Ruch społeczny budowany przez Rafała Trzaskowskiego zawiązany zostanie 5 września. Wcześniej samorządowcy i inni jego przyszli uczestnicy mają spotkać się przy okazji rocznic Powstania Warszawskiego i sierpniowych strajków. Po tym, jak przegrał wybory prezydenckie ale zdobył w nich ponad 10 milionów głosów Trzaskowski zmierza do utrwalenia swojej roli lidera opozycji antypisowskiej.
Paradoks prezydenta Warszawy polega na tym, że niedawny kandydat Platformy swoimi działaniami stwarza większe zagrożenie dla jej aparatu niż dla PiS. Partia władzy nie musi przecież rozpisywać wyborów parlamentarnych przed terminem, który przypada za trzy lata. Zaś Platforma może do tego momentu… nie dotrwać.
O zamiarze powołania przez Trzaskowskiego ruchu społecznego czy obywatelskiego powiadomiliśmy w PNP 24.PL jako pierwsi. Teraz plany te się konkretyzują. Co więcej – widać już, że nie będzie od nich odwrotu. Zamiar zachowania energii, wytworzonej przy okazji kampanii prezydenckiej Rafał Trzaskowski potwierdził w niedzielę występując wraz z żoną na Bulwarach Warszawskich.
Dla Platformy Obywatelskiej – partii, która wystawiła Trzaskowskiego na prezydenta najpierw Warszawy, gdzie wygrał, potem całej Polski, choć tym razem przegrał ale ze znakomitym wynikiem – nowy projekt oznacza konfuzję. Wciąż bowiem nie wiadomo, czy rodzący się ruch obywatelski stanowić będzie tylko uzupełnienie dla partii, czy bardziej konkurencję, albo wreszcie – w wersji hard – miałby ją po prostu zastąpić. Aparat PO może więc wkrótce zacząć żałować, że wycofał słabnącą w sondażach kandydatkę na prezydenta Małgorzatę Kidawę-Błońską i rolę tę powierzył Trzaskowskiemu. Swoje szanse Kidawa pogrzebała błędnym apelem o bojkot wyborów w ich pierwszym przewidzianym na maj terminie, kiedy miały się jeszcze – pod pretekstem pandemii – odbyć w wyłącznej formule głosowania pocztowego.
Sam Trzaskowski nie zatrzymał się z kolei z chwilą własnej wyborczej przegranej i dla struktur PO stanowi narastający kłopot. Tym bardziej, że konkretów poznajemy coraz więcej. Najpierw zwolennicy Trzaskowskiego w tym samorządowcy z całej Polski i osoby wspierające jego kampanię, ale do PO nie należące oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych spotkają się przy okazji rocznicy Powstania Warszawskiego. Potem powtórnie – w Gdańsku na czterdziestolecie Solidarności. Ogłoszenie powołania nowego ruchu obywatelskiego nastąpi 5 września, datę podał już sam Trzaskowski, fetowany przez zwolenników na Bulwarach Wiślanych.
Sprzeciw wobec pisowskiego projektu podziału województwa mazowieckiego na dwa nowe – Warszawę z przyległościami i całą resztę – da wiatr w żagle wyłącznie Trzaskowskiemu i udziałowcom jego nowej inicjatywy, w żadnym zaś wypadku zmurszałemu aparatowi Platformy Obywatelskiej. Działacze, którzy kilkakrotnie przegrali wybory nie notując podobnego poparcia jak Trzaskowski mogą rychło stać się zbędni.
Trzaskowski, zakładnik radykałów
Budując nowy ruch obywatelski Rafał Trzaskowski – jeśli chce liczyć na sukces – musi trafniej dobierać sojuszników. Ci dotychczasowi bardzo mu bowiem zaszkodzili w kampanii prezydenckiej.
Ten czarny scenariusz ziści się zwłaszcza, jeśli prezydent Warszawy dogada się z Szymonem Hołownią, rewelacją wyborów prezydenckich (14 proc głosów w pierwszej turze), który również buduje ruch Polska 2050. Nawet ich pakt o nieagresji wystarczy aby Platforma w dotychczasowym kształcie okazała się głównym poszkodowanym takiego nowego rozdania. To Trzaskowski będzie dyktował jej warunki, nie odwrotnie, w praktyce nawet w ogóle nie musi z nią rozmawiać. Jeśli Borys Budka nawet utrzyma przywództwo partii to w tym wariancie zostanie co najwyżej… szefem masy upadłościowej.
Zawodowi działacze PO mają więc o czym myśleć. Ale też sami są temu winni… Trzaskowski miał stać się dla nich sposobem na przezwyciężenie marazmu, teraz odgrywa samodzielną rolę i partia nie jest już w stanie go kontrolować. A przy tym coraz mniej ma do zaoferowania.