Sprawa ustawy 447 wymaga nieugiętości.
Amerykańska ustawa 447 pozostaje w oczywisty sposób sprzeczna z prawem międzynarodowym i absurdalna. Obawiamy się jednak jej skutków ze względu na indolencję rządzących Polską. A Stany Zjednoczone potraktowały swojego najlepszego sojusznika z bezprzykładną arogancją.
447 to ustawa równie niedobra, jak niedawna nowelizacja tej o IPN, z której szybko wycofały się władze w Polsce pod naciskiem, także amerykańskim. Problem tkwi w tym, że Stany Zjednoczone wcale ze złego prawa rezygnować nie zamierzają, a rządzącym Polską brak woli, żeby się mu przeciwstawić.
Strusia taktyka rządzących
Po raz kolejny trójkąt Kaczyński – Morawiecki – Duda sprawia wrażenie, że sytuacja go przerosła. Przeciwnicy ustawy szykują protesty na ulicach, jej zwolennicy wcale nie twierdzą, że jest dobra, tylko… bez znaczenia. Zdaniem ambasador Georgette Mosbacher – posłuży do napisania jednego raportu [1]. Po co w takim razie było ją uchwalać, a teraz jej bronić? Jak zauważa były ambasador Polski w Waszyngtonie Ryszard Schnepf „do tej pory kwestie roszczeń udawało się oddalać środkami dyplomatycznymi” [2]. Do czasów PiS.
Trzy miliony Żydów zamordowanych przez Niemców było obywatelami Polski. W świetle prawa międzynarodowego nie ma więc żadnego uzasadnienia, aby pozostały po nich majątek lub jego równowartość trafił za granicę. Rzecz dotyczy zmarłych bezpotomnie (byli mordowani całymi rodzinami), a prawo do schedy po nich uzurpują sobie organizacje, powstałe już w latach 90. Amerykańska ustawa nie może wkraczać w kwestiach własności w kompetencje innego suwerennego państwa, mniejsza nawet o to, że zaprzyjaźnionego. Ten sam argument, choć dotyczył nie majątku, lecz godności, podnoszono skutecznie przeciw pisowskiej nowelizacji ustawy o IPN, doprowadzając do jej utrącenia przez samych autorów. Można używać wielkich słów – ale najpierw warto skwitować, że mamy do czynienia z wyjątkowym bublem prawnym.
Donald Trump, pomimo apeli Polonii, żeby tego nie robił, podpisał ustawę 10 maja 2018, niemal dokładnie w rocznicę zakończenia II wojny światowej, w której Polska – podobnie jak dziś – była sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Inaczej niż we Francji, gdzie działało marionetkowe państwo Vichy, na Słowacji księdza Józefa Tisy czy na Węgrzech w czasach dyktatury strzałokrzyżowców – u nas nie powstał kolaborujący z Niemcami rząd, który jak tamte miałby współpracować z okupantem przy logistyce Zagłady.
Polskie Państwo Podziemne powołało Żegotę – Radę Pomocy Żydom. Na nielicznych szmalcowników i donosicieli (na przykład zdemoralizowanych dozorców czy granatowych policjantów, wskazujących żydowskie kryjówki) sądy podziemne wydawały wyroki śmierci, a Armia Krajowa je wykonywała. Las polskich drzew w Yad Vashem, misja Jana Karskiego, który przekazał aliantom potwierdzenie wiadomości o Holocauście (z czego nie zrobili użytku), wreszcie ofiara rodziny Ulmów, wymordowanej za ukrywanie żydowskich sąsiadów i zwycięstwo Ireny Sendlerowej skutecznie ratującej żydowskie dzieci – wszystko to pokazuje dobitnie, po której stronie byliśmy.
Na 27 tysięcy Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata uhonorowanych za ocalenie Żydów, 7 tysięcy to Polacy. Żaden naród nie ma więcej od nas bohaterów tym tytułem nagrodzonych. Jednak ustawa 447, odnosząca się do 46 państw, zrównuje nas z dawnymi sojusznikami Hitlera: Słowacja faszysty Tisy nawet… zapłaciła Niemcom za likwidację swoich żydowskich współobywateli.
