Pożegnanie Michała Janiszewskiego (1954-2025)
Był posłem dwóch kadencji, ale sprawowanie mandatu – chociaż mocno się do niego przykładał – w żadnej mierze nie wyczerpuje roli, jaką Michał Janiszewski pełnił w życiu publicznym. Okazał się pomysłodawcą i wykonawcą mnóstwa dobrych projektów – od czasów Konfederacji Polski Niepodległej w której reprezentował nurt robotniczy, blisko związany z zakładami pracy, twierdzami oporu z lat 80, poprzez pracę w Akcji Wyborczej Solidarność jednoczącej wiele inicjatyw antykomunistycznych i centroprawicowych.
Najnowszym i być może najdonioślejszym jego dziełem okazał się Instytut Historii Nurtu Niepodległościowego im. Andrzeja Ostoi-Owsianego. Kierowany teraz przez Andrzeja Chyłka, zajmuje się promowaniem dziejów najnowszych bez zacietrzewienia cechującego Instytut Pamięci Narodowej czy społeczno-politycznej tendencji właściwej Europejskiemu Centrum Solidarności. Wydaje książki i organizuje debaty.
Wielką markę zyskał sobie już w czasach, kiedy w rozmowach w zamkniętych pomieszczeniach z zasady nie wymieniało się nazwisk, bo czasem ściany miały uszy. W drugiej połowie lat 80. jako działacz Organizacji Akademickiej KPN i redaktor rozchodzącego się w podziemiu “Orła Białego” oraz współpracownik “Gazety Polskiej” (już po zmianie ustrojowej ten ostatni tytuł, nawiązujący do sanacji i międzywojnia, przywłaszczył sobie Piotr Wierzbicki) – wiedziałem doskonale, że “u Miśka na Tarchominie” załatwia się niezmiernie ważne sprawy. Związane z poligrafią, drukiem i kolportażem. Nazwisko i sympatyczne sarmackie oblicze tej na wpół już legendarnej postaci poznałem dużo później, chociaż oczywiście na długo przed zmianą ustrojową. Janiszewski zaliczał się do tych, którzy działali w podziemnej Solidarności, był zresztą za to represjonowany, ale z czasem zakładowe struktury związkowe przestały mu wystarczać. Później w KPN koordynował m.in. całą robotę związaną z Wydawnictwem Polskim.
Mandat poselski zdobył w pierwszych wolnych wyborach w 1991 r, kiedy to KPN wprowadziła do Sejmu trzecią co do wielkości reprezentację. W społeczeństwie narastało bowiem zmęczenie rządami obozu Solidarności, zza pielęgnowanego pokazowo przez prof. Bronisława Geremka etosu wyglądał już Leszek Balcerowicz ze swoim planem schładzania gospodarki, a wielkie zakłady pracy, niedawne ostoje dumnego Związku – jeden po drugim zamykano lub sprzedawano za bezcen. Konfederacja Polski Niepodległej odpowiedziała wtedy na prospołeczne zapotrzebowanie, a jej liderzy – w odróżnieniu od Adama Michnika – nie bratali się z gen. Wojciechem Jaruzelskim. Jednym ze współtwórców doskonałej kampanii wyborczej jesienią 1991 roku był właśnie Michał Janiszewski. Zwolennicy KPN chodzili wtedy od drzwi do drzwi i tam, gdzie im otwierano – zdobywali wyborców. W Lublinie i Gliwicach najwięcej spośród wszystkich ugrupowań.
Rubaszny i sympatyczny, trochę brat-łata, urodzony organizator, potrafił łączyć ludzi i inicjatywy, kojarzyć poglądy i struktury. Czasem narzekał, jak wielki kłopot sprawia mu wysyłanie niezliczonych niezbędnych w tej pracy sms-ów. – Paluchy mam za grube – skarżył się wtedy. Analogowo czy cyfrowo, obojętne, wszystkie sprawy załatwiał dwa razy szybciej niż inni. Niespożyty w działaniu, spokój odnajdował na wsi pod Łochowem, do której przeprowadził się z wielkomiejskiego blokowiska, Znał wszystkich sąsiadów a oni jego.
Nawet, gdy poróżnił się już politycznie z Leszkiem Moczulskim – stając się założycielem konkurencyjnej Konfederacji Polski Niepodległej – Obóz Patriotyczny, respektował słynną ukutą przez Przewodniczącego formułę, że w polityce działać wypada “dla zasad, nie dla posad”. Jako poseł AWS, wybrany w 1997 r., w rok później odszedł z klubu parlamentarnego Akcji po tym, gdy stamtąd wykluczono Adama Słomkę.
– Nie honor zostawać, gdy nam szefa wyrzucają – tłumaczył później.
Od kilkunastu lat budował Instytut Historii Nurtu Niepodległościowego im. Andrzeja Ostoi-Owsianego. Wydał m.in wraz z oficyną Akces biografię patrona, pisma zbiorowe Józefa Piłsudskiego w formacie reprintu międzywojennego wydania, monografię Marka Michalika i Karola Chylaka o łódzkiej KPN oraz mnóstwo innych pożytecznych i użytecznych publikacji.
Po raz ostatni spotkałem go na pogrzebie Leszka Moczulskiego. Teraz przypomina się trochę wiersz Tomasza Jastruna: “Armia Krajowa odchodzi. Nie w boju. Na raka i wieńcowe choroby”. Dziś to samo można powiedzieć o starszym pokoleniu Konfederacji Polski Niepodległej, Nie ulega wątpliwości, że następcy zadbają o dobrą pamięć o Michale Janiszewskim, skoro okazał się tak doskonałym strażnikiem pamięci o innych.