Nazwano go dumnie ale i słusznie Polskim Październikiem, bo stanowił największy aż do czasów Solidarności ruch społeczny w powojennej Polsce i bez przelewu krwi przesądził o odejściu od stalinowskich praktyk poprzednich lat. W 1956 roku za sprawą powszechnej determinacji,  masowych wieców oraz przygotowań robotników Żerania i innych zakładów pracy do ich obrony, Polska uniknęła losu Węgier, najechanych przez czołgi radzieckie. U nas po fazie złowrogich manewrów cofnęły się one do baz.

Wprawdzie Władysław Gomułka, którego fala robotniczych wieców wyniosła do władzy, w kolejnych latach wyprzedawał dorobek Października, a finał jego niechlubnych rządów stanowił w 1970 r. nakaz strzelania do stoczniowców Wybrzeża, ale bezpośrednim punktem dojścia tamtych wydarzeń stała się nie demokracja wprawdzie ani niepodległość, chociaż i takie postulaty na mityngach słyszano, a nawet zapisywano w przyjmowanych rezolucjach – lecz demokratyzacja w ramach systemu. Państwo poszerzyło zakres suwerenności w bloku radzieckim, co określano mianem “polskiej drogi do socjalizmu”. Odzyskał wolność prymas Stefan Wyszyński. Z więzień masowo wychodzili akowcy i członkowie powojennego podziemia zbrojnego oraz skazani za szeptaną propagandę lub jak rolnicy – za niedostarczenie dostaw obowiązkowych. Stalinogród stał się na powrót Katowicami, jak nazywał się przed śmiercią generalissimusa. Zza kordonu przyjechało w krótkim czasie 230 tys. naszych rodaków z terenów Związku Radzieckiego,  którym wcześniej takiej możliwości odmawiano. Te zdobycze Polskiego Października okazały się trwałe i nieodwracalne, pomimo tendencji władz PZPR do zepchnięcia go w mrok zapomnienia. Głównym też wątkiem ówczesnych wydarzeń pozostawało odzyskiwanie przez społeczeństwo polskie poczucia dumy, godności i podmiotowości a nie walka o władzę rywalizujących wtedy partyjnych frakcji: wspierających Gomułkę w roli symbolu przemian “puławian” i zachowawczych “natolińczyków”.     

Uchwalona przez Sejm na fali odwilży ustawa o radach robotniczych z 19 listopada 1956 dała pracownikom możliwość współrządzenia w zakładach pracy: stwierdzała literalnie, że “rada robotnicza zarządza w imieniu załogi przedsiębiorstwem będącym własnością ogólnonarodową”. Przy czym “rada robotnicza jest odpowiedzialna przed załogą przedsiębiorstwa i składa przed nią sprawozdania” [1]. Środowisko tygodnika “Po Prostu” szło jeszcze dalej, propagując powołanie obok Sejmu drugiej w parlamencie izby wytwórców, do której kandydatów wyłoniły by samorządy załóg.  Wkrótce jednak cofnięto przyjęte po Październiku regulacje, w miejsce samorządu robotniczego przywracając biurokratom władzę nad fabrykami. Ustawa o radach robotniczych przestała obowiązywać od Nowego Roku 1959 r. Z kolei powołana w styczniu 1957 r. Rada Ekonomiczna z Michałem Kaleckim, Czesławem Bobrowskim i Edwardem Lipińskim w składzie zwracała uwagę na potrzebę rentowności przedsiębiorstw. W jej wypadku premier Józef Cyrankiewicz odczekał, aż kadencja dobiegnie końca i nie powołał następnego składu.

Trwalsze jednak od popaździernikowych legislacji i inicjatyw okazało się zrodzone wtedy poczucie wspólnoty.    

