Wśród stacji telewizyjnych Polacy za najlepszą uznają Polsat (70 proc), za najgorszą TVP (zaledwie 48 proc dobrych ocen). Ale rządowa telewizja i tak dostanie oszałamiajacą kwotę z naszych podatków, pomimo pandemii.
Poprzednio zabiegający wtedy o reelekcję prezydent Andrzej Duda uzależnił podpisanie ustawy o przeznaczeniu 2 miliardów zł na państwową telewizję i radio od odejścia Jacka Kurskiego z funkcji prezesa, więc na czas kampanii tego ostatniego zastąpił Maciej Łopiński współautor książki “Konspira”, człowiek z solidarnościową biografią. Potem Kurski powrócił na swój stary fotel. Zaś tym razem pisowska władza podobne środki na telewizję i radio wpisuje bezpośrednio do ustawy budżetowej. Bowiem budżetu państwa, w odróżnieniu od innych przedłożeń, głowa państwa zawetować nie może.
Dwa miliardy na TVP i Polskie Radio bulwersują najbardziej w czasie pandemii, bo środki te przydałyby się walczącej z nią służbie zdrowia.
Kontrastują też z realnymi osiągnięciami obu mediów państwowych, a ściślej – powtórnie znacjonalizowanych za rządów PiS po trwającym prawie ćwierć wieku okresie działania publicznej telewizji i radia (1993-2015). Przy okazji przejmowania całej puli w TVP i PR pisowska większość parlamentarna posłużyła się rozmaitymi zabiegami prawnymi: uszczuplono bowiem kompetencje zapisanej w Konstytucji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, część z nich – wraz z powoływaniem zarządów obu mediów włącznie – przekazując nie wymienionej w ustawie zasadniczej Radzie Mediów Narodowych. W skład tej ostatniej wchodzą m.in. politycy tak skompromitowani jak Krzysztof Czabański, w poprzedniej kadencji poseł PiS i autor ustawy o ochronie zwierząt, która jeszcze przed osławioną “piątką Kaczyńskiego” zbulwersowała wieś, bo oznaczała straty dla hodowców – oraz Joanna Lichocka, co w bieżącej kadencji zapisała się wykonaniem pod adresem wyborców obraźliwego gestu w sali obrad Sejmu, właśnie przy okazji przegłosowania poprzednich dwóch miliardów na media reżimowe.
Efekt? Nigdy oglądalność TVP nie była tak nikła a oceny równie surowe jak obecnie. W niedawnym sondażu CBOS Polacy najwyżej ocenili Polsat (70 proc), po nim TVN (57 proc) a najmniej dobrych ocen wystawili TVP (48 proc), jak wynika z najnowszego badania CBOS [1]. Co gorsza, ponieważ badanie przeprowadził rządowy ośrodek demoskopijny, nie da się jego wyników zakwestionować, jak czynił to Jacek Kurski z telemetrycznym szacowaniem oglądalności przez Nielsena, gdy wykazywało spadki.
Korespondują z tym dane o upadku radiowej Trójki. Po spacyfikowaniu programu przez władze i odejściu znanych dziennikarzy stacja, którą tolerowali nawet komuniści po stanie wojennym notuje najniższą słuchalność w historii. Całe zaś Polskie Radio zapracowało sobie na 38 proc ocen pozytywnych, podczas gdy stacje prywatne RMF 59 proc a Radio Zet 51 proc [2].
Złośliwi powiadają, że prezes TVP Jacek Kurski (zresztą dwukrotnie odwoływany już ze stanowiska) przygotowuje program dla jednego widza. Pozostaje nim prezes Jarosław Kaczyński.
Podlizują się oczywiście pisowskiej władzy również media prywatne, do czego skłania istniejący w Polsce system koncesyjny. Dlatego rozmowy w radiu RMF, należącym do niemieckiego właściciela prowadzi pozostający przedmiotem licznych środowiskowych anegdot dawny żurnalista partyjnego pisowskiego “Nowego Państwa” Robert Mazurek. Gościem w TVN bywa Piotr Semka, niegdyś “druga połowa” Jacka Kurskiego jako współautor jego książki “Lewy czerwcowy” i programu “Refleks”. Nawet znanemu z TVP Krzysztofowi Ziemcowi też dają zarobić nadawcy prywatni (również RMF, gdzie pakiet kontrolny ma Bauer Media). W świetle tych zabiegów o łaskę rządzących pisowskie planu ustawowej repolonizacji mediów trzeba uznać za zasłonę dymną, bo nie idzie się na wojnę, gdy cele da się osiągnąć metodami pokojowymi.
