mówi Andrzej Kieryłło, strateg polityczny, w rozmowie Łukasza Perzyny
– To Jan Olszewski wyznaczył integrację z Sojuszem Atlantyckim jako kierunek polskiej polityki zagranicznej i obronnej, co urzeczywistniły później Akcja Wyborcza Solidarność i Unia Wolności, wprowadzając Polskę do NATO. Jak rozumieć w takim razie działania dawnych podwładnych mec. Olszewskiego z Ruchu Odbudowy Polski: Antoniego Macierewicza i Radosława Sikorskiego? Macierewicz ośmieszył potępienie putinowskiej Rosji jako sponsora terroryzmu przez polski Sejm, wprowadzając do szeroko uzgodnionego projektu uchwały spiskowy wątek związany z katastrofą smoleńską. Zaś Sikorski fantazjuje, że Polska zastanawiała się, czy wziąć udział w rozbiorze Ukrainy i konfabuluje, że to Amerykanie wysadzili Nordstream. Dlaczego to robią?
– Nie ma jednak potrzeby stawiania znaku równości między nimi, bo ich zachowanie z różnych przyczyn wynika. Co do Macierewicza ujawnia je odkrywanie coraz to nowych wątków z jego przeszłości…
– …w książce Tomasza Piątka i artykułach Wojciecha Czuchnowskiego?
– W każdym razie już z dostępnych nam materiałów widać, że mamy do czynienia z uwikłaniem i inspiracjami z nim związanymi, a nie zachowaniem motywowanym ideologicznie. Za to postępowaniem Radosława Sikorskiego powodują cechy jego charakteru. Dochodzi do wniosków, co mu się wydają odkrywcze. Musi więc od razu je ogłosić. Nie do końca mnie to wszystko zaskakuje. Z dawnych lat współpracy z Janem Olszewskim zapamiętałem, że nie wszyscy związani z nim politycy potrafili wybiegać myślą w przyszłość: nie na zasadzie, że gumową piłką z całej siły w ścianę rzucamy a ona zamiast w tej ścianie dziurę wybić odbija się i tę dziurę nam może w głowie zrobić.
– Mecenas Olszewski objawił jednak ten dar widzenia przyszłości w pewnej wielostopniowej perspektywie?
– Jan Olszewski był politykiem, który dokonał przełomu. Wiele razy z nim wtedy rozmawiałem o tym, że sytuacja Polski wcale nie była przesądzona. Nikt nie wiedział jeszcze, w jakiej strefie wpływów się znajdziemy. I w tej sytuacji premier Olszewski rzucił hasło, że miejsce Polski jest w NATO. Po to, żeby przekonać się, jakie będą reakcje. Ze strony Rosji teoretycznie mogło nas wtedy spotkać to samo, co teraz przed rokiem Ukrainę, gdy ogłosiła swobodę wyboru sojuszy międzynarodowych. Jednak w Rosji u steru władzy znajdował się wtedy Borys Jelcyn a nie Władimir Putin. Reakcją Jelcyna na deklarację mec. Olszewskiego o wyborze opcji atlantyckiej stało się wzruszenie ramion: i już było wiadomo, że tą drogą możemy w miarę bezpiecznie podążać. Bo nie będzie w odpowiedzi szantażu nuklearnego. Za to żachnął się w odpowiedzi na deklarację naszego premiera prezydent Lech Wałęsa: rzucił pomysł, że lepiej zbudujmy NATO-bis, szczegółów nikt nie poznał, ale zapewne z Czechami, Słowakami…
– Ale już w pięć czy sześć lat później jak pojechał Pan w imieniu AWS do USA, to Polska stała u wrót NATO, a Amerykanie tłumaczyli, żeby się nie niecierpliwić regresem na Słowacji, że ten kraj też do Sojuszu przystąpi, co pokazuje jak wielka praca w krótkim czasie została wykonana?
– Rzeczywiście Amerykanie mówili wtedy, żeby się nie denerwować, chociaż na Słowacji rządziła jeszcze ekipa, której proatlantycką nie dało się nazwać. Okazało się, że rozeznanie mieli dobre, skoro wkrótce wszyscy się w Sojuszu Atlantyckim spotkaliśmy. Polska, Słowacja, Ameryka…
– Czy teraz po wydarzeniach ostatniego roku, z Ukrainą związanych, można mówić o consensusie dotyczącym NATO?
– Kolejna wizyta Joego Bidena w Polsce w tym sensie okazuje się niezmiernie ważna. Mamy wielką zmianę geopolityczną. Porządek świata przebudowuje się na naszych oczach. Rosja jeszcze dziesięć lat temu traktowana była jako oczywisty główny partner tego geopolitycznego układu. Sama się z niego wykluczyła za sprawą agresywnej własnej polityki. A Chiny rosną. Zaś Putin rzucił Rosję Chinom w ramiona.
– Co ma w tym momencie ma robić świat euroatlantycki?
– Świat demokratyczny musi być skonsolidowany. Pas wokół rosyjskiej granicy nie stanie się oczywiście miejscem masowego budowania bunkrów, bo już nie w ten sposób rzecz się rozwiązuje, ale musi stać się pasem bezpieczeństwa. Dla Polski w tej strefie położonej ma to pierwszorzędne znaczenie. Stąd spotkanie Joego Bidena z grupą bukareszteńską, skupiającą państwa położone niedaleko granic Rosji.
– Bo zagrożenie nie ustąpi, niezależnie od przebiegu wojny na Ukrainie?
– Nie ustąpi, przynajmniej przez kilkadziesiąt lat. Trudno się przecież spodziewać przyszłej Rosji pod kuratelą podobną, jak Niemcy tuż po wojnie pod aliancką…
– Bo Rosja na polu walki nie przegrała. Z kolei przez ostatni rok wiele też zrozumiała Europa zachodnia?
– Rosja jeszcze wojny nie przegrała, chociaż Putin nie jest wieczny. Dlatego cokolwiek się z nim stanie, można zakładać, że zagrożenie nie ustąpi. Zachodnia Europa rzeczywiście otrzeźwiała. Bezpieczeństwo uznała za ważniejsze od interesów. Bo wiadomo, że Rosjanie zawsze rachunki wystawiają. Pewnie się to nie zmieni przez kilkadziesiąt lat.
– Zachowały się przekazy z pobytu kapitana wywiadu Władimira Putina w Niemieckiej Republice Demokratycznej pod koniec lat 80 czyli w ostatnim okresie jej istnienia, przyszły dyktator wtedy mówił, że z socjalizmu można zrezygnować, raczej własność prywatną wprowadzić i dziedziczenie, ale silną władzę bezwzględnie zachować. Zamordyzm i kapitalizm, tak przyszły ustrój widział. I tego się trzyma? Nazwał rozpad ZSRR katastrofą geopolityczną, w ślad za tym jej skutki chce przerzucić na innych?
– Nawet jeśli istnieje szansa na impuls wewnętrzny w Rosji, to w szczegółach nikt sobie jeszcze nie wyobraża jak powinno to wyglądać. Długo potrwa, zanim Rosjanie zrozumieją, że Stalin nie był “bat’kiem” opiekuńczym tylko zbrodniarzem, z pojmowaniem przez nich roli Putina dziać się będzie podobnie. Wszystko to potwierdza słuszność naszej drogi, wybranej przed ponad trzydziestu laty.