Decyzja rządu o zamknięciu cmentarzy na trzy świąteczne dni godzi w polską tradycję oraz w ludzi starszych, dla których nie są to dni byle jakie ani zwyczajne. Jednym słowem w to, na co PiS najchętniej się powołuje. Seniorzy, a im najbardziej zależy na odwiedzaniu grobów bliskich, nie wyjdą na ulice protestować, a tylko tego władza się boi.
Gdy tylko Mateusz Morawiecki ogłosił, że cmentarze zostaną zamknięte w przeddzień Wszystkich Świętych, na to święto oraz na Dzień Zaduszny – ludzie co oczywiste i zrozumiałe natychmiast ruszyli na cmentarze, żeby zdążyć… w tym wypadku nie przed Panem Bogiem tylko przed panem premierem i jego restrykcjami. Wszędzie potworzyły się zatory. Tłum, który potencjalnie rozłożyłby się na trzy dni skumulował się w jeden wieczór. Nie potrzeba epidemiologa by objaśnić jak nagły i masowy marsz do nekropolii wpłynie na statystyki zachorowań. Morawiecki swoją decyzję ogłosił lastminute w piątek po południu. Jak większość rozstrzygnięć tej ekipy – również i to da się podsumować słowami: nie pomyśleli.
Bywają lekarstwa gorsze od samej choroby. Premier być może chciał dać do zrozumienia, że sytuacja w walce z koronawirusem przedstawia się dużo gorzej, niż głoszą oficjalne komunikaty. Zostało to odczytane inaczej: ludziom znowu się coś odbiera. Czczenie zmarłych, mistyczny kontakt z bliskimi, którzy odeszli w polskiej kulturze stanowi zaś istotny rozdział, wystarczy przypomnieć rolę tego wątku w dramacie narodowym: “Dziadach” Adama Mickiewicza. Po wojnie tylko dwóch liderów politycznych o tym zapomniało: Władysław Gomułka, zdejmując “Dziady” z afisza i Mateusz Morawiecki, zamykając cmentarze na trzy świąteczne dni.
Dostępu do grobów bliskich nikt Polakom nie ograniczał nawet w stanie wojennym. Rzeczywiście pojawił się wtedy przed dniem Wszystkich Świętych żart, że władza zamknie cmentarze, żeby… uniemożliwić kontakty z podziemiem. Ale była to wyłącznie anegdota, w stylu czarnego humoru tamtych czasów. W tym roku Polacy masowo zostawiali znicze i chryzantemy przed zamkniętymi bramami cmentarzy. W podwarszawskich Ząbkach ktoś nekropolię otworzył. Ludzie zwyczajnie gromadzili się tam przy grobach.
Podjęta w ten sposób decyzja przynosi również ogromne straty producentom zniczy czy sprzedawcom spod cmentarzy, którzy przez cały rok pracują na zyski w paru świątecznych dniach – a alternatywą dla zarobków w tej branży pozostaje opieka społeczna.
Ogłaszając zakaz wstępu na cmentarze premier chciał zapewne również negatywnie nastawić opinię publiczną do uczestników masowych demonstracji antyrządowych: oni mogą gromadzić się na ulicach, a nam zabrania się odwiedzić grobów bliskich.
Morawiecki wzywa osoby starsze, żeby nie wychodziły z domów, chociaż dla społeczeństwa i samej władzy byłoby lepiej, aby ten apel adresował do “narodowców” i “kibiców”, których poparcie okazane PiS na warszawskich ulicach w formie rac, petard i rękoczynów otwarcie kompromituje tę ekipę, bo podobnie jak palec Lichockiej czy bluzgi Tarczyńskiego demaskuje jej lumpenproletariackie inklinacje. Niewiele jest środowisk w Polsce, w których nie szanuje się grobów, miejsc pamięci i tradycji. Dawna partia smoleńskiego mitu pokazuje jaki jest naprawdę jej stosunek do kultury i przeszłości.
Premier apeluje do seniorów, żeby pozostali w domach, chociaż wszyscy pamiętają jak Jarosław Kaczyński odwiedzał groby wtedy, gdy cmentarze były zamknięte korzystając z uprzywilejowanego statusu. Jak w “Folwarku zwierzęcym” George’a Orwella są równi i równiejsi. Polacy pamiętają też miesięcznice bez maseczek, gdy innym za ich brak solono mandaty.
Przy okazji Wszystkich Świętych ten rząd pokazał, że… dla PiS nie ma nic świętego.