Rozmowa z Barbarą Bartel, rzecznikiem prasowym Alfa-Lek, Lecznicy Profesorsko-Ordynatorskiej
Od kilkudziesięciu lat jesteście w tym samym miejscu. Dlaczego się nie przeprowadzacie, czy to przejaw pewnego konserwatyzmu?
Alfa od dawna ma siedzibę na rogu Nowego Światu i Ordynackiej, pacjenci wiedzą, jak tu trafić. W narożnych kamienicach przebudowaliśmy kolejne pomieszczenia, wytyczaliśmy korytarze, montowaliśmy wygodne windy. Przyłączyliśmy część dawnej poczty, tam znajduje się Świat Kobiet, nasze najnowsze przedsięwzięcie i powód do dumy. Widać, że to nie jest zwykła lecznica.
Jak by Pani określiła cel jej działalności?
W Alfa-Lek jesteśmy po to, żeby państwu służyć. Chodzi o to, żeby pacjent poczuł się bezpiecznie.
Tak powie każdy, kto reprezentuje prywatną klinikę.
Ale to my mamy najlepszych, doświadczonych specjalistów i oferujemy dostęp do najskuteczniejszych metod leczenia. Takich, jakie stosuje się w Londynie, Paryżu czy Berlinie. Wszędzie tam nasi profesorowie jeżdżą na konsultacje.
Ale Alfa odmówiła dopuszczenia kapitału zagranicznego i zdecydowała się pozostać polską firmą, chociaż propozycje z zagranicy padały?
Rzeczywiście, zgłaszali się do nas zagraniczni inwestorzy. Były oferty ze strony obcego kapitału, także wiążące się z ułatwieniami w pozyskiwaniu dotacji z programów unijnych, które obiecywano. Nie przyjęliśmy ich.
Dlaczego?
Jesteśmy kapitałem polskim, to zaleta. Alfa ma za sobą ponad 85 lat historii. Mówi pan o konserwatyzmie, bo się nie przeprowadzamy. A ja odpowiadam, że dzięki temu łatwiej trafić. Z polską własnością jest podobnie: pacjent wie, czego się po nas spodziewać. Czuje się przez to bezpiecznie.
Skąd pochodziły zagraniczne propozycje?
Z USA, Wielkiej Brytanii. Chińczycy bardzo byli zainteresowani, do niedawna stanowili kapitał egzotyczny, teraz sporo inwestują w branżę medyczną w Europie. Na rynku sporo się zmienia, bo mają pieniądze większe, niż kraje UE. Wykupują firmy medyczne, mają swój plan. Również Ukraińcy się do nas zgłaszali. Ofert z zagranicy jednak nie przyjmujemy. Chcemy być firmą jak najbardziej polską. I jesteśmy nią, z 85 latami tradycji. Wychodzimy z założenia, że jak już ma się historię i renomę, warto ją szanować. Oferty spływają, dostajemy świeże maile, dochodzi do spotkań bezpośrednich. Ale nie zamierzamy stać się kombinatem ani „sieciówką” z filiami różnej jakości. Wiele firm zakończyło współpracę z agresywnie działającym kapitałem zagranicznym zwykłą plajtą. Nie chcemy sprzedawać dobrej marki, tylko się rozwijać. Stawiamy na jakość. Druga strona tego równania – to polski kapitał. Atut to 160 najlepszych specjalistów, wielu z profesorskimi tytułami. Aparaturę też mamy doskonałą. Pan mówi o konserwatyzmie, ale potrafimy być innowacyjni: zawieramy porozumienia z bankami, ich klienci przychodzą potem do nas jako pacjenci.
Pacjenta nie obchodzi, kto jest właścicielem lecznicy, Polak czy obcy, bo kontakt ma tylko z rejestratorką i lekarzem. Skoro Pani mówiła o Chińczykach, to pionier restytucji kapitalizmu u nich Deng Xiaoping powtarzał, że nieważne, czy kot jest czarny czy biały, byle myszy łapał…

Zatrudniamy także zagranicznych lekarzy, nie dlatego, że pochodzą z zagranicy, tylko dlatego, że są dobrzy. Wśród pracowników mamy lekarzy z Ukrainy, którzy zgodnie z przepisami musieli w Polsce nostryfikować dyplomy.
Niedawno ukraiński lekarz z jednej ze śródmiejskich przychodni, do bukw przyzwyczajony, tak świadectwo zgonu wypisał, że potem rodzina musiała z piskiem opon z Wólki Węglowej wracać, żeby błąd poprawił…
To smutne, u nas nikt by długo nie popracował z takim podejściem do dokumentacji medycznej. Najnowsze systemy komunikacji komputerowej umożliwiają załatwienie wielu spraw, związanych z wizytą, przez Internet, przy czym zachowane pozostają wszelkie reguły bezpieczeństwa, niezbędne przy wrażliwych danych osobowych. Ludzie się dla nas liczą, nie maszyny.
Wchodzi się do Państwa – i od razu trafia się do „Świata kobiet”. Kiedyś takie inicjatywy pojawiały się jednorazowo, wraz z goździkiem na 8 marca?
