Zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej – gdy rzut oka na mapę wystarczył, żeby ocenić ówczesne szanse – Polska zawdzięczała współdziałaniu polityków różnych obozów oraz powszechnemu entuzjazmowi, jaki towarzyszył obronie kraju. Niewiele przedtem w I wojnie światowej Polacy walczyli w obcych mundurach, czasem przeciw sobie. W 1920 r. świeżo po odzyskaniu niepodległości kraj wystawił milionową armię.

Polska, o której mówiono, że jest jak łaska Boża – bez granic, prowadziła wówczas sześć wojen równocześnie. Ale ta okazała się najważniejsza. Bolszewicy po wycofaniu się Polaków z Kijowa, który nasze wojska okupowały w kwietniu i maju 1920 r, ale wobec groźby okrążenia musiały się wycofać – latem tego samego roku parli już na Warszawę. Premierem został chłopski przywódca Wincenty Witos. Okazało się to logicznym wyborem. Chłopi stanowili 70 proc składu milionowej armii. 

Witos nie zawiódł wtedy pokładanego w nim zaufania. Jak opisuje autorka jego biografii Małgorzata Olejniczak: “Arystokracja pakowała walizki, żeby wyjechać z kraju, a Witos jeździł wtedy od powiatu do powiatu, pisał odezwy, jak ta z 30 lipca: “Trzeba ratować Ojczyznę. Trzeba jej oddać wszystko, majątek, krew i życie, bo ta ofiara stokroć się opłaci, gdy uratujemy państwo od niewoli i hańby. Zobowiązał się również, że rząd wniesie do Sejmu projekt ustawy o bezpłatnym nadaniu ziemi we wschodnich powiatach szczególnie zasłużonym żołnierzom. Na jej podstawie państwo miało również dostarczyć im drewna na budowę domów. Mniej zasłużonym ziemia i drewno miały być sprzedawane po niższych cenach. Piłsudski popierał ten projekt, uważając, że dzięki temu na wschodniej granicy powstanie coś w rodzaju twierdzy strzeżonej przez tych, którzy swojej ziemi nie odstąpią” [1].

Wraz z objęciem teki premiera przez Witosa ustały masowe dezercje “do żniw”. Wojna stała się ogólnonarodowa. Z licznych przekazów rolnik wiedział już, co go czeka pod rządami bolszewików. Na zajętych już ziemiach najeźdźcy dopuszczali się okrucieństw, jak w Równem przypominających obecne zbrodnie w Buczy czy Irpieniu. Kościoły zamieniali na stajnie i obory.

Rządem kierował Witos, wicepremierem został cieszący się autorytetem wśród robotników lider Polskiej Partii Socjalistycznej Ignacy Daszyński. Funkcję Naczelnika Państwa piastował sam Józef Piłsudski, zachowujący też zwierzchnictwo nad wojskiem. I to zarządzony przez niego “manewr znad Wieprza” przesądził o losach Bitwy Warszawskiej.

Data 15 sierpnia 1920 r. pozostaje symboliczna, Bitwa Warszawska trwała dłużej, spore znaczenie dla wyniku wojny miała też późniejsza operacja niemeńska. Czas ten postrzegamy jednak przez pryzmat symboli, jak śmierć księdza kapelana Ignacego Skorupki czy pobyt Stefana Żeromskiego w charakterze korespondenta wojennego “Na probostwie w Wyszkowie”, z którego zrodziła się broszura pod takim właśnie tytułem, a skąd niewiele wcześniej uciekł niedoszły premier przygotowanego przez bolszewików rządu kolaboranckiego Julian Marchlewski, pozostawiając niezwykły na wojenne czasy rarytas w postaci zapasu cukru w kostkach, który pleban bezzwłocznie zaserwował pisarzowi do podanej herbaty.