Pamiętali o Poznańskim Czerwcu

Przywódca załogi żerańskiej Fabryki Samochodów Osobowych Lechosław Goździk i inni wiecowi liderzy z jesieni 1956 r. pamiętali o wcześniejszym krwawym stłumieniu przez władze w tym samym roku Poznańskiego Czerwca, w trakcie którego strzelano do robotników Cegielskiego i innych uczestników demonstracji ulicznych, a wśród ofiar śmiertelnych znalazł się trzynastoletni Romek Strzałkowski. Zwolennicy demokratycznych przemian pilnowali więc swoich zakładów pracy i wystrzegali jakichkolwiek form przemocy czy prowokacji. Roztropność świeżo wyłonionych przez załogi liderów 25-letni wówczas Goździk uzasadniał po latach przekonaniem, że muszą działać w ten sposób, żeby nie trzeba było później odbudowywać dopiero co wzniesionego Mariensztatu [2]. Ta urocza warszawska dzielnica stała się symbolem powojennego powrotu stolicy do życia. A moment historii pozostawał szczególny, fala przemian nie dotyczyła wyłącznie Polski. Jednak zyskaliśmy na nich najwięcej, pomimo licznych zawiedzionych nadziei stając się – jak głosiło znane powiedzenie – “najweselszym barakiem w obozie” socjalistycznym aż do końca jego istnienia, co z perspektywy lat wypada potwierdzić. Zaś o dramaturgii zdarzeń świadczy, że Związek Radziecki, wtedy o krok od zbrojnej interwencji w Polsce, znajdował się w tym czasie u szczytu potęgi, o czym świadczyło wysłanie niemal dokładne w rok później w 1957 w kosmos pierwszego sztucznego satelity Ziemi (stał się nim Sputnik-1), co spowodowało w USA słynny “szok posputnikowy”, skoro wcześniej amerykańska propaganda nie bez racji przedstawiała ZSRR jako państwo zacofane. Miarą paradoksu pozostaje fakt, że wiatr przemian – których wkrótce przyszło Polakom bronić przed ruszającymi z baz sowieckimi czołgami, choć na szczęście wystarczyła tylko sama demonstracja bardziej determinacji niż realnej siły –  powiał wtedy ze wschodu.     

Ferment narastał od dawna, na lutowym zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego jej lider Nikita Chruszczow potępił zbrodnie Józefa Stalina. Wprawdzie jego referat miał charakter tajny, ale kolportowany był później również w innych państwach bloku. Historyczny zwrot zyskał miano “odwilży”, od tytułu powieści Ilji Erenburga.

W Polsce kluczowe znaczenie dla przebudzenia patriotycznego miała działalność studenckiego tygodnika “Po Prostu”, na którego łamach młody prawnik Jan Olszewski opublikował wraz z dwoma współautorami przełomowy historyczny artykuł “Na spotkanie ludziom z AK” [3]. Wcześniej przecież komunistyczna propaganda nazywała Armię Krajową “zaplutym karłem reakcji”.      

Od początku października wiecowano już bezustannie, na Uniwersytecie Warszawskim i Politechnice, w FSO i innych zakładach pracy. Przyjmowano rezolucje, domagające się odnowy życia publicznego, zaprzestania naruszeń praworządności, odstąpienia od śrubowania norm w fabrykach oraz przywilejów aparatu partyjnego. Pod naciskiem mas kierownictwo Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przystało na wybór na I sekretarza Władysława Gomułki, wcześniej więzionego za “odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”. Polskę miał też z czasem opuścić Konstanty Rokossowski, który choć tytułowany przez propagandę “marszałkiem dwóch narodów” jako minister obrony pozostawał symbolem uzależnienia wojska i kraju od Związku Radzieckiego.  

Gdy plenum Komitetu Centralnego PZPR decydowało o zmianach, rano 19 października na Okęciu wylądował niespodziewanie samolot z delegacją radziecką, z Nikita Chruszczowem na czele i sygnatariuszem osławionego paktu z 1939 roku z Niemcami Wiaczesławem Mołotowem w składzie. Zaś wojska radzieckie wyszły z baz, czołgi z czerwoną gwiazdą przemierzały polskie szosy. Jeden z pancernych plutonów dotarł aż do Żerania.

Władze partyjne podjęły negocjacje z nieproszonymi gośćmi, przerywając na ten czas obrady. Zaś fala wieców, z masowym udziałem przede wszystkim bezpartyjnych, objęła wszystkie główne miasta w Polsce. Przemawiali na nich zarówno liderzy robotniczych załóg jak intelektualiści: w stolicy filozof Krzysztof Pomian i szekspirolog Jan Kott. Dowódcy wojskowi w tym kierujący Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego weteran Brygad Międzynarodowych z wojny hiszpańskiej gen. Wacław Komar oraz stojący na czele lotnictwa Jan Frey-Bielecki czynili przygotowania do obrony kraju.

Pod wrażeniem sytuacji Chruszczow dał się przekonać polskim towarzyszom. Delegacja wróciła do Moskwy, zaś czołgi radzieckie w Polsce do baz.

W trakcie wielkiego wiecu przed Pałacem Kultury, gdzie 24 października zabrało się wedle różnych danych od 400 tys do nawet miliona ludzi – Gomułkę powszechnie fetowano jako zwycięzcę tej historycznej konfrontacji. W odpowiedzi rzucił on jednak pamiętne “dość wiecowania”, co oznaczało początek odwrotu od przemian demokratycznych. 