Gdy upływa kolejna rocznica zakończenia wojny, tak oczywiste fakty trzeba przypominać, przedstawiciele rządu wypowiadają drętwe deklaracje, a obywatele spotykają się na ulicznych demonstracjach w obronie urażonej narodowej godności. Trzy cyferki 447 prawdy historycznej nie zmienią, ale Amerykanie potraktowali najlepszego sojusznika z niebywałą arogancją, być może wychodząc z założenia, że ekipa PiS wobec fatalnych relacji z większością państw europejskich nie ma wyjścia, więc dalej będzie ich popierać zamiast protestować.
Niestety rządzący Polską nie robią nic, żeby Donalda Trumpa i kongresmenów z tego błędu wyprowadzić. Rząd sprawia wrażenie bezradnego wobec ustawy 447. Sejm, wedle zapowiedzi Michała Dworczyka z Kancelarii Premiera – na posiedzeniu 15-17 maja zajmie się regulacjami, zabezpieczającymi Polskę przed żądaniami wypłaty odszkodowań wojennych. Tyle, że pisowska władza miała rok, żeby je przyjąć. Czas ten zmarnowała.
Ustawę 447 uchwalono przed rokiem po półgodzinnej debacie i jednogłośnie – co boleśnie pokazało słabość propolskiego lobby w Waszyngtonie. Nie próżnowali za to entuzjaści nowej regulacji. Jak relacjonuje Jonny Daniels, izraelski ekspert z branży public relations, który potajemnie załatwił niejedną trudną sprawę w trójkącie USA-Polska-Izrael: „Kontaktowali się ze mną kongresmeni z obu izb. Podczas tych rozmów pokazali mi całe mnóstwo antypolskich dokumentów, jadowitej propagandy, jakiej jeszcze nie było. To dość przerażające” [3].
Dzień flagi: kupuj polskie towary w polskich sklepach, żeby Polak miał pracę
Polscy przedsiębiorcy zdani są wyłącznie na siebie w propagowaniu gospodarki pod flagą biało-czerwoną. Państwo jednak nawet takiego wysiłku nie podjęło.
Sama Ustawa 447 – JUST, czyli Justice for Uncompensated Survivors Today daje sekretarzowi stanu, amerykańskiemu odpowiednikowi ministra spraw zagranicznych, półtora roku na sporządzenie raportu o działaniach na rzecz zwrotu majątków prywatnych utraconych w wyniku Holocaustu. Odnosi się do 46 państw – sygnatariuszy deklaracji z Terezina sprzed 10 lat. Zawiera liczne niedorzeczności, skoro nakazuje wspomniany raport włączyć do Rocznego Raportu o Prawach Człowieka albo do Międzynarodowego Raportu o Wolności Wyznania. Związki jednej i drugiej tematyki z roszczeniami wydają się nie tyle odległe, co… żadne.
Amerykańscy parlamentarzyści tym się nie przejęli. Republikanin z Kalifornii Ed Royce w kongresowym przemówieniu z 24 kwietnia 2018 zauważył, że „ustawa ma służyć jako narzędzie nacisku”, zaś kraje, których dotyczy „samo uchwalenie zmotywuje do poprawy”. Warto przypomnieć, że w umowie z 1960 r. USA wzięły na siebie roszczenia własnych obywateli, dotyczące utraconego w Polsce mienia.
Bo ceny nieruchomości wzrosły…
Kancelaria Premiera odpowiada, że w Polsce ustawa 447 nie obowiązuje. To oczywiste. Chciałoby się jednak usłyszeć, że nigdy obowiązywać nie będzie, a jej uchwalenie stanowiło sprzeczną z prawem międzynarodowym ingerencję w sprawy suwerennego kraju.
Polska nie odpowiada za rabunek, dokonany przez okupanta, który po podboju zlikwidował nasze państwo i wymordował sześć milionów jego obywateli.
