Chociaż Niemcy byli już wówczas pod Warszawą, a przebieg kampanii wrześniowej pokazał, że sanacyjna ekipa nie przygotowała kraju do wojny, żołnierz wciąż walczył dzielnie, a cywilną obroną stolicy zawiadywał jej bohaterski prezydent Stefan Starzyński. Wielu znawców tematu, jak Leszek Moczulski (autor “Wojny polskiej”) to datę 17 września 1939 r. uznaje za przełomową dla katastrofy państwa. Radziecka agresja na ziemie wschodnie Rzeczypospolitej zapoczątkowała kolejny rozbiór Polski.   

Niestety teraz znów, podobnie jak we wrześniowych dniach, sojuszników mamy daleko i niepewnych. 

“Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco / a droga, którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły / nie rozstąpi się w przepaść (..)” – pisał w wierszu “17 IX” Zbigniew Herbert [1].

Jak ujmował rzecz Stanisław Mackiewicz-Cat: “Wyobraźmy sobie, że Stalin w marcu 1939 r. oświadczyłby, że napadnie na Polskę w razie wojny polsko-niemieckiej. Wypadki mogłyby wtedy przybrać inną formę. Ale Stalin prowokował wojnę cicho i podstępnie. Przecież w Moskwie przed samym wybuchem wojny gościła angielsko-francuska delegacja wojskowa, która przyjechała tu układać się ze Stalinem, jak się mają odbywać wspólne strategiczne operacje przeciw Niemcom. Tymczasem dn. 23 sierpnia 1939 r. ujawniony został pakt o nieagresji pomiędzy Niemcami a Sowietami. W wigilię tego dnia na posiedzeniu z Anglikami i Francuzami wojskowy przedstawiciel Sowietów wzywał ich do wypowiadania się z większą szczerością o swoich przygotowaniach wojennych, bo “stanowisko ZSRR wobec zbliżającej się wojny jest przecież chyba dostatecznie znane”. Dzieje świata nie znają tak bezczelnego oszustwa!” – konkluduje wykrzyknikiem Cat.

Wspomniany pakt, zawarty przez szefa dyplomacji nazistowskiej Joachima Ribbentroppa z radzieckim jego odpowiednikiem Wiaczesławem Mołotowem zawierał tajną klauzulę o podziale ziem polskich. Pierwotnie linia rozdzielenia miała przebiegać na linii Narwi, Wisły i Sanu. Potem przesunięto ją na wschód, chociaż nie odpowiadała obecnej naszej granicy, bo np. zarówno Łomża jak Białystok znalazły się wtedy w Białoruskiej SRR. Czwarty rozbiór Polski stał się faktem.

Wprawdzie międzywojenną polityką rządziła koncepcja “dwóch wrogów”, ale państwo okazało się niezdolne do wojny na dwa fronty. Po powzięciu wiadomości o radzieckiej agresji władze polityczne uciekły z kraju do Rumunii. Dowództwo sugerowało, żeby unikać starć z Armią Czerwoną. W wielu miejscach toczyły się jednak regularne walki. Do historii przeszła bohaterska obrona Grodna, ze wzmożonym udziałem ludności cywilnej. Agresor wykazał się tam bezprzykładnym okrucieństwem, pojmanego harcerza bolszewiccy żołnierze przywiązali do pancerza czołgu, użytego następnie do ataku.         
Wybitny znawca tematu Witold Modzelewski w licznych publikacjach książkowych przestrzega jednak przed zrównywaniem skutków okupacji niemieckiej i radzieckiej czy wręcz twierdzi, że postępujący w ten sposób historycy czynią to w złej wierze, by wybielić Niemców w zamian za ich granty. Nie ulega wątpliwości, że celem niemieckiej okupacji pozostawała eksterminacja narodu polskiego, podczas gdy radzieckiej – “pieriekowka dusz” jak określali to bolszewicy, przerobienie świadomości na komunistyczną lub przynajmniej nieskłonną do buntu.

Pewne cele obu okupantów okazały się złowrogo zbieżne, jak eksterminacja inteligencji polskiej – i to w tym samym roku 1940, kiedy to radzieccy komuniści rozstrzeliwali w Katyniu wziętych po 17 września do niewoli oficerów, a hitlerowcy czynili to samo z przedstawicielami polskich elit w puszczańskich Palmirach.  
W dniu smutnej – bo radosną nigdy się ona nie stanie – 82 rocznicy bolszewickiej agresji władza, tak do niedawna chętnie pobrzękująca szabelką jeśli nie na miarę Śmigłego-Rydza to przynajmniej Jaruzelskiego z czasów zwycięskiej ekspedycji karnej na Czechosłowację Aleksandra Dubczeka w 1968 r. – nagle całkiem pokojowo skupiła się na marketingu Polskiego Ładu. Bo też w kwestiach bezpieczeństwa nie ma się czym pochwalić, chociaż dopiero niedawno, pod pretekstem aktywności służb białoruskich i manewrów Zapad wprowadziła na terenach przygranicznych stan wyjątkowy.

Sromotna rejterada Amerykanów z Kabulu z porzuceniem sprzymierzeńców włącznie pokazuje, że nikt nie zadba w razie zagrożenia o nasze bezpieczeństwo, jeśli nie uczynimy tego sami. Zaś Afganistan, chociaż tak odległy, nie stał się krajem dla nas obojętnym: z tamtejszej misji nie wróciło 45 naszych rodaków, których poświęceniu – niezależnie od motywacji polityków, co ich tam wysłali – winniśmy cześć.

Kompromitacja “najlepszego sojusznika Polski” jak z całą powagą pisowscy dygnitarze za prezydentury Donalda Trumpa określali Stany Zjednoczone (entuzjazm ochłódł dopiero za Joego Bidena) stanowi dowód, że to nie Unia Europejska znajduje się dziś w potężnym kryzysie, jak utrzymują u nas rządzący, lecz NATO i stworzony przez sprzymierzonych po 11 września 2001 r. system światowego bezpieczeństwa. Gwarancji musimy poszukać sobie sami, do czego niezbędna okaże się przynajmniej odbudowa polskiego przemysłu obronnego, a zapewne chociaż ograniczony “reset” w kontaktach z państwami, z którymi ostatnio nie układało nam się dobrze. Inaczej przyjdzie nam znowu świętować rocznice porażek. Do niedawna chlubiliśmy się najkorzystniejszą dla Polski od 300 lat koniunkturą międzynarodową, dziś widać już, że nie potrwa ona wiecznie   

[1] Zbigniew Herbert. 17 IX [w:] Poeta pamięta. Antologia poezji świadectwa i sprzeciwu 1944-1984. Wybór: Stanisław Barańczak. Puls, Londyn 1984, s. 220
[2] Stanisław Mackiewicz-Cat. Historia Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września 1939 r. Pokolenie, Warszawa 1986, s. 330 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here