Jak się okazuje, do jednego i tego samego telefonu podłączyć można dwa systemy inwigilujące, zarówno Pegasusa jak Predatora. Wprawdzie nie będą ze sobą współpracować ale też nie przeszkodzą sobie nawzajem. Sami informatycy uznają, że rodzime służby za rządów PiS mogły dysponować nawet pięcioma podobnymi zorganizowanymi sposobami szpiegowania i nadzoru.
Francuski myśliciel Paul Virilio w książce “Bomba informacyjna” zauważał, że jeśli prawdą jest to, co sprawdzalne, to prawdę współczesnej nauki stanowi nie tyle zasięg postępu, ile rozmiary, jakie przybierają katastrofy technologiczne, które on powoduje. Problem inwigilacji wydaje się znakomicie to ilustrować.
“Ten, kto wie wszystko, niczego się nie boi – twierdził swego czasu Goebbels. Dziś, wraz z wdrożeniem nowego arbitralnego systemu panoptycznej kontroli, ten kto zobaczy wszystko, lub prawie wszystko, nie będzie już musiał niczego się obawiać ze strony swoich bezpośrednich konkurentów. Niczego tak naprawdę nie zrozumiemy z rewolucji informacyjnej nie pojmując, że zapoczątkuje ona, i to w sposób czysto cybernetyczny również ewolucję powszechnej denuncjacji” [1] – stwierdzał Virilio.
Zauważał przy tym, że już w 1991 r. francuska firma Pick Up stworzyła sieć informatorów w 25 krajach, złożona z miejscowych obywateli w tym także dziennikarzy, których zadaniem było obserwowanie konkurentów rynkowych. Wymieniał agencje badania rynku funkcjonujące jak wywiadownie: to amerykański Kroll, brytyjskie Control Risk i DSL czy Execitive Outcomes z Republiki Południowej Afryki.
Na tendencje globalne w nieubłagany sposób nakłada się jednak polska specyfika, wynikająca ze zmiany ustrojowej. Lech Jęczmyk w książce “Życie jako okręt oglądany od spodu” uznaje, że: “Polska zafundowała sobie kłębowisko agentur, które współistnieją, raczej konkurując niż walcząc ze sobą. Własny wywiad i kontrwywiad rozwalono, a spuszczeni ze smyczy specjaliści wylądowali na międzynarodowym rynku pracy, gdzie chętnie korzystały z nich wielkie koncerny oraz inne wywiady” [2].
Aspekt międzynarodowy sprawy użytkowania Pegasusa przez pisowską ekipę pozostaje oczywisty, zważywszy, że oprócz rodzimych służb dostęp do pozyskiwanych za jego pomocą danych zyskał również zagraniczny operator systemu.
Zna się cytowany tu Lech Jęczmyk na tajnych służbach, ale przede wszystkim na literaturze science fiction i jej filozofii. To również kompetencja przydatna do oceny współczesnej sytuacji, wynikającej ze zdemaskowania użycia przyszłościowej technologii przeciwko nie tylko politykom ale także prokuratorom, adwokatom oraz organizatorom protestów rolników i hodowców. Upada mit optymistycznej przyszłości.
“Kosmonauci deklarują, że zostali nimi za sprawą książek Lema” – zaznaczał Piotr Kuncewicz w swojej historii najnowszej literatury polskiej “Agonia i nadzieja” [3]. Jednak to właśnie Stanisław Lem, autor nie tylko poczytny ale genialnie przenikliwy, oduczył nas idealizacji przyszłości. Jej wizję uczynił rzeczową zarówno poprzez swoją prozę fabularną, jak unaukowiając fantastykę i futurologię. Przygotował nad na Pegasusa, Predatora i inne donosicielskie mutanty. Zwłaszcza, że pisał w równie ciężkich czasach.
“Pamiętnik znaleziony w wannie” Lema, pochodzący z 1961 r. zawiera ostrzegawczą wizję systemu wszechogarniającego szpiegostwa. Zaś w “Edenie” społeczność, jaką na odległej planecie zastają reperujący rakietę kosmonauci, opiera reguły funkcjonowania na pilnie strzeżonych tajemnicach.
Zawsze w kolejnych kontekstach inwigilacyjnych afer, których osobnym i autonomizującym się bohaterem stają się nowoczesne technologie, przychodzi na myśl George Orwell z “1984”. Tam jednak bohaterowie mieli świadomość stałego nadzorowania ich przez system. W obecnym “realu” dopiero ją zyskują.
