Złapani między kasą a barem

0
44

Żadnych złudzeń: politycy nie zostawią fachowcom walki z pandemią, jak pokazała dymisja większości Rady Medycznej ani też nie posłuchają rad dotyczących gospodarki, jak udowadnia dalsze lansowanie Polskiego Ładu pomimo negatywnych skutków jego regulacji dla przedsiębiorczości. Nie zaprzestaną też traktowania jak łupu spółek Skarbu Państwa. Za to powściągnięcie gorszących zachowań obyczajowych wydaje się w ich własnym interesie, bo wraz z niedawną podwyżką wynagrodzeń – w trakcie pandemii bezprecedensową – wytworzyć mogą mieszankę piorunującą. A wtedy, jak już raz się zdarzyło w 2001 r. wiatr historii poprzewraca partyjne szyldy, co nie musi oznaczać natychmiastowej zmiany na lepsze. Ale wymianę poselskiego składu na Wiejskiej – na pewno.

Osławione TKM (teraz, k… my – gdy to powiedział, brzydkie słowa jeszcze się kropkowało) Jarosława Kaczyńskiego odnosić się miało wprawdzie do przeciwników politycznych, jednak ta charakterystyka sprzed ćwierćwiecza znakomicie da się zastosować do obecnej większości. Podobnie prezes partii rządzącej wytyczył pewien tok rozumowania inną wypowiedzią, kiedy nadmienił, że najlepszym moment jego aktywności w Sejmie (chodziło o zamierzchłą już kadencję 1997-2001) stanowi comiesięczna wizyta w kasie. Jak wiadomo, konta nie miał, bo bał się, że go ktoś mu tam lewe pieniądze wpłaci, co też specyfikę umysłowości lidera oddaje. Jeszcze wcześniej Kaczyński z rozbrajającą szczerością oznajmiał, że gdy ma gabinet i sekretarkę, ułatwia mu to działanie. I że ambicją polityka, a siebie jak zwykle miał na myśli bo jego egotyzm pozostaje znany, jest objęcie funkcji premiera – co zresztą mu się udało, chociaż okazał się (w latach 2006-7) zapewne najgorszym szefem rządu od czasów Felicjana Sławoja-Składkowskiego, co utrwalił się co prawda w pamięci zbiorowej staraniami o higienę na wsi, ale karierę zakończył w niesławie ucieczką szosą na Zaleszczyki.  

Kapitan, co pierwszy ucieknie

Dominujące cechy charakteru lidera tak chętnie odwołującego się do tradycji solidarnościowej, chociaż wielkim działaczem opozycji nigdy nie był (co roku demonstranci pod jego willą zgodnie z prawdą skandują: 13 grudnia spałeś do południa), wychwycił Andrzej Kieryłło w nie zrealizowanym jeszcze scenariuszu komedii filmowej “Trzy kule”, gdzie reporterka telewizyjna relacjonuje:

“Otóż jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, kancelaria Prezesa otrzymała niebezpieczną przesyłkę. Za chwilę rozpoczyna się ewakuacja kancelarii. Prezes jak przystało, jak kapitan tonącego okrętu z całą pewnością opuści budynek jako ostatni.
Za plecami reporterki zaczyna się zamieszanie.
Reporterka: Mam informację, że zaczyna się ewakuacja. Prezes opuści budynek jednak jako pierwszy” [1].     

Nie chodzi tylko i wyłącznie o jednego polityka i formację rządzącą, wyobcowanie mandatariuszy i ich izolowanie od problemów zwyczajnego Polaka znajduje wyraz w codziennych zachowaniach opozycji. Niedawne zachowanie w sali obrad Bartłomieja Sienkiewicza – posła mającego za sobą ciekawą i bezsporną opozycyjną biografię i staż w służbach specjalnych zakończony podpułkownikowskimi szlifami – pokazuje, jak głęboko została zainfekowana obyczajowość wybrańców narodu. Sejm nie obraduje bowiem codzienne, a gdy to już ma miejsce, warto zapewne powstrzymać się od wprowadzania się w stan wzbudzający konieczność interwencji klubowych przełożonych i uzasadnioną ciekawość mediów.

Gorzej gdy przewodniczący klubu do którego przynależy Sienkiewicz, Borys Budka nie dalej niż parę miesięcy temu zaniedbał sejmowe prace (również tamtego feralnego dla polityka PO-KO dnia wysoka izba obradowała i to nad wcale nie drugorzędnymi informacjami prezesa NIK Mariana Banasia) na rzecz zakrapianej imprezy z udziałem posłów PiS Marka Suskiego oraz Łukasza Szumowskiego, z których pierwszemu jego formacja przypisuje oficjalnie zamiar wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej drugiemu zaś zarabianie w pandemii na ludzkim nieszczęściu. Z woli Donalda Tuska po enigmatycznym czasie zawieszenia Budka na stanowisku przewodniczącego klubu Koalicji Obywatelskiej pozostał zaś charyzmatyczny lider partii okazaną skompromitowanemu szefowi posłów wyrozumiałość próbował tłumaczyć żartami o własnej teściowej, co się miała za nieszczęśnikiem ująć. Nie wszystkich bawią.