Interwencji radzieckiej, a ściślej dwóch jej faz, w październiku i  listopadzie. nie uniknęły natomiast Węgry, gdzie wcześniej demonstracje zaczęły się na znak poparcia dla przemian w Polsce. Premier Imre Nagy, który ogłosił wystąpienie Węgier z Układu Warszawskiego, został później skazany na śmierć i stracony. Kardynał Jozsef Mindszenty schronił się w ambasadzie amerykańskiej. Władzę  w kraju objęła ekipa Janosa Kadara, z początku represyjna, póżniej zaś (bo sekretarz rządził aż 1988 r, krócej tylko od bułgarskiego odpowiednika Todora Żiwkowa) oferująca obywatelom “gulaszowy socjalizm” czyli w miarę wysoki standard życia w zamian za rezygnację z demokratycznych i patriotycznych aspiracji.

W znacznej mierze z powodu szoku, wywołanego rozlewem krwi na Węgrzech, nie wzbudził wielkich protestów apel Gomułki o “głosowanie bez skreśleń” w wyborach do Sejmu w styczniu 1957 r. Zwłaszcza, że do rozwagi nawoływał również zatroskany o przyszłość uwolniony prymas Wyszyński. 

Wolnych wyborów i systemu wielopartyjnego otwarcie domagał się działający wtedy legalnie i ogólnopolski, chociaż najsilniejszy w Łodzi, Związek Młodych Demokratów z Karolem Głogowskim i Andrzejem Ostoją-Owsianym na czele. Zaś w tezach dyskusyjnych przygotowanych przez “Po Prostu” pojawił się postulat suwerenności kraju.    

Zamiast masowych represji – nasza mała stabilizacja

Symbolem odejścia od Października stała się decyzja o likwidacji “Po Prostu”, zwłaszcza, że demonstracje przeciwko niej władza brutalnie stłumiła jesienią 1957.

Wtedy właśnie redaktor rozwiązanego tygodnika i poseł na Sejm – wybrany, jak należy w styczniu 1957 r. z listy PZPR i bez skreśleń – Eligiusz Lasota, pokazywał napotkanemu na warszawskiej ulicy dygnitarzowi z tegoż klubu parlamentarnego trzymany w ręku hełm milicyjny: – Niech towarzysz zobaczy, co zdobyliśmy.   

Efektem społecznym Polskiego Października stało się jednak porzucenie przez władzę planów kolektywizacji rolnictwa, wcześniej wdrażanych pod przymusem. I rozwiązanie zarówno wielu powstałych już “spółdzielni produkcyjnych” na wsi jak skompromitowanego Związku Młodzieży Polskiej, w którym na masową skalę nakłaniano do donosicielstwa i samokrytyki.  A także złagodzenie podejścia aparatu represji do obywateli jak również cenzury w prasie i kulturze. Wiązało się to również z otwarciem na świat, od rozszerzenia współpracy międzynarodowej w dziedzinie nauki i technologii po zezwolenia na wyjazdy studentów na winobranie do Francji. W kraju nie wymagano już od obywateli entuzjazmu, ale wyłącznie tego, by nie przeszkadzali w rządzeniu. W sensie praktycznym sprawdzały się w ten sposób słowa Gomułki wypowiedziane zaraz po II wojnie światowej, zanim jeszcze za kraty posłali go partyjni towarzysze: władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy.

Sytuację po Październiku określono, od tytułu dramatu Tadeusza Różewicza, mianem “naszej małej stabilizacji”. Liberalizujący gorset systemu Gomułka zapewnił sobie długie rządy, przy czym dopiero pod ich koniec pojawiły się kolejne protesty społeczne: przy okazji sporu państwa z Kościołem na setną rocznicę chrztu Polski (1966 r.) a później studenckiego Marca 1968 i rewolty robotników Wybrzeża w Grudniu 1970 r, która ostatecznie zmiotła Gomułkę, zastąpionego przez Edwarda Gierka, oferującego model technokratyczny, oparty na zachodnich licencjach i kredytach i niemal otwarcie już zezwalającego obywatelom na bogacenie się. 

Zapomniany z pozoru dorobek Polskiego Października powrócił jednak po  latach również w postaci odnowionego po radomskim i ursuskim Czerwcu oraz powstaniu KOR w 1976 roku sojuszu robotników z intelektualistami, który przygotował grunt pod fenomen Sierpnia 1980 r, i dziesięciomilionowej pierwszej Solidarności.                    

[1] Marek Tarniewski [Jakub Karpiński]. Porcja wolności. Wydawnictwo Grup Oporu Solidarni, Warszawa 1989, s. 89

[2] por. Marek F. Klimek. Lechosław Goździk (1931-2008): – Dalej pociąg nie szedł. WNP.PL z 30 maja 2008

[3] por. Jerzy Ambroziewicz, Walery Namiotkiewicz, Jan Olszewski. Na spotkanie ludziom z AK. “Po Prostu” nr 11 z 11 marca 1956

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here