„Trzynastego grudnia, roku pamiętnego wykluła się WRONa z jaja czerwonego” głosiły niewyszukane słowa kontrafaktury podśpiewywanej w stanie wojennym. W warszawskim Liceum Stefana Batorego standard musiał być jednak wyższy. Ostatecznie Krzysztof Kamil Baczyński, nasz kolega z rocznika przedwojennego, zobowiązywał. Zamiast przyśpiewek typu „Siekiera, motyka…” zdarzały się więc choćby „Mury” Kaczmarskiego (absolwenta konkurencyjnego liceum Żmichowskiej), śpiewane całkiem głośno na korytarzu podczas przerwy. Były też oporniki wpięte w niejeden uczniowski sweterek. Były korony dorysowane po lekcjach długopisem lub kredą do wiszącego w każdej klasie orła. Były gorące dyskusje na korytarzach. Była ukradkiem przemycona zakazana prawda na lekcjach historii Pani Braś i Pani Bart i patriotyczna nuta na lekcjach polskiego Pani Mazurskiej. Liceum uchodziło od lat za bardzo dobre, nawet elitarne, w egalitarnym rzekomo PRL-u. Nic więc dziwnego, że roiło się w nim od synów i córek oficerów, partyjnych i państwowych oficjeli, funkcjonariuszy rozmaitych służb i generalnie ludzi „na stanowiskach”, choć przecież nie tylko. Po „trzynastym grudnia roku pamiętnego” wszystkie szkoły w Polsce zostały czasowo zamknięte, a gdy je na powrót otwarto w 1982 roku, bacznie pilnowano, by panował tam „ład i porządek”.