Wchodzi się – i od razu jest przepięknie. Zarówno 8 marca jak każdego innego dnia. „Świat kobiet” nie jest przedsięwzięciem okolicznościowym, tylko trwałym i starannie przemyślanym Wychodzimy z założenia, że kobieta powinna być odpowiednio potraktowana. Na miarę swoich marzeń i wyobrażeń. Poczuć się zadbana i zaopiekowana. Na kobiety w ciąży czeka specjalna winda i pani do obsługi, jak na Zachodzie.
Już w poprzednim ustroju Polska mogła się poszczycić wybitnymi lekarzami, profesora Zbigniewa Religę znał cały świat. Jednak codzienna rzeczywistość opieki zdrowotnej wynikała z mnóstwa niedoborów i ograniczeń. Wielu znakomitych medyków wyjechało na stałe za granicę. Dziś jest inaczej. W kilkadziesiąt lat po zmianie, jaka się w kraju dokonała oferujemy taki sam standard, jak w zachodnioeuropejskich klinikach. To nie blichtr. Mamy tu w lecznicy najnowsze urządzenia, a nie tylko piękny wystrój wnętrz, chociaż on również ma znaczenie, poprawia samopoczucie, każdy lekarz wie, jakie to ważne. Alfa-Lek pokazała, że po luksusową opiekę medyczną nie trzeba latać do Szwajcarii. Panie znajdą ją w środku Warszawy. Nie podpisaliśmy propozycji Narodowego Funduszu Zdrowia. Robimy badania laboratoryjne, nie chcemy być szpitalem, chociaż wykonujemy rozmaite zabiegi, postawiliśmy na diagnostykę. Oferujemy pacjentom przyjazny luksus, naprawdę nie ma w tym żadnej sprzeczności. Środki z zagranicy nie są dziś do tego niezbędne, żeby działać nowocześnie.
Kto kieruje lecznicą, do jakiej odwołuje się tradycji?
Pani Prezes Małgorzata Jabłońska-Nowak ma znakomite przygotowanie biznesowe. W kontaktach z personelem wszystkich szczebli uchodzi po prostu za fajnego człowieka. To chyba cenne. Nie dziwi pewnie pana to, że kobieta, kierująca lecznicą profesorsko-ordynatorską, w której pracuje tylu znamienitych lekarzy, zdecydowała się podjąć wyzwanie, jakie stanowił projekt Świata Kobiet, zanim stał się rzeczywistością. Założyciel Alfy, doktor Zbigniew Jabłoński, był znakomitym ginekologiem i mądrym człowiekiem. Ze Świata Kobiet z pewnością byłby dumny, bo panie mają swoją strefę wyodrębnioną, która jest tylko ich. Podobnie jak z faktu, że kontynuowana jest rodzinna tradycja zarządzania lecznicą. Miło nam, gdy przychodzi pacjent i mówi, że leczy się tutaj od kilkudziesięciu lat albo opowiada, że jeszcze dziadek i babcia kurowali się u nas.
Jak zmienia się sytuacja w branży?
Wiele kampanii społecznych, na rzecz badań mammograficznych czy profilaktyki raka przyczyniło się do zmiany przyzwyczajeń. Na zdrowiu nie oszczędzamy. Słusznie, nie powinniśmy. Czas na porządną ofertę. Sprawdzoną, nie na kąpiele błotne. Nie na medycynę naturalną, ani eksperymenty. Tylko potwierdzoną naukowo.
Opowiada Pani o Świecie Kobiet, a gdzie oferta dla mężczyzn, pacjentów?
Powiem może o wspólnie adresowanej do mężczyzn i kobiet terapii, ratującej małżeństwa. Sama się nią zajmuję, jestem psychologiem.
Ludzie żyjący pod jednym dachem przyjdą do Pani i nagle w gabinecie rozwiążą problem, z którym od lat sobie nie radzą?
Nagle może nie, ale uświadomią sobie, na czym polega. Nauczą się słuchać, co mówi żona, mąż czy partner. Spróbują to zrozumieć. Naprawdę nie wierzy pan, że dzięki spotkaniom u nas dowiadują się wiele o sobie? Łatwiej pokonać problem we dwójkę, niż samotnie. Niczego nie narzucam, tylko naprowadzam na pożądane rozwiązania. Z reguły się udaje. Pyta pan, co mężczyznom oferujemy. Coaching, pomoc w stanach depresyjnych często okazują się niezbędne tym, którzy odnieśli sukces zawodowy. Żyjemy w ciągłym pośpiechu. Stąd bierze się konieczność odreagowania stanów emocjonalnych, o których twardzi we własnym przekonaniu mężczyźni nie chcą mówić w rodzinie. I nie powiedzą. Psychologowi – co innego. Otworzą się, zrozumieją swój problem, polegający na przykład na trudności łączenia wymaganych ról troskliwego szefa oddanego firmie i ojca, który dla dzieci znajduje czas i serce i nie jest w domu gościem. Uświadomią sobie, że sukces w pracy nie musi być okupiony problemami rodzinnymi. Wiele kłopotów zdrowotnych – jak cukrzyca – bierze się ze stresu. Ale czasem ta cukrzyca stanowi efekt złej diety, matka daje dzieciom na pączka, bo wie, że się nie zatrują, a potem okazuje się, że nadużywanie słodyczy stwarza poważny problem. Najbardziej się cieszymy, gdy pacjenci odzyskują radość życia.
[Total_Soft_Poll id=”45″]
Przeczytaj więcej o patriotyzmie gospodarczym.