Biesiadowanie Budki na urodzinach pisowskiego propagandysty Roberta Mazurka z politykami ugrupowania rządzącego w dodatku w przeddzień ważnej konwencji własnej partii wystawia na szwank jego opinię wśród elektoratu, ale wśród twardych wyborców PiS podobny dyskomfort budzi na pewno bratanie się Suskiego czy Szumowskiego z szefem sejmowej reprezentacji pogardzanych liberałów. Niedaleko Sejmu dyżurują przecież pikieciarze z tej grupy, dzierżący transparent: “Chcesz być sługą Niemca, Ruska, głosuj na Donalda Tuska”.

Polskie ZOO… i już

Posłanka PiS Joanna Lichocka zasłynęła obelżywym lumpenproletariackim gestem wystawienia palca w sejmowej ławie po ważnym głosowaniu, gdy przyznano rządowej telewizji środki, które opozycja proponowała dać na walkę z chorobami nowotworowymi. Podobnie jak Budka nie poniosła konsekwencji, nawet naganę jej cofnięto. Znowu jednak przykład idzie z góry, skoro Jarosław Kaczyński wdrapał się na mównicę “bez żadnego trybu” (skoro przedstawia się jako prawnik, mówić tak nie powinien) by nawymyślać oponentom od kanalii, co mu brata zamordowały. 

Pojmowanie Sejmu jako “polskiego ZOO” datuje się od czasu pamiętnego programu satyrycznego z czasów pierwszej demokratycznej kadencji. Gorzej, że publiczne zgorszenie na Wiejskiej kosztuje podatnika coraz więcej. W dobie pandemii, po nieudanych próbach dogadania się szefów dwóch największych klubów Ryszarda Terleckiego (PiS) oraz Borysa Budki (KO), które storpedowali ich bardziej ideowi podwładni – bocznymi drzwiami, bo na mocy rozporządzenia prezydenckiego, wprowadzono podwyżkę dla posłów, senatorów i całej “erki” jak w slangu urzędniczym określa się ścisłe grono uprzywilejowanych. Andrzej Duda jak wiadomo znajduje się już w trakcie drugiej kadencji a o trzecią i tak starać się nie może, więc wziął na siebie niepopularne rozwiązanie. Z czasów nieudanego paktu Terlecki-Budka zapamiętaliśmy za to paplaninę posłanki KO Barbary Nowackiej, uzasadniającej podwyżkę dla tak szerokiego grona faktem, że… prezydentowa nie ma pensji, choć powinna, pomimo że akurat o ten szczegół nikt niefortunnej posłanki nie pytał.           

Polacy postrzegają na co dzień gorszące zachowania polityków co umacnia ich w przekonaniu, że życie publiczne to rzecz marnej jakości, zaś to ostatnie… nabiera charakteru samospełniającego się proroctwa bo rzutuje na nikły udział w wyborach, przez co mandat wybrańców a w ślad za tym jakość parlamentu okazują się jeszcze słabsze. Nie dzieje się tak na szczęście na wszystkich szczeblach, bo samorząd – szczebel władzy bliższy obywatelom i lepiej im znany – cieszy się w dostępnych badaniach opinii publicznej nawet dwa razy lepszymi niż posłowie i senatorowie. 

Trudna sztuka… utrudniania

Tym ostatnim nie przeszkadza wcale powszechne przekonanie o marności rodzimej polityki. Ani wrażenie, że pozostaje nieciekawa i bezbarwna. Pogodzenie się z takimi osądami nie stanowi to wyłącznie przywary tych, co w Polsce ją uprawiają. Jak zauważał bowiem amerykański pisarz David Foster Wallace: “jeśli zapalne kwestie polityki rządów da się przedstawić jako dostatecznie trudne i nieogarnialne, rządzący nie będą musieli nic ukrywać ani posuwać się do przemilczeń, ponieważ nikt niezaangażowany w to bezpośrednio nie poświęci im dostatecznie dużo uwagi, żeby mógł namieszać” [2]. Polityka stanie się tym samym jak w starożytnym Egipcie co znamy z “Faraona” Bolesława Prusa domeną kapłańskiej kasty, tyle, że starożytni przedstawiciele tejże umieli chociaż zaćmienia Słońca przewidywać zaś współcześni depozytariusze tajemnic życia publicznego kłopot mają czasem nawet z poprawnym wciskaniem guzików w sali obrad przy głosowaniach nawet jeśli znajdują się w stanie lepszym niż ostatnio Bartłomiej Sienkiewicz. 