Przejęciu radia i telewizji publicznej przez PiS po podwójnym zwycięstwie wyborczym z 2015 r. towarzyszyło wprowadzenie kategorii mediów narodowych, o tyle chybionej, że przymiotnik ten historycznie kojarzy się w Polsce nie z populistami z PiS ale z endekami, a przy poprawnym obyczajowo historycznym przywódcy narodowej demokracji w pierwszych czterech dziesięcioleciach XX wieku Romanie Dmowskim (nie wspominam już o przedstawicielach “endecji profesorskiej”) pieniący się na trybunie sejmowej i wyzywający z niej oponentów Jarosław Kaczyński wydaje się nawiedzonym watażką. Poza tym endecja zawsze opowiadała się za normalizacją kontaktów z Rosją, a ekipa PiS sztucznie podgrzewa wrogość wobec tego państwa pielęgnując mit zamachu smoleńskiego.
Wyróżnikiem obecnej TVP nie są z pewnością ideowość ani nawet zaangażowanie polityczne, nie taka okazuje się główna przyczyna spadku jej ocen przez opinię publiczną, chociaż z demagogicznie prostackich pasków ekranowych w TVP Info śmieją się niemal wszyscy.
TVP Kurskiego reprezentuje różniący się zasadniczo od czasów rządów poprzednich ekip na Woronicza i przy Placu Powstańców Warszawy model kulturowy. Promowanie disco polo i produkcje o gwiazdorze tej muzyki Zenku Martyniuku pokazują, że populizm przekazu rządzących przekłada się na lansowaną na antenie estetykę.
Nawet w czasach komunistycznych telewizja przekonywała do racji władzy i zohydzała opozycję (jeśli w ogóle o niej wspominała), ale puszczała w porze najlepszej oglądalności, po dzienniku w poniedziałek, Teatr Telewizji z inscenizacjami Szekspira, dramatów romantycznych czy nawet współczesnej awangardy, emitowała ambitne firmy od klasycznych westernów po kino Frederico Felliniego i Akiro Kurosawy. Jednym słowem – starała się kształtować gusty i wymagania widzów a nie wyłącznie im schlebiać. Trwałe miejsce na antenie znajdowały Kabaret Starszych Panów, operujący niepowtarzalnym inteligenckim humorem i Olgi Lipińskiej, czwartkowe firmy kryminalne z popularnymi na Zachodzie przygodami detektywów por. Columbo, Kojaka i Mannixa emitowano na zmianę z rodzimej produkcji Teatrem Sensacji – Kobrą.
Teraz hasłem, obrazującym podejście Kurskiego do telewidzów wydaje się jego zasada postępowania z wyborcami, osławione: ciemny lud to kupi.
Z badań oglądalności i ocen demoskopijnych wynika jednak, że… wcale nie kupuje.
Za to prezes zapragnął samemu zostać celebrytą. Zdumiewa ta ambicja u nieudanego dziennikarza, którego przedsięwzięcia okazywały się fiaskiem. Promocja napisanego wspólnie z Semką “Lewego czerwcowego” zimą 1993 r. w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego miała w założeniu przekształcić się w demonstrację uliczną, ta zaś – niemalże w rewolucję przeciwko Lechowi Wałęsie, postkomunistom i elitom z Unii Demokratycznej. Przyszło jednak na nią paru wiecznych studentów, wielu etetowych uczestników takich imprez, trochę nawiedzonych i sporo przegranych polityków. Również program “Refleks” krótko gościł na antenie TVP.
Liczne życiowe porażki, również w roli polityka – Kurski nie zrobił kariery w PC, ROP, ZChN ani LPR – nie powstrzymują jednak prezesa TVP przed kierowaniem uwagi opinii publicznej na własne sprawy osobiste. Drugi kościelny ślub pana Jacka, w krakowskiej bazylice w Łagiewnikach, z masowym udziałem notabli PiS podany został jako temat dla popularnych mediów, ale rozgłos wokól niego wzbudził niesmak u wielu osób o duchowości katolickiej, zwłaszcza, że miejsce kojarzy się z Janem Pawłem II.
Połączeniem natrętnie prorządowego przekazu z niewybredną estetyką okazuje się nowy program Jacka Łęskiego “Motel Polska”, w którym zaproszeni goście – wśród których nie brak rodzin a nawet asystentów posłów rządzącej formacji – omawiają bieżące komunikaty z telewizora. Krzyczą przy tym, śmieją się, ryczą i tupią niczym kibole na meczu niższej klasy rozgrywkowej. Prezesa partii rządzącej tytułuje się tam “naszym Kaczorkiem” (nie słyszałem, żeby ktokolwiek w realu podobnie o nim mówił), uczestnikom demonstracji antyrządowych radzi, żeby ze swoimi błyskawicami (symbol protestu) udali się do lasu. Dlaczego akurat tam, nie wiadomo. Jednym słowem, pełny spontan, chociaż Łęskiemu daleko do Zenka Martyniuka. Dawny współautor pechowego materiału o kontaktach Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem (zarzuty się nie potwierdziły, prezydent wygrał w sądzie) dzieli pozycję gwiazdy TVP Kurskiego z niedawną kandydatką przewodniczącego SLD i byłego sekretarza KC PZPR Leszka Millera na prezydenta kraju Magdaleną Ogórek, co również jest znakiem czasu. Podobnie jak status komentatora dla innego sekretarza KC PZPR Marka Króla, który ze studia TVP niemal nie wychodzi.
