Jarosław Kaczyński kiedyś przejęzyczył się, ogłaszając z trybuny sejmowej, że nikt nam nie powie, że białe jest białe a czarne jest czarne. Propaganda PiS stosuje tę zasadę w kampanii 

Odkąd Andrzej Duda został wygwizdany podczas uroczystości rocznicy zaślubin Polski z morzem – zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel codziennie organizuje briefingi, przedstawiające kandydata PiS jako ofiarę zorganizowanego ataku opozycji. 

Propaganda PiS stara się, żeby wyborcy zapomnieli, w jakich okolicznościach sam Duda został prezydentem (jego konkurenta Bronisława Komorowskiego, który też bardzo zaszkodził sam sobie arogancją, zwalczał cały aparat hejterski). Odwraca też uwagę od regularnych ataków na marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, które na czas kampanii nie ustały. A w tym pozornym szaleństwie jest metoda: skoro kandydat PiS niewiele ma do powiedzenia na mityngach (o czym przekonaliśmy się również w Pucku), dobrze jest przedstawić go jako bezbronną ofiarę zorganizowanej akcji, nawet jeśli fakty temu zaprzeczają.     

Polacy chętnie bowiem solidaryzują się z atakowanymi, o czym przekonała się propaganda pisowska, bezpardonowo flekująca opozycyