czyli Sułtan Sobieski, Piński, Sławiński i ceniona reporterka Donalda Tuska
Misja ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza dobiegła końca: zdał już stanowisko i kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Jej sednem pozostawało przejęcie TVP z rąk PiS. Z perspektywy kilku miesięcy można już ocenić, że chociaż udało się przejąć sygnał telewizyjny i wymienić władze państwowej stacji – a takie zadanie zlecił mu premier Donald Tusk – to do stabilizacji daleko. Walka buldogów pod dywanem TVP trwa.
Jej przejawem stają się również publicystyczne ataki, niekiedy tyleż zajadłe, co i zabawne, gdy rządzi nimi logika na zasadzie “gdy Sobieski był sułtanem”.
Nie wiem, czy takie teksty, jak przeze mnie poniżej omawiany, pisze się na trzeźwo – ale z pewnością na trzeźwo nie da się ich czytać. Przynajmniej bez sprzeciwu.
Jak prawnuk literackiego noblisty oddał oprawcom telewizję
Jak ogłasza bowiem we własnym portalu (“Wieści24.pl”) – śledczym, a jakże – Jan Piński, znany z uwielbienia dla Tomasza Lisa, jego kultury i sztuki dziennikarskiej ale przede wszystkim dla władzy, kiedyś pisowskiej teraz tej popaździernikowej, a czyni to już w tytule: “Sienkiewicz oszukał Tuska i oddał TVP oprawcom dziennikarzy TVN: bohater afery Rywina dyrektorem w publicznej telewizji!” [1].
Każdy szanujący się dziennikarz zna regułę, że wykrzykników w tytułach się nie daje. Bo to amatorszczyzna rodem z pensjonarskiego pamiętnika. Sam to mozolnie tłumaczyłem w pierwszych latach transformacji jako kierownik działu krajowego dziennika “Obserwator Codzienny” pragnącym zadebiutować na jego łamach fotografom i kolporterom z niedawnego wtedy drugiego obiegu oraz studentkom polonistyki, pragnącym zostać reporterkami. To żadna wiedza tajemna. Uczy się jej na studiach dziennikarskich.
Ale red. Piński do szanujących się ani szanowanych bynajmniej się nie zalicza.
Jeszcze niedawno, o czym była już mowa, do granic obrzydliwości usłużnie nadskakiwał Tomaszowi Lisowi [2]. Widać jakiś nowy projekt medialny z udziałem tego ostatniego rysuje się już na horyzoncie. Teraz zaś Piński atakuje zdolniejszych od siebie kolegów i skwapliwie donosi nowej władzy, kogo to nieopatrznie wywyższyła. Chociaż mogła przecież awansować tak wiernego Pińskiego, broniącego interesów Tuska lepiej przecież, niż sam premier jest to w stanie zrobić. Tusk bez Pińskiego pewnie by sobie nie poradził ale redaktor naprowadzi premiera na właściwe tory.
Na celowniku – czy raczej pod kłonicą, bo finezja ataku nie kojarzy nam się z bronią palną wymagającą minimum kultury, choć tylko technicznej – “Wieści24” znalazł się: “Piotr Sławiński, który został wicedyrektorem Agencji Kreacji Publicystyki, Dokumentu i Audycji Społecznych w Telewizji Polskiej. To nazwisko zelektryzowało środowisko dziennikarskie. Sławiński był bowiem szefem “Wiadomości” TVP za prezesury Roberta Kwiatkowskiego i zasłynął w trakcie afery Rywina. Gdy wybuchła afera Rywina – Sławiński zabronił relacjonowania obrad komisji śledczej najlepszej reporterce TVP Katarzynie Kolędzie-Zaleskiej [tak w oryginale, ortografia nazwiska wadliwa, korektę proszę, żeby nie poprawiała, a gdyby był to sitcom, w tym miejscu wejść powinien śmiech z offu – przyp. ŁP]. To właśnie przez niego dziennikarka odeszła z TVP i przeszła do TVN. Sławiński oskarżył cenioną dziennikarkę o nierzetelność – chodziło o użyte przez nią sformułowania, że Afera Rywina to “jedna z największych afer korupcyjnych w Polsce” i że “zdecydowaną większość w komisji będzie miał SLD” [3].
Po co te dyrdymały “Wieści24” wypisują? A tym bardziej, w jakim celu je cytować? Jednak warto, bo zaraz dowiemy się, po co donos powstał: “Katarzyna Kolenda-Zaleska to jedna z najbardziej cenionych reporterek Donalda Tuska” – ujawnia swoje motywacje autor [4]. Jednym słowem: Tusku, musisz, jak mawia Jacek Żakowski. W domyśle: coś z tym zrobić.
Logika “gdy Sobieski był sułtanem” rządzi całym tym wywodem.
Piotr Sławiński rzeczywiście został dyrektorem Wiadomości TVP z poręki Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale całkowicie zawiódł nadzieje swoich protektorów. Dziennik robił obiektywny i nie na telefon redagowany. Dbał o interes zespołu. Podwładnym oznajmił – żeby się nie obawiali pracować w zgodzie ze sztuką dziennikarską – że wszelkie telefony od zwierzchników i polityków bierze na siebie. Wiadomości rzetelnie relacjonowały wtedy również aferę Lwa Rywina. W sejmowej komisji śledczej ją badającej SLD nie miał większości, więc w opisanym w tekście “Wieści” sporze to Sławiński miał rację. Dzięki temu, że przewodniczący tejże Tomasz Nałęcz wybrał merytoryczne prześwietlanie afery a nie lewicowe lojalności koalicyjne (sam wywodził się z Unii Pracy, która miała osobny od SLD klub parlamentarny) dowiedzieliśmy się wtedy tego, co wiemy. Cząstka tej zasługi przypada również Sławińskiemu jako szefowi najliczniej wtedy oglądanego programu informacyjnego. W pierwszym składzie komisji śledczej do zbadania afery Rywina SLD miał czterech członków na dziesięciu, co – nawet z doliczeniem wywodzącego się z innego klubu prof. Nałęcza – większości nie daje. A potem jeszcze ich liczba zmalała w związku z rozłamami na lewicy.
Rekomunizacja – na szczęście ograniczona – Wiadomości TVP nastąpiła nie w 2002 r. kiedy aferę Lwa Rywina ujawniła “Gazeta Wyborcza” z półrocznym zresztą opóźnieniem ani w roku kolejnym, kiedy zaczęła działać komisja śledcza w Sejmie, lecz jeszcze w 1997. Stawia to w nieco odmiennym świetle opisane przez “Wieści” bohaterstwo Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, która aż sześć lat od ponownego przechwycenia sterów programu przez komunistów czekała z decyzją, żeby z Wiadomości i TVP odejść. My we dwóch z Andrzejem Szozdą, wcześniej wiceszefem Wiadomości, podobną decyzję podjęliśmy już w 1997 roku na wiosnę. Dlatego mam teraz prawo z bohaterszczyzny red. Kolendy pokpiwać. Zwłaszcza, że po objęciu kierownictwa Wiadomości przez Piotra Sławińskiego w 2001 r. nastąpiła zdecydowana odwilż w programie, objawiająca się – powiedzmy najprościej – tym, że znów dało się go oglądać, inaczej niż wcześniej w czasach dyrektora TAI Jacka Snopkiewicza i szefa “W” Grzegorza Kozaka.
Pucz z puczystami ale bez autorki, czyli szkoła Świecińskiej bardziej nawet niż Lisa
Zaś Jan Piński zaliczał się w czasach pierwszych rządów PiS w telewizji do ulubionych współpracowników i komentatorów programu red. Ewy Świecińskiej, która później (już “za drugiego PiS” w TVP) zasłynęła jako autorka filmu dokumentalnego “Pucz” o okupacji sejmowej sali przez posłów opozycji. Przy czym dokumentalistka ani razu nie pojawiła się wtedy w gmachu Sejmu, przecież miejscu większości relacjonowanych w filmie zdarzeń.
Sam wielokrotnie krytykowałem nadreprezentację kontynuatorów SLD, a ściślej faworytów szefa Nowej Lewicy Włodzimierza Czarzastego w gabinetach na Woronicza, gdzie TVP ma swoją siedzibę [5]. Nie zaliczam jednak do nich Sławińskiego: jest fachowcem, znawcą sztuki telewizyjnej, w trudnych chwilach pokazał swoją niezależność.
Chociaż zapewne redaktorom “Wieści” niezmiernie trudno przyjdzie to pojąć, napisałem ten tekst całkowicie bezinteresownie. Nie zaliczam się do beneficjentów obecnej władzy w gmachu TVP: nie proponowano mi tam powrotu, ani razu też nie zostałem nawet zaproszony jako komentator do żadnego z programów, co sporadycznie zdarzało się “za pierwszego PiS” a raz nawet “za drugiego”.
Jeśli jednak bezinteresowni, choćby na przekór, nie będziemy – to dziennikarstwo polskie trwale zejdzie na poziom Lisa, Świecińskiej i Pińskiego. Wtedy będziemy sobie nawzajem wymyślać od oprawców, jak już teraz czynią to “Wieści24”.
Czego Państwu ani sobie nie życzę.
[1] Wieści24.pl z 16 kwietnia 2024
[2] por. Tomasz Lis miał rację. Wygraliśmy pomimo sprzedajnych mediów. Wieści24.pl z 24 kwietnia 2024
[3] Wieści24.pl z 16 kwietnia 2024
[4] ibidem
[5] por. Czarzasty kadrowym w TVP. Gruszka.com z 26 stycznia 2024