorów konsultacji społecznych. Decyzje ekipy Edwarda Gierka, po kilku latach względnego dobrobytu m.in. za sprawą zachodnich licencji i kredytów oraz wzmożonych inwestycji, zwłaszcza w budownictwie mieszkaniowym (pojawiło się wówczas hasło “budujemy drugą Polskę”) – oznaczały nagły spadek poziomu życia. Premier Piotr Jaroszewicz ogłosił podwyżkę cen podstawowych artykułów: mięsa i jego przetworów o 69 proc zaś cukru o 100 proc.
Następnego dnia od rana strajkowała i wiecowała niemal cała Polska. Oficjalne dane o poborze mocy i energii pokazywały, że… 25 czerwca 1976 r. niemal nikt w kraju nie pracował.
“Również w Radomiu zastrajkowało całe miasto. Strajk rozpoczęli robotnicy zakładów metalowych im. gen. Waltera. Sformowany tu pochód zasilili wkrótce pracownicy “Radoskóru”, ZNTK, Wytwórni Telefonów oraz innych fabryk. Około 10,00 przed gmachem KW w Radomiu zebrał się wielotysięczny tłum demonstrantów domagajacy się cofnięcia podwyżki. I sekretarz KW PZPR Janusz Prokopiak obiecał porozumieć się z Warszawą i dać odpowiedź w ciągu dwóch godzin; zamiast tego uciekł z komitetu” – relacjonuje prof. Wojciech Roszkowski [1].
Robotnicy weszli więc do gmachu, gdzie w bufecie zastali obfite zapasy ekskluzywnych wędlin, zupełnie wtedy niedostępnych w sklepach. Zradykalizowało to nastroje. Wkrótce gmach zapłonął.
“Z wyjątkiem obleganego kompleksu Urzędu Wojewódzkiego oraz KW MO, skąd zabarykadowani funkcjonariusze rzucali petardy, cały Radom był w rękach demonstrantów. Nad ulicami krążyły helikoptery, z których policja filmowała zajścia i fotografowała uczestników” [2]. Ulicą Żeromskiego przeszła grupa tajniaków, wybijających jedna po drugiej witryny sklepów. Władza postanowiła bowiem przedstawić protestujących jako chuliganów. Dopiero po południu milicja zaatakowała.
W Ursusie pracownicy Zakładów Mechanicznych przerwali pracę i poszli na tory kolejowe, żeby je zablokować. Spodziewali się, że w ten sposób powiadomią cały kraj o proteście. Również tu milicja szturm przypuściła dopiero wieczorem, na już rozchodzących się demonstrantów. Trzecim ośrodkiem ulicznych protestów stał się 25 czerwca 1976 r. Płock. Z kolei w Warszawie bez wychodzenia za bramy zastrajkowały załogi zakładów Świerczewskiego, Nowotki, Kasprzaka, FSO i Zelmotu. Stanęły Łódź, Wrocław i Gdańsk. Robotnicy nie wiedzieli jednak o sobie nawzajem i nikt nie był w stanie ich protestu skoordynować. Jednak siłę pokazali.
Władza rozgoniła demonstrantów i mściła się na nich, ale w praktyce poniosła klęskę. Upokorzony Piotr Jaroszewicz wystąpił w telewizji i dopiero co wprowadzone podwyżki odwołał.
Ruszyła zarazem machina represji. Zatrzymanych przepędzano masowo przez “ścieżki zdrowia”, jak przez analogię do modnych wówczas torów przeszkód nazywano szpaler bijących milicjantów. Gdy wytaczano im procesy, do strajkujących dołączano na ławie oskarżonych pospolitych kryminalistów, żeby protest zohydzić w oczach opinii publicznej. Urzędników zaś zwoływano na specjalne wiece, w trakcie których, jak na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia potępiali “warchołów” i “burzycieli porządku publicznego”.
Akcja pomocy poszkodowanym robotnikom stała się impulsem do powołania pierwszych struktur opozycji demokratycznej. We wrześniu 1976 r. powstał Komitet Obrony Robotników, w rok później przeorganizowany w Komitet Samoobrony Społecznej KOR. W jego skład weszli m.in. prozaik Jerzy Andrzejewski, poeta Stanisław Barańczak, ekonomista Edward Lipiński oraz znani już z opozycyjnej działalności Jacek Kuroń, Adam Michnik i Antoni Macierewicz. Niemal równocześnie rozwinął się Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, wkrótce Niezależna Oficyna Wydawnicza. Zaś powołana w 1979 r. przez Leszka Moczulskiego Konfederacja Polski Niepodległej pierwsza postawiła sobie za cel odzyskanie niepodległości. Do zasadniczej zmiany nastrojów społecznych przyczynił się wybór kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową w październiku 1978 r. oraz jego pielgrzymka do ojczyzny w czerwcu 1979 r, kiedy to na placu – nomen omen – Zwycięstwa w Warszawie Jan Paweł II powtórzył pamiętne słowa: “Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”.
W trakcie sierpniowych wystąpień w 1980 r. robotnicy – pamiętając o doświadczeniu Czerwca – pozostali w swoich zakładach pracy. Nie wyszli na ulice i jak radzili im opozycjoniści – zamiast palić komitety partyjne, zakładali własne. Zaowocowało to Porozumieniami Gdańskimi z 31 sierpnia 1980 r. i powołaniem Solidarności, pierwszego niezależnego od partii komunistycznej i samorządnego związku zawodowego w bloku wschodnim. Nawet wprowadzenie przez władzę stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. nie powstrzymało polskiego pochodu ku wolności. Od 25 czerwca 1976 r. komunizm już tylko słabł, czemu nie zapobiegły milicyjne kordony, “ścieżki zdrowia” ani śmigłowce – całe ówczesne instrumentarium represji.
Pierwszy krok na drodze do wolnej Polski wykonali robotnicy Ursusa, Radomia i Płocka. Ich doświadczenie i cierpienie nie poszły na marne, chociaż społeczne sensy protestów zagubiły się w znacznej mierze w toku późniejszych przemian, podobnie jak wciąż nie spełniony pozostaje jeden z 21 postulatów stoczniowców gdańskich, domagających się powoływania na stanowiska wedle kompetencji a nie przynależności partyjnej. Jednak bez wystąpień robotników radomskich, ursuskich i płockich nie byłoby ani Solidarności, ani kolejnego Czerwca, wyborczego w 1989 r.
[1] Andrzej Albert [Wojciech Roszkowski]. Najnowsza historia Polski 1918-1980. Polonia, Londyn 1989, cz. IV, s. 1002
[2] ibidem