U Orwella, w jego antyutopii napisanej w 1948 r, Wielki Brat jest przywódcą Oceanii i liderem rządzącej monopartii. Na przełomie tysiącleci stał się tytułem programu typu reality show. Bohaterowie wyprzedawali w nim dobrowolnie swoją prywatność a telewidownia tym się ekscytowała. W wersji TVN “Wielkiego Brata” prowadził zresztą jako konferansjer (wspólnie z Martyną Wojciechowską) jak na ironię Grzegorz Miecugow, w dominującej zawodowej roli kojarzony z bezstronnym i profesjonalnym dziennikarstwem. Za to jednym ze zwycięzców reality show okazał się Jarosław Jakimowicz, obecnie kontrowersyjny gwiazdor propisowskiej TVP Jacka Kurskiego. Z grona uczestników mniejszość zaistniała trwale w życiu publicznym, jak strażnik miejski ze Świecia Janusz Dzięcioł, który potem został na dwie kadencje posłem Platformy Obywatelskiej. Istotniejsze wydaje się oswojenie szerokiej publiczności z tym, że wszystko okazuje się jawne, nie ma prawa do prywatności ani sekretów. Gdy pojawiła się w 2000 r. amerykańska wersja “Big Brothera”, fundacja dysponująca prawami autorskimi do dzieł Orwella nawet się procesowała z jej producentami, ale nie wzbudziło to podobnego zainteresowania, co samo show.
Problem tkwi więc nie w technice i jej możliwościach – informatycy uspokajają zresztą, że kolejne systemy inwigilacji znajdują przeciwdziałanie w mnożeniu zabezpieczeń. Wielu programistów chce zyskać renomę, a firm zarobić, na skutecznym chronieniu danych. Za to w ludzkiej psychice wciąż tkwi gotowość do wyzbycia się prywatności dla rozgłosu. Nie dla wszystkich Wielki Brat okazuje się czarnym charakterem.
“Aby pozbyć się nawiedzających ją upiorów, o których istnieniu była przeświadczona, dwudziestoletnia Amerykanka June Houston zdecydowała się zainstalować w swoim mieszkaniu czternaście kamer bezustannie kontrolujących najbardziej strategiczne miejsca, między innymi nad łóżkiem, w piwnicy, przed drzwiami wejściowymi. Każda z “live cams” miała transmitować obrazy przez internet, a goście odwiedzający stronę, gdzie były one udostępniane stali się tym samym “obserwatorami widm” – ghost watcherami. (..) Niektórzy internauci nie omieszkali zresztą wykorzystać możliwości wysłania młodej kobiecie prawdziwych “raportów śledczych”, powiadamiających o tym, co jak im się zdawało, ujrzeli w jej mieszkaniu” – opisuje w “Bombie informacyjnej” Paul Virilio [4].
Przy Pegasusie jednak, a także podobnym mu Predatorze i innych systemach służących już bardziej prowokowaniu niż śledzeniu innych przez ich użytkowników – element ludyczny zanika. Zagrożona zaś staje się wolność, którą internauci cenią szczególnie, jak dowiodły niespodziewane w swoim masowym charakterze protesty przeciw regulacjom ACTA sprzed dziesięciu lat, które zmusiły władze do wycofania się z planowanego wprowadzenia ograniczeń bezpłatnego dostępu do sieci. Najciekawsza stanie się zapewne odpowiedź, której jeszcze nie znamy, na pytanie, w jakim stopniu obywatele uznają obecny kryzys za sprawę własną, a nie tylko kolejny dyżurny spór polityków. Powszechne oburzenie może wiele zmienić, zaś obojętność raczej utrwali szkodliwe praktyki zmierzających do wspomnianej na początku goebbelsowskiej wszechwiedzy operacyjnej służb specjalnych, które co najwyżej znajdą nowszą i jeszcze trudniejszą do wykrycia formę techniczną, by szpiegować już nie tylko parlamentarzystów i prawników.
[1] Paul Virilio. Bomba informacyjna. Sic! Warszawa 2006, s. 60 przeł. Sławomir Królak
[2] Lech Jęczmyk. Życie jako okręt oglądany od spodu. Stalker Books, Olsztyn 2020, s. 136
[3] Piotr Kuncewicz. Agonia i nadzieja. Graf-Punkt i Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1994, t. IV, s. 303
[4] Paul Virilio. Bomba informacyjna, op. cit s. 57-58; por. “Le Monde” z 19 października 1997