Szpiegowskie dane wypłynęły za granicę

0
61

Z Wincentym Elsnerem, informatykiem i byłym posłem (2011-15) rozmawia Łukasz Perzyna

– Czy niepokoi Pana zagraniczny aspekt funkcjonowania używanego przez krajowe służby systemu inwigilacji Pegasus?

– Z tego, czego już się dowiedzieliśmy, co wyjawiono w trakcie prac komisji senackiej a także z licznych wypowiedzi medialnych – wyłania się inny model funkcjonowania Pegasusa, niż ten, którego zaraz po ujawnieniu sprawy się spodziewaliśmy. Zbigniew Ziobro sfinansował zakup tego systemu jako minister sprawiedliwości. Wszystko powinno więc wyglądać w ten sposób, że kto kupuje licencję na oprogramowanie, ten je ma.

– A sprawa prezentuje się inaczej? Ten, kto kupił wprawdzie ma system, ale pozbawiony jest w tej mierze wyłączności?

– Wydaje się, że cały czas dysponentem i operatorem systemu pozostaje firma izraelska, z którą władze polskie, zresztą jeszcze z wykorzystaniem pośrednika, transakcję zawarły. Zachowuje ona dostęp do danych przechowywanych w telefonach czy komputerach osób, które zostały w Polsce objęte inwigilacją z wykorzystaniem systemu Pegasus. Włamania do telefonu dokonywano za pośrednictwem międzynarodowej sieci komputerowej. Dane wrażliwe, cała zawartość telefonu, chroniona klauzulą prywatności, wszystko to trafia za granicę. Żadna polska służba specjalna ani nawet sąd, który jakoby miał wydawać zgodę na użycie Pegasusa nie ma już wpływu, co się dalej z tymi danymi dzieje.

– Jakie konsekwencje prawne to rodzi?

– Naraża to autorów całej operacji na zarzut szpiegostwa, o czym pozostaję przekonany. Jestem jednak informatykiem nie prawnikiem, o szczegółowych następstwach prawnych trudniej mi mówić, chociaż kwestia odpowiedzialności nie może tu być bagatelizowana. Kluczowa okaże się opinia prawników. Nawet jeśli służby specjalne twierdzą, że czuły się uprawnione do inwigilowania danej osoby i pozyskały na to zgodę sądu, nie da się zlekceważyć dalszych losów danych, zdobytych w toku tego szpiegowania. Nawet jeśli sędzia przystał na podłączenie komuś Pegasusa, nie miał pojęcia, bo też niby skąd miał to wiedzieć, że efekty procederu, na który przyzwala, mogą wyciec za granicę. Żadne służby nie mają prawa do udostępniania tych wrażliwych informacji poza Polską. 

– W tym sensie, międzynarodowym również, Pegasus to sprawa wyjątkowa?

– Wszyscy korzystamy z sieci światowych, gdy o zwyczajne dane chodzi. Przesyłamy pocztę elektroniczną z pokoju do pokoju, dwie ulice dalej albo do innego miasta za pomocą konkretnej domeny. Nie wiemy albo jest nam to w zasadzie obojętne, że dane z jednego pokoju mieszkania w Polsce do drugiego wędrują przez Stany Zjednoczone. Z tym się godzimy. Fizycznie przecież duże serwery tych sieci światowych zlokalizowane są najczęściej w USA, Niemczech czy we Francji. Inaczej sytuacja wygląda, gdy ktoś dokonuje włamania, zdobywa dane któregoś z nas wbrew naszej woli. Co dalej dzieje się z tym, co już wyszpiegowano – na to żaden polski operator systemu nie ma wpływu. Centrum zarządzania tym systemem nie znajduje się w gabinecie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, chociaż to on go zakupił. Nie lokalizuje się ono również w gabinecie dyrektora Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Tylko poza Polską. 

– Co da się zrobić dla wyjaśnienia międzynarodowego aspektu afery Pegasusa?

– Dobrze, żeby pracująca już nad rozwikłaniem sprawy komisja senacka zainteresowała się, gdzie fizycznie te dane się znajdują. Powinna spytać o to ekspertów z Citizen Lab. Zwrócić się do nich, by pomogli ustalić dalsze losy tych danych. Jeśli chodzi o deszyfrację afery, wciąż znajdujemy się na początku drogi, jej kontekstu zagranicznego także to dotyczy. Ale już teraz rysuje się on jako szczególnie bulwersujący.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 5

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here