Opóźnione o jeden dzień za sprawą pandemii zaprzysiężenie nowych ministrów – z wyjątkiem chorego Przemysława Czarnka, którego nominacja w ogóle może ominąć – nie kończy napięć. Wieczorem tego samego dnia wpływowy polityk PiS Krzysztof Sobolewski zapowiedział podział Mazowsza, jeszcze w tym roku. Oznacza to wybory do dwóch sejmików, zapewne przygrywkę do parlamentarnych przed terminem.
Ani premier Mateusz Morawiecki ani jego nowy zastępca w rządzie, chociaż wciąż zwierzchnik w partii Jarosław Kaczyński nie mogą bez końca podgrzewać nastrojów rekonstrukcją gabinetu. Ale odwrócić uwagę od nieskuteczności władzy wobec COVID-19 mają kolejne spory polityczne.Ich zapowiedzią stało się zachowanie prezydenta Andrzeja Dudy podczas ceremonii wręczenia nominacji ministrom. Serdecznie podziękował nie tylko wicepremier Jadwidze Emilewicz ale również ministrowi rolnictwa Janowi Krzysztofowi Ardanowskiemu, który – uprzedzając własną dymisję – w ostatnich dniach urzędowania starał się zapracować na opinię obrońcy polskiej wsi. Zagłosował przeciw piątce Kaczyńskiego, jak nazywa się autoryzowaną osobiście przez prezesa ustawę o ochronie zwierząt, likwidującą w ciągu roku wszystkie hodowle zwierząt futerkowych oraz zakazującą uboju rytualnego. Następca Ardanowskiego Grzegorz Puda referował to w Sejmie, więc skupia na sobie niechęć rolników i hodowców, którzy we wtorek rano – tego samego dnia, gdy nowi ministrowie nominacje odbierali – przyszli pod resort rolnictwa, by ustawić tam wielkie bele słomy. Dużo więcej, nawet kilkadziesiąt tysięcy przyjedzie ich do Warszawy 13 października, gdy nad niefortunną ustawą pracować będzie Senat.
Nie brak przewidywań, że prezydent Duda zawetuje ustawę o ochronie zwierząt albo przynajmniej odeśle ją do Trybunału Konstytucyjnego – to drugie rozwiązanie byłoby aktem wyłącznie symbolicznym, bo trybunałem kieruje Julia Przyłębska, którą prezes Kaczyński sam określił mianem własnego odkrycia towarzyskiego. Za to weto wniosłoby kolejny podział do i tak zaburzonego układu władzy. Kaczyński, wbrew swoim przyzwyczajeniom, pozostawił w rządzie Zbigniewa Ziobrę i powtórnie wpuścił tam, znów na fotel wicepremiera, Jarosława Gowina, chociaż nie poparli piątki ani ustawy o bezkarności urzędników: z tej drugiej PiS musiał na razie zrezygnować.
Nie oznacza to wcale, że rząd po zmianach przetrwa trzy lata. Zapowiedzi polityków PiS zwiastują coś wręcz przeciwnego.
Przewodniczący komitetu wykonawczego partii rządzącej Krzysztof Sobolewski zapowiedział we wtorek wieczorem, że najpóźniej w listopadzie trafi do Sejmu projekt podziału Mazowsza na dwa województwa. Oznacza to konieczność przeprowadzenia rychłych wyborów w każdym z nich. Co więcej – poseł Sobolewski określił mianem fake-newsa pogłoski, że PiS z pomysłu dzielenia największego z polskich województw zrezygnowało.
Dla mieszkańców Mazowsza – jest ich 5,4 mln, więcej niż niektórych państw Unii Europejskiej jak Dania czy Finlandia, stanowi to problem sam w sobie, dla wszystkich innych – zapowiedź ogólnopolskich już przedterminowych wyborów parlamentarnych.
W innym wypadku dzielenie Mazowsza teraz nie miałoby sensu. Walka o region ma sens jako przetarcie struktur. Mazowsze stanie się poligonem walki Kaczyńskiego o taką samodzielną większość w Sejmie, która zwolni go z deprymującego przymusu wiecznego paktowania z własnymi podwładnymi: Zbigniewem Ziobro i Jarosławem Gowinem. Tym razem na listach wyborczych się nie znajdą. Jeśli zaś wystartują sami – nie mają szans, jak dowodzą sondaże. A prezes powalczy o pełnię władzy. Przystając na ich udział w rządzie, nie nabrał wcale pokojowych nawyków. Odłożył tylko rozstrzygnięcia. To prezes, nikt inny, zdecyduje, kiedy wojna wybuchnie.