Ten sam cytowany autor, który bohaterem swojej powieści “Blady król” uczynił… amerykański system podatkowy, zauważał, że obywatel nie styka się na co dzień z polityką, lecz z biurokracją. Wallace wie nawet, jakie autorytety systemu demokracji i praworządności dla tej diagnozy przywołać: “Jakkolwiek traktować słynny opis autorstwa sędziego Sądu Najwyższego H. Harolda Mealera, z opinii Sądu Najwyższego w sprawie Atkinson przeciw Stanom Zjednoczonym, w którym to opisie sędzia określa biurokrację rządową jako “jedynego spośród znanych pasożytów, który jest większy od organizmu, na którym żeruje”, prawda jest taka, że biurokracja to w rzeczywistości coś dużo bardziej jak świat równoległy, jednocześnie połączony z tym tutaj i od niego niezależny, działający w oparciu o własne prawa fizyki i imperatywy przyczynowości (..). Biurokracja nie jest zamkniętym systemem; właśnie to czyni z niej świat, a nie rzecz” [3].  

Węgla i tak dla wszystkich nie wystarczy

O szosie na Zaleszczyki była już mowa. Zwolennikom idealizacji przeszłości przypomnieć wypada – skoro finał znamy – jak widział początki odradzającej się państwowości międzywojennej bohater z Legionów i wielki pisarz Juliusz Kaden-Bandrowski w kontekście rysującego się od początku związku polityki z przywilejami. 

Kultową powieść “Generał Barcz” zaczyna autor słynnych formuł o “radości z odzyskanego śmietnika” i rymowanki “tak ni z tego ni z owego była Polska od pierwszego” od kapitalnej sceny, jak w wychłodzonym Krakowie legionista i dziennikarz Rasiński udaje się po upragniony tej piątej już wojennej jesieni węgiel do magistratu. Jest akurat 31 października 1918 r, dzień przejęcia Krakowa z rąk Austriaków przez Polską Organizację Wojskową.

“Burmistrz – ” nie był w stanie “.
Rasiński obwieścił swoje nazwisko, wykaligrafował je w tykającej ciszy salonu przedmiotowym głosem, aby nie było omyłki. – Nazwisku temu za tyle wojennego hałasu i krwi należałoby się” [4]. 

Nietrudno się domyślić, co zdarza się dalej. W pierwszym dniu polskiej władzy w historycznym Krakowie burmistrz odsyła legionistę do kompetentnej osoby. Gdzie sytuacja się powtarza. Bo Rasiński…
“(..) Znów na lirycznym przydechu wygłosił, kim jest. 
Tym bardziej, że gładko zaczesany rozdawca (..) miał taki sam żelazny krzyż w klapie surduta.
Krzyżyk bojów, uporów, wariactw i spisków Pierwszej Brygady polskiej (..). Urzędnik puknął ołówkiem w grubą księgę.
– Pan Rasiński. No tośmy razem gdzieś chyba musieli?
Obmacali się oczyma, w których niby ciemne pasma, mijały długie wspomnienia, rozrzucone na przestrzeni tylu pożarów, zniszczeń, gruzów i niedoli. 
– Pan pod Barczem [5] – westchnął urzędnik – bliżej samego ołtarza… Ale ja też…
Wymienił z namaszczeniem jakąś jednostkę bojową (..). Zespoleni poczuciem wspólnego kultu radośnie spojrzeli na siebie. W końcu urzędnik, rozwarłszy grubą księgę, począł szukać (..).
Aż nareszcie udało się Rasińskiemu zwyciężyć.
Obiegając czujnym wzrokiem każdą zmarszczkę czarnorudej toni, zamkniętej brzegami wózka, kroczył lekko chodnikiem podczas gdy “jego ludzie” pchali garbaty skarb środkiem ulicy (..). I będziemy mieli ciepło” [6].  

Takie też bywają pochody zwycięzców. W pierwszym dniu wolności, jeśli użyć późniejszej o ćwierćwiecze formuły entuzjasty innej całkiem niż Kadenowa formy polskiego państwa, Leona Kruczkowskiego.

Węgla w Krakowie w czwartym roku wojny światowej, nazwanej później pierwszą, z pewnością nie starczyłoby dla wszystkich, zawsze można powiedzieć.

Zaś legioniści przynajmniej byli prawdziwymi bohaterami narodowymi, dodajmy po latach, w odróżnieniu od Jarosława Kaczyńskiego, co w chwili próby spał do południa i większości powołanych przez niego beneficjentów…   Nie zmienia to faktu, że wielki pisarz w szczęśliwych dla wolnej Polski latach dostrzegał problem, którego pomimo upływu stulecia nie przezwyciężyliśmy.

[1] Andrzej Kieryłło. Trzy kule. Akces, Warszawa 2014, s. 223-224
[2] David Foster Wallace. Blady król. W.A.B. Warszawa 2019, s. 103, przeł. Mikołaj Denderski
[3] David Foster Wallace. Blady król, op. cit, s. 105
[4] Juliusz Kaden-Bandrowski. Generał Barcz. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo, Wrocław 1984, s. 4-5
[5] historycy literatury pozostają zgodni, że pod nazwiskiem gen. Barcza zakamuflował Kaden-Bandrowski postać Józefa Piłsudskiego
[6] Kaden-Bandrowski. Generał Barcz, op. cit, s. 5-7 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here