W dobie walki z Unią Europejską portale internetowe przypominają telewizyjny entuzjazm, objawiany przez prezenterów Danutę Holecką i Michała Adamczyka w trakcie przyjmowania Polski do Wspólnoty. Holecka, teraz porównywana z prezenterką rządowej telewizji z Korei Północnej, znakomicie pielęgnowała też kontakty z dawnymi postkomunistycznymi władzami TVP za prezesury Roberta Kwiatkowskiego. W pewnym momencie prestiżowe wydanie niedzielne odebrano Jolancie Pieńkowskiej, pomimo jej prywatnych związków z Andrzejem Celińskim, wtedy wiceprzewodniczącym SLD – i przekazano do prowadzenia właśnie Holeckiej.
W okresie dominacji postkomunistów w TVP nie były też dyskryminowane: szefowa Polonii za Kurskiego Magdalena Tadeusiak, autorka filmu dokumentalnego “Pucz” o okupacji sali obrad Sejmu przez opozycję Ewa Świecińska ani była już członkini zarządu stacji a przedtem kierowniczka informacji w TVP Kurskiego Marzena Paczuska. Gabinetów w TVP nie zasiedla żadna skrajna prawica, tylko osoby bezideowe i elastyczne w każdych warunkach.
Sam zaś Łęski na obecną pozycję głównej gwiazdeczki TVP, dzieloną z Ogórek, pracował latami, ale zakulisowo. W czasach “Życia”, gdy był u Tomasza Wołka zastępcą kierownika działu krajowego, a ja pisałem o rozłamie dokonywanym przez Kurskiego na niekorzyść charyzmatycznego mecenasa Jana Olszewskiego w Ruchu Odbudowy Polski i spowodowanej nim operacji usuwania obecnego szefa TVP z partii – Łęski z redakcyjnego newsroomu wydzwaniał do Kurskiego i czytał mu moje teksty na jego temat przed publikacją, co stanowi pospolite pogwałcenie zasad etyki dziennikarskiej. Nie był jednak w stanie nic zmienić, bo Wołek niezależności gazety strzegł jak niepodległości. Jak widać jednak – donosicielski trud się opłacił i zaowocował po wielu latach. Dzisiaj Łęski ma program u Kurskiego, którego w dodatku zaprasza tam jako gościa, co mnoży pomieszanie ról. Pouczająco przedstawia się również porównanie losów obu autorów historycznego choć nie potwierdzonego artykułu “Wakacje z agentem” o Kwaśniewskim i Ałganowie.
Rafał Kasprów, który napisał ten tekst wraz z Łęskim, pracuje od lat w branży public relations. Pozostaje udziałowcem firmy MDI, jednego z głównych graczy na rynku. Uchodzą za specjalistów od trudnych zleceń. Kasprów często lata w interesach za Ocean. Ale i w kraju go spotykam, zawsze się uprzejmie wita. Odniósł sukces, sprawia wrażenie człowieka spełnionego w każdej dziedzinie życia.
Za to Łęski po odejściu z “Życia” próbował pisać artykuły śledcze dla “Rzeczpospolitej”, podobnie bez wielkiego efektu. Później przez lata pracował dla konsorcjum biznesowego z Donbasu, inwestującego w Polsce, ale raczej likwidującego miejsca pracy, niż je tworzącego. W opinii wielu dawnych znajomych – przeszedł na drugą stronę. Spóźniona kariera w TVP, za cenę śmieszności, z której zapewne zdaje sobie sprawę, okazuje się jego kolejnym wyborem.
Ambitne reżyserki mogłyby zapewne nakręcić film “Dwóch kumpli” o późniejszych losach autorów “Wakacji z Ałganowem”. Tylko kto miałby to oglądać, skoro ludzie nie chcą już nie tylko telewizji państwowej, ale każdego, kto się z nią kojarzy.
Serial o Kiepskich nadawano przed laty w Polsacie, który jednak pod względem ocen widowni wyprzedza teraz TVP, zaś produktem dla tytułowej rodziny z sitcomu okazuje się dziś telewizja państwowa.
[1] sondaż CBOS 28 września – 8 października 2020
[2] ibidem