Wielki wstyd celebrytów

0
137


Luminarze zaszczepili się poza kolejnością. Skoro nie było dodatkowej puli szczepionek oznacza to, że zabrakło ich przez to dla tych, którym się naprawdę należały

Sytuacja, w której w trakcie epidemii wydziela się wytypowaną grupę powszechnie znanych postaci i podaje się jej rzadką szczepionkę pasuje do filmów i powieści science-fiction (lepiej ode mnie rozwinąłby temat znawca tej branży Lech Jęczmyk) ale nie jest zgodna z regułami demokracji, gdzie wszyscy powinni być równi wobec prawa. Tym gorzej więc, że się zdarzyła.

Za zaszczepienie poza kolejką konkretnych osiemnastu osób odpowiada Warszawski Uniwersytet Medyczny, ale za całość walki z pandemią koronawirusa – rząd, który koordynuje ją i ma obowiązek pilnować reguł. Ważniejsza nawet od paragrafów, choć zostały naruszone, pozostaje ocena moralna: w grę wchodzą przecież zachowania osób znanych i lubianych a przy tym wywierających wpyw na innych. 

Celebryci nie tylko wykorzystali swoją pozycję, ale wyjątkowo absurdalnie się tłumaczyli. Nie słychać bowiem o żadnej akcji, promującej szczepienia na koronawirusa, w której mieliby uczestniczyć. Nia da się uwierzyć, że odbywa się ona w ciszy a nie przed telewizyjnymi kamerami, co z samego charakteru powinno wynikać. Prezes Agencji Rezerw Materiałowych zaprzeczył też wersji, że użyto dodatkowych szczepionek. W ogóle nie ma takiej puli – oznajmił Michał Kuczmierowski. Oznacza to, że celebrytom podano dawki przeznaczone dla innych, uprawnionych z “grupy zero”.

Szczepionka pozostaje największą nadzieją Polaków na ratowanie zdrowia własnego i najbliższych w czasie pandemii. Okazuje się nadal dobrem limitowanym. Trwają zapisy. W pierwszej kolejności szczepi się – co zrozumiałe – pracowników służby zdrowia walczących z plagą COVID-19. Dopiero później pora przyjdzie na seniorów i inne grupy, w tym nauczycieli i funkcjonariuszy służb mundurowych. 

Zaszczepieni celebryci nie zaliczają się do żadnej z nich. Sami sobie to załatwili. Ze szczepień poza kolejnością skorzystały  m.in. Maria Seweryn i Anna Cieślak, które przecież seniorkami nie są. Obok wybitnych aktorów jak Krystyna Janda czy Wiktor Zborowski w gronie uprzywilejowanych znaleźli się inni promineci jak były premier Leszek Miller. Pełnej listy wciąż nie ogłoszono. Wiadomo jednak, że znajdzie się na niej Krzysztof Materna, który jako ceniony satyryk powinien podobne podobne praktyki wykpiwać oraz jeden z szefów prywatnej stacji telewizyjnej TVN Edward Miszczak, co powinien z kolei zachęcać podwładnych do ich demaskowania. Stało się jednak inaczej. Utyskujący na co dzień na władzę celebryci skorzystali z prywatnych dojść. Zasada równości została złamana.  

Dawno nie było takiego wzburzenia w sieci. Jeśli internet oddaje nastroje opinii publicznej – to rozgrzały się one pomimo zimowej pory. Głosy broniące uprzywilejowanych należą do rzadkości. Trudno się temu dziwić.

Gdy Polaków przekonuje się do szczepień, zaskarbia zaufanie tych co się boją i nie wierzą, respektowanie czytelnych reguł stanowi konieczność. Trudniej przyjdzie zwalczyć nam zarazę, jeśli w społeczeństwie upowszechni się przekonanie, że nawet wobec niej dzielimy się na równych i równiejszych. 

Zawsze słuchani uważnie artyści mieliby w tej kwestii misję do spełnienia, gdyby ich przedstawiciele nie kierowali się egoizmem, by – niczym w poprzednim ustroju – ominąć kolejkę. Odpowiedzialność spada również na środowiska akademickie, skoro miejscem nagannych praktyk stał się Warszawski Uniwersytet Medyczny. 

Krystyna Janda nie jest aktorką jak wszystkie inne. U Andrzeja Wajdy zagrała dociekliwą dziennikarkę i dokumentalistkę w “Człowieku z marmuru”, zaś w “Człowieku z żelaza” tę samą postać ale w dojrzałym już wcieleniu opozycjonistki i żony strajkowego przywódcy. W nowej Polsce prowadziła teatr prywatny, gdzie bilety kosztowały po 200 zł. Nikt nie miał do tego zastrzeżeń, grywane tam sztuki i aktorstwo warte były wyższej ceny. Opinia publiczna oburzała się, gdy pisowskie państwo odmówiło jej scenie dotacji.

Tym dziwniejsze, że teraz Janda zdecydowała się tak wyjątkowy społeczny kapitał roztrwonić. 

W stanie wojennym bojkot przez aktorów telewizji rządowej – wtedy równie tendencyjnej jak obecnie – stał się dla wielu Polaków drogowskazem, jak się zachować wobec opartej na przemocy władzy. Podobnie przykładnie zachowywały się środowiska akademickie. Inaczej – druga strona. Po katastrofie elektrowni jądrowej w Czarnobylu w ZSRR (w kwietniu 1986 r.) to dla rodzin funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych sekretnie zorganizowano, jeszcze zanim nadano oficjalny komunikat o zdarzeniu, podawanie ochronnego płynu Lugola. Kazano im przy tym podpisywać deklaracje o bezwzględnym zachowaniu tajemnicy. Wiadomo, że to porównanie uwłaczające. Ale dziś samo się nasuwa. Luminarze daleko odeszli od tych wszystkich, których uznaniu własny sukces zawdzieczają.       

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.9 / 5. ilość głosów 9

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here