Czy nasze wykształcenie kierunkowe pokrywa się z wykonywanym zawodem? Czy każda dobrze wykonywana praca ma w naszym społeczeństwie taką samą wartość? Czy wraz z rosnącym odsetkiem osób z wyższym wykształceniem jesteśmy rzeczywiście społeczeństwem bardziej wyedukowanym, stojącym na wyższym poziomie cywilizacyjnym? Odpowiedzi na powyższe pytania pozwolą nam lepiej zrozumieć sytuację na rynku pracy czy mentalność społeczeństwa w podejściu do pracy traktowanej jako wartość sama w sobie.
W okresie transformacji ustrojowej w Polsce na skutek gwałtownego wzrostu poziomu bezrobocia i upadku polskiego przemysłu rozpoczął się proces znaczących zmian w kształceniu zarówno na poziomie szkoły średniej jak studiów wyższych. Panaceum na bezrobocie miało być posiadanie tytułu magistra, który miał stać się przysłowiową furtką do bram pracowniczego raju. W tym celu ograniczono liczbę szkół średnich o profilu technicznym oraz zawodowym jak i szkół zawodowych. Zwiększono za to liczbę szkół i klas o profilu licealnym. Cel był jasny zdać maturę i pójść na studia i zostać magistrem.
No właśnie magistrem, ale jakiego kierunku? To było bez znaczenia jakiego byle mieć upragniony papier. W efekcie bardzo gwałtownie rósł w Polsce odsetek osób z wyższym wykształceniem, sytuując Polskę w ścisłej europejskiej czołówce. Interes zwietrzyły prywatne uczelnie, które zaczęły masową produkcję magistrów, ludzi którzy otrzymywali za pieniądze tytuł magistra, którzy w okresie II RP czy PRL-u mieliby problem ze zdaniem matury.
Jakież było rozczarowanie rzeszy młodych ludzi i ich rodziców kiedy okazywało się, że na skutek tak gwałtownego przyrostu odsetka magistrów posiadanie tego tytułu nie gwarantuje pracy, nie tylko w obszarze kierunkowego wykształcenia, ale również nie gwarantuje żadnej pracy, którą można by uznać za godną kogoś z tytułem magistra. Masowa produkcja politologów i marketingowców zakończyła się porażką. Rozczarowani młodzi ludzie mieli wysokie aspiracje, które zderzyły się z brutalną rzeczywistością rynku pracy. W efekcie część magistrów musiała szukać pracy fizycznej, pracować jako kasjerzy w sklepach albo wyjechać w poszukiwaniu pracy na Zachód.
Praca jako wartość
Skalę frustracji pogłębiało podejście do pojęcia pracy jako wartości w samej sobie, bez względu na jej rodzaj. W Polsce przyjęło się deprecjonować pracę fizyczną i traktować ją jako przejaw degradacji społecznej. Dlatego znaczna część społeczeństwa ma bardziej pozytywny stosunek do bezrobotnego, któremu nie chce się pracować i szuka możliwości otrzymania wsparcia ze strony pomocy społecznej niż kogoś, kto pracuje w sklepie na przysłowiowej kasie.
Nie szanuje się pracy jako wartości samej w sobie, a przecież święty Kościoła Katolickiego Josemaría Escrivá głosił poogląda wg którego każda dobrze wykonywana praca może być drogą do świętości, bo każda praca jest dla ogółu społeczeństwa potrzebna. Istnieje w Polsce potrzeba przewartościowania postrzegania roli znaczenia pracy zarówno w wymiarze indywidualnym jak i zbiorowym. Rodzice powinni wychowywać swoje dzieci wpajając im poszanowanie dla każdej pracy ludzkiej.
Prestiż rzemieślnika
Otrzeźwienie przyszło dopiero po blisko dwóch dekadach. Zaczęto dostrzegać potrzebę kształcenia na poziomie średnich szkół technicznych i zawodowych. Dostrzeżono, że dobry rzemieślnik może zarabiać lepiej niż magister politologii, a nawet pracownik naukowy uniwersytetu. Zamiast kształcić armię humanistów, zaczęto promować uczelnie techniczne i technika. Dobre średnie wykształcenie zawodowe, odpowiadające potrzebom rynku pracy powinno być fundamentem w procesie kształcenia.
Czas na reformę samorządów, trzeba rozwiązać powiaty
Reforma najbardziej sprawdziła się na poziomie gmin, choć i te często borykają się z zadłużeniem głównie z tytułu zaciągania kredytów na wkład własny potrzebny do realizacji projektów z funduszy europejskich.
W Zachodniej Europie istnieje system promowania kształcenia zawodowego i rzemieślniczego wśród młodzieży w ramach którego odbywają się międzynarodowe zawody pod nazwą Euroskills. Udział w zawodach jest w krajach zachodnich dofinansowywany przez właściwe ministerstwa. Kiedy chęć udziału w zawodach zgłosiły polskie drużyny, okazało się, że kosztów ich przygotowań i udziału w zawodach nie chciało pokryć żadne nasze ministerstwo, bo nikt nie był zainteresowany promocją kształcenia zawodowego w takiej formie.
Kończyć studia powinni tylko ci, którzy rzeczywiście czują potrzebę samorozwoju jako takiego oraz posiadają odpowiedni poziom wiedzy, żeby się na nie dostać. Doskonałym przykładem podejścia do rynku pracy i trendów w wykształceniu jest system jaki panuje w Norwegii. W tym skandynawskim kraju państwo kładzie duży nacisk, na to żeby jak najliczniejsza część społeczeństwa miała wykształcenie średnie, natomiast studia kończą ci, którzy czują potrzebę samorozwoju.
Problem obrazują doskonale spostrzeżenia polskich pracodawców którzy zwracają uwagę na sytuację, w której młodzi ludzie po studiach z tytułem inżyniera, posiadają mniejszą wiedzę techniczną w danej specjalizacji, niż ktoś kto ukończył technikum w PRL-u.
Wzrost odsetka osób z wyższym wykształceniem powinien też się przełożyć na na poziom polskiej nauki i badań. Niestety się nie przekłada, co potwierdza tylko słuszność opinii w zakresie rzeczywistego poziomu wykształcenia „masowych” magistrów, licencjatów i inżynierów. Lepiej byłoby gdyby państwo przeznaczało większe nakłady na badania naukowe, niż na dofinasowanie produkcji niedouczonych papierkowych magistrów. Oczywistym jest, że tempo rozwoju współczesnego świata wymusza na nas potrzebę przekwalifikowywania się, to proces nieunikniony, chodzi jednak oto żeby tych przekwalifikowań było jak najmniej i nie były konieczne tuż po ukończeniu studiów.
Dzięki temu oszczędności poczyni zarówno budżet państwa, nasze kieszenie jak i przyczyni się to wzrostu wydajności w pracy oraz podniesie poziom satysfakcji z wykonywanej pracy. Widać pewien postęp w długofalowej polityce ministerstw: Edukacji Narodowej oraz Nauki i Szkolnictwa Wyższego, dotyczącej kierunków oraz sposobu kształcenia zawodowego, ale do ideału w tym względzie daleka droga.
Proponujemy także tekst Wojciecha Błasiaka:
Powolna zapaść oświatowa Polski a nowe wybory parlamentarne
Trwa zapaść oświatowa Polski. Chowane są roczniki młodych ludzi, z potencjałem kulturowym uniemożliwiającym sprawne funkcjonowanie obywatelskie i zawodowe.
Rzemieślnicy są dla polityków planktonem gospodarczym.