Co jeszcze, poza niekompetencją PiS w polityce zagranicznej i walce o dobre imię Polski sprawiło, że właśnie teraz roszczenia zrodziły ustawę? Jak zauważa Marcin Wojciechowski: „(..) trudno oprzeć się wrażeniu, że o zajęciu się sprawą dopiero teraz zadecydował po prostu wzrost cen nieruchomości w Polsce. Gdyby taka instytucja, jak Światowa Organizacja Restytucji Mienia Żydowskiego WJRO (założona w 1993 roku w Izraelu) ubiegała się o zwrot nieruchomości w tamtych czasach, to zakładając powodzenie mogłaby liczyć na wypłatę w najlepszym wypadku kilkuset dolarów za nieruchomość, bo w przeliczeniu na amerykańską walutę tyle były one wówczas warte. Czyli mniej, niż wyniosłyby koszty postępowania. Dzisiaj wartość złotego jest dużo wyższa i ceny nieruchomości są dużo wyższe – zaczęło się opłacać, a zatem zaczął się ruch w sprawie” [4]. Autorowi cytowanej diagnozy zdarza się współpracować z „Liberte”, więc nie da się go zaliczyć do zwolenników Michalkiewicza i Bubla.
Ustawa 447 dotyczy nie tylko nieruchomości, wspomina też o dziełach sztuki, również z muzeów, nawet tych, które stanowią własność publiczną. Tak więc obrotny marszand za pośrednictwem organizacji kombatanckiej ocalonych, powołanej dopiero w latach 90, może starać się pozyskać rysunki Brunona Schulza albo płótna Aleksandra Sochaczewskiego. Nieważne, że pierwszy z nich był polskim pisarzem i nauczycielem, a drugi uczestnikiem patriotycznej konspiracji przed powstaniem styczniowym, a potem zesłańcem na Syberii.
Sprawa ustawy 447 wymaga nieugiętości. Nie rozpoczynamy swobodnej dyskusji o tym, kto był sprawcą Holocaustu, wszyscy to wiedzą. Ale potrzeba też zachowania zimnej krwi. Bez niej cały ten zgiełk zmieni się w zupełną kakofonię. Nie wystarczy mieć rację, trzeba to jeszcze światu udowodnić.
Słabi w sojuszach, czyli krach „wstawania z kolan”
Hasło trzeciomajowej defilady – „Silni w sojuszach” – nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.
[1] por. rozmowa Polskiego Radia z Georgette Mosbacher z 26 kwietnia 2019
[2] Witold Jurasz: ustawa 447 czyli między paniką a chowaniem głowy w piasek. Onet.pl z 28 kwietnia 2019
[3] Oskar Górzyński. Ustawa 44 przyjęta przez Kongres… wp.pl z 25 kwietnia 2018
[4] Marcin Wojciechowski. Czy Polska powinna się bać żydowskich roszczeń? „Newsweek” z 26 kwietnia 2018
Nie będzie lekko 🙂 antysemityzm, panie, antysemityzm, już raz się Polska ugięła i też się ugnie. Bo to wielkie siły panie są, wielkie.
Światowa Organizacja ds. Restytucji Mienia Żydowskiego rozesłała do mediów komunikat w którym ostro skrytykowała protesty przeciw wysuwanym przez nie roszczeniom, dostrzegając w nich przejawy antysemityzmu.
Żydowska organizacja roszczeniowa „alarmuje”, że premier Mateusz Morawiecki powiedział 4 maja, że sprawa roszczeń do mienia pożydowskiego została „ostatecznie rozwiązana”. WJRO alarmuje także w sprawie projektu ustawy złożonego przez Kukiz ’15, który zakłada karalność podnoszenia roszczeń do mienia bezspadkowego, jak zaznaczono w wiadomości.
„Protesty obejmowały antysemickie plakaty i wypowiedzi, włączając oskarżenia o to, że Żydzi popełniali przestępstwa przeciw Polakom w czasie Holokaustu i domagające się odszkodowań od Żydów”