Polskie Stronnictwo Ludowe zakończyło współpracę z grupą Pawła Kukiza. Wcześniej kukizowcy w sprawie uchwały, dotyczącej weta dla budżetu Unii Europejskiej zagłosowali w Sejmie z PiS a nie z PSL za poparciem stanowiska rządowego. Zdaniem zgorszonych ludowców otwiera to drogę do “polexitu”. A PSL chlubi się przecież tym, że przed laty Jarosław Kalinowski załatwił polskim rolnikom dopłaty bezpośrednie, poprawiające sytuację ekonomiczną wsi.

Iskrzyło od dawna. W gronie kukizowców Jarosław Sachajko, powołując się na przykład Szwajcarii, wskazywał na potrzebę współpracy z władzą. Od dawna skłaniał się ku PiS bliski środowiskom związanym z Jarosławem Gowinem były wicemarszałek Stanisław Tyszka. Zaś sam Kukiz rzadko pojawiał się w Sejmie i sprawiał wrażenie zagubionego. Odejdą z klubu PSL-Koalicji Polskiej nie wszyscy związani z nim politycy: Agnieszka Ścigaj w kwestii weta w UE zagłosowała z ludowcami nie z kukizowcami. Jak się wydaje, wiedziała co robi. 

Przed pięciu laty popularny rockman Kukiz miał w wyborach prezydenckich 20 proc poparcia, a w parlamentarnych idąc z własną listą uzyskał 9 proc. Teraz zostaje mu 5 posłów. Okazuje się więc kolejnym po Grzegorzu Napieralskim oraz Januszu Palikocie liderem politycznym, który przesadnie zaufał własnej popularności i roztrwonił uzyskany dorobek.

Przed ponad rokiem sojusz PSL i Kukiz’15, wzmocniony umową z przedsiębiorcami ze środowisk ekonomisty Dariusza Grabowskiego i admirała Marka Toczka stał się jedyną nową jakością w kampanii wyborczej. Słabnącej formacji piosenkarza pozwolił na wprowadzenie własnych przedstawicieli do Sejmu, zaś PSL pomimo marnych sondaży uzyskało również od wyborców premię za jedność. Prawie 9 proc poparcia przyniosło Koalicji Polskiej 30 mandatów. Teraz 25 posłów pozostaje z prezesem Władysławem Kosiniak-Kamyszem i jego partią. Lider ma jednak za sobą fatalną porażkę w wyborach prezydenckich, kiedy to liczył na drugą turę, a skończyło się na wyniku niewiele ponad 2 proc, bo umiarkowanych wyborców przejął Szymon Hołownia. Przy urnach objawiło się zmęczenie klasą polityczną kojarzoną z parlamentarnymi grami, nie pomógł nawet wizerunek prezesa jako lekarza zatroskanego brakiem odpowiedzalności rządzących wobec pandemii. 
Szansą na odbudowę potencjału PSL pozostaje odnowienie sojuszu z przedsiębiorcami oraz odrabianie strat na polskiej wsi, boleśnie rozczarowanej do PiS za sprawą zarzuconej w ostatniej chwili “piątki Kaczyńskiego” – nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, zakładającej likwidację hodowli zwierząt futerkowych z wyjątkiem królików oraz zakazanie uboju rytualnego bydła.

Gdyby te regulacje wprowadzono, samo wygaszenie farm futrzarskich kosztowałoby polską wieś ok. 10 tys miejsc pracy, głównie w najskromniejszych i najmocniej dotkniętych przez transformację ustrojową regionach (np. w okolicach Białobrzegów radomskich). 

Poseł z Podlasia Lech Kołakowski, który opuścił klub PiS na znak protestu przeciwko wrogiej wobec wsi polityce nie wyklucza, że pójdzie za nim jeszcze nawet 10 kolegów. Gdyby tak się stało, nawet ewentualny dopływ posłów od Kukiza nie gwarantowałby formacji rządzącej zachowania parlamentarnej większości. Maszynka do głosowania PiS pracowała przez 5 lat i właśnie się zacina. Żadna decyzja rockmana od ręki jej nie naprawi. Kukiz bardziej sam dziś potrzebuje pomocy niż jej w stanie komukolwiek udzielić.    

Poza wszystkim innym wyjątkowo trudno przychodzi sobie wyobrazić Pawła Kukiza, wiecznego indywidualistę i facecjonistę w roli zdyscyplinowanego podwładnego przewodniczącego Ryszarda Terleckiego. Bardziej prawdopodobne pozostają rozwiązania pośrednie, federacyjne. Kukiz jednak – jeśli użyć jego własnego języka – znalazł się na głębokim politycznym aucie. Niewiele już ma do zaoferowania. Koalicja z PSL może się okazać ostatnią, jaką skutecznie zawarł.

Zaś PSL ma przed sobą bez porównania więcej możliwości, z kaptowaniem rozczarowanych posłów PiS włącznie. Jak się wydaje, Kosiniak-Kamysz powróci jako poważny gracz polskiego życia publicznego, jeśli jego podwładni nie ograniczą się do rachowania sejmowych mandatów i otworzą stronnictwo na nowe środowiska społeczne, nie znajdujące własnej reprezentacji. Takiej empatii zabrakło w wyborach prezydenckich, więc okazały się przegrane. Jednak gdy rok wcześniej do Sejmu ludowcy szli szerokim frontem i potrafili słuchać innych, zostali za to przez wyborców nagrodzeni. Teraz nie stoją więc naprawdę przed dylematem, na co się zdecydować, tylko jak lekcję jedności ale i pokory odrobić jak najlepiej. Zwłaszcza, że termin wyborów pozostaje nieznany, a jeśli wyznaczy go kaprys Jarosława Kaczyńskiego, zyska ten, kto przygotuje się najwcześniej.       

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 10

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here