Politycy robią wiele, żeby nas do tych wyborów zniechęcić. Ale tego dnia to my mamy głos i prawo, żeby z niego skorzystać. Role się odwrócą: w niedzielę my staniemy się siłą sprawczą, a oni będą nerwowo obgryzali paznokcie przed telewizorami.
Jeszcze niedawno, zanim odwołano pierwotny termin majowy, można się było obawiać o uczciwy przebieg głosowania. Przesunięcie pierwszej tury na koniec czerwca i przywrócenie możliwości oddania głosu w komisji a nie tylko korespondencyjnie uśmierza te lęki. Oczywiście wciąż można sobie wyobrażać czarne scenariusze, na przykład taki, w którym wobec przewagi opozycyjnego Rafała Trzaskowskiego w sondażach między pierwszą a drugą turą władza wprowadza stan wyjątkowy, uzasadniany wzrostem zachorowań na koronawirusa – ale nic nie wskazuje na to, żeby podobna awantura miała się rządzacym opłacać. Opinia publiczna nie straciła bowiem prawa głosu, pozostaje pytanie w jakiej mierze Polacy z niego skorzystają.
Zawodowi politycy zniechęcają jak mogą. Odkąd głównym rywalem urzędującego prezydenta z obozu PiS Andrzeja Dudy stał się ponownie pretendent z Platformy Obywatelskiej prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski po wycofaniu się Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – kampania przybiera kształt wymiany ciosów. Niestety również dosłownej: podczas mityngu opozycyjnego kandydata w Dębicy doszło do przepychanek, w trakcie których ucierpiała posłanka PO Agnieszka Pomaska.
Odpowiedzialność za każde naruszenie porządku ponosi władza, bo to ona sprawuje kontrolę nad policją i innymi służbami. Winą za podgrzewanie napięcia obarczeni są jednak politycy obu głównych obozów – wierzą bowiem, że stopniowanie emocji pozwoli im przekształcić kampanię w rodzaj meczu i tym samym wyeliminować konkurentów spoza wielkiej dwójki.
W niedziele 28 czerwca nie idziemy jednak wcale – to mylne wrażenie – na plebiscyt, w którym ocenimy rzadzących. Nie zagłosujemy wtedy w referendum nad przyszłością świadczenia 500plus, jak chciałoby w swoim przekazie PiS, ani oceniającym nieprawości rzadzących w sferze łamania praworządności jak wolałaby PO.
Wybierzemy głowę państwa. Prezydenta, który – znów wbrew wdrukowanym naprędce krzywdzącym stereotypom – nie musi wyłącznie pozostawać strażnikiem żyrandola. Dysponuje bowiem prawem inicjatywy ustawodawczej, może zgłaszać dobre projekty, ułatwiajace walkę z COVID-19, likwidację jego kryzysowych następstw w gospodarce czy powściągnięcie korupcji, rozpasanej zwłaszcza od pięciu lat. Prezydentowi przysługują rozległe uprawnienia w kwestii bezpieczeństwa państwa, polityki zagranicznej i wojska. To, że akurat Andrzej Duda z nich nie korzystał, stanowi jego polityczny wybór. Za to go również 28 czerwca ocenimy. Mamy też swobodną możliwość porównania jego wyborczej oferty z innymi. Ale nie tylko z tym, co głosi Rafał Trzaskowski, bo nikt mu nie przyznał uprzywilejowanego statusu.
We Francji – najstabilniejszej i najlepiej funkcjonującej europejskiej demokracji – w pierwszej turze wyborów obywatele zwykli głosować na kandydata najbliższego ich przekonaniom i właściwej im wizji państwa. Dopiero w drugiej – na tego, którego uznają za najlepiej pasującego do wymogów i realiów tamtejszej prezydentury. A uprawnienia głowy państwa we Francji są rozleglejsze niż u nas.
Ani Duda ani Trzaskowski nie dokonali w tym wyścigu niczego nadzwyczajnego. Niech więc porzucą teraz moralny szantaż. Wprost przeciwnie, to Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz czy nawet lekceważony wcześniej Krzysztof Bosak wraz ze swoimi sztabami wykazali się większą od obu grubych ryb pomysłowością i okazaną wyborcom empatią.
Samozwańczych liderów nie weryfikują tylko sondaże. Ich prawdziwe poparcie odda dopiero wynik wyborcze.
W niedzielę 28 czerwca nie głosujemy dla liderów partyjnych, sztabowców ani badaczy opinii – lecz dla siebie.
Jeszcze niedawno wspólnie walczyliśmy o to, żeby nie dać sobie ukraść tych wyborów. Teraz zaś – żeby nie pozwolić ich sobie obrzydzić. Polityka pozostaje daleka od naszych marzeń i oczekiwań, ale nie jest aż tak paskudna, jak wynika z partyjnych przekazów dnia. W dniu wyborów zyskujemy kolejną okazję, żeby to udowodnić.