Mówiono wprawdzie o “cudzie nad Wisłą”, chcąc tym samym pomniejszyć rolę Piłsudskiego na rzecz domniemanych zasług francuskiego generała Maxime’a Weyganda oraz gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Zdroworozsądkowe stanowisko w tej kwestii przyjął Stanisław Mackiewicz-Cat: “Piłsudski sobie przypisywał autorstwo koncepcji zwycięstwa. I zdaje się, że miał rację. Gdyby tak jednak nie było, gdyby szef sztabu albo wydział operacyjny był autorem koncepcji, to przecież do wodza należała decyzja. W każdym razie należy uznać, że decyzja wodza była trafna, skoro nam dała zwycięstwo, skoro w ciągu dni kilku odwróciła bieg klęski na bieg zwycięstwa.” [2]. Warto zaufać autorowi tych słów, bo lizusem wobec sanacji nie był: niedługo przed klęską wrześniową trafił nawet Mackiewicz-Cat do Berezy Kartuskiej, gdzie w uwłaczających godności ludzkiej warunkach pogrobowcy Piłsudskiego przetrzymywali przeciwników politycznych na mocy decyzji administracyjnej a nie wyroku sądowego.

Zawarty po kolejnej, też zwycięskiej jak warszawska, bitwie niemeńskiej Ryski Traktat Pokojowy oznaczał jednak zarazem porażkę federacyjnej koncepcji Józefa Piłsudskiego. Nierealnej za sprawą trybalnej wrogości Litwinów, bierności Białorusinów i słabości ukraińskiego sojusznika Semena Petlury: tym bardziej, że oprócz “Ukrainy kijowskiej” istniała też przejściowo całkiem nam wroga Zachodnioukraińska Republika Ludowa. 

Zaś na pytanie, dlaczego bolszewicy doszli latem 1920 r. aż do Radzymina i Płocka niektórzy badacze odpowiadają, co najbardziej przekonująco udowodnia Witold Modzelewski, że to Piłsudski ściągnął nam na głowę nieszczęście, realizując faktycznie na Wschodzie koncepcje korzystne dla Niemiec a nie Polski.

Warszawskie zwycięstwo stało się mitem założycielskim międzywojennej Polski. Zupełnie słusznie. Wiązało się bowiem z powszechnym wysiłkiem narodu i z niego wyrosło. Nawet 11 listopada 1918 r. nie spełniał kryterium masowości – ironizowano przecież, że “tak ni z tego, ni z owego, była Polska od pierwszego”. Zdemoralizowanych porażką wojenną żołnierzy niemieckich rozbrajali wtedy stosunkowo mało liczni, choć dzielni i ofiarni peowiacy. Walka nastoletnich Orląt Lwowskich pozostawała pięknym symbolem, ale zarazem trzeba było przyznać, że bohaterskie lwowskie dzieci ginęły, bo starsi żołnierze upili się alkoholem z odnalezionych na bocznicy kolejowej cystern. 

Kult warszawskiego zwycięstwa powracał w najtrudniejszych czasach. Wydane przez NOWĄ w podziemiu “Na probostwie w Wyszkowie” Stefana Żeromskiego oraz broszurkę Marcina Króla “Józef Piłsudski. Ewolucja myśli politycznej” zaczytywali masowo opozycyjni wobec władzy robotnicy i studenci pod koniec lat 70. Strajk w Stoczni Gdańskiej, gdzie nie brakowało czytelników tej “bibuły” (słowo to do polszczyzny wprowadził zresztą 75 lat wcześniej sam Piłsudski) i który w kilkunastoletniej perspektywie zmienić miał na trwałe polityczną mapę świata, rozpoczął się dokładnie w przeddzień 60. rocznicy warszawskiej wiktorii. To oczywiście zbieg okoliczności. Ale zarazem kolejny, jakże wyrazisty symbol.      

[1] Małgorzata Olejniczak. Witos. Wyd. Buchmann, Warszawa 2012, s. 65
[2] Stanisław Mackiewicz-Cat. Historia Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września 1939 r. Pokolenie, Warszawa 1986, cz. I, s. 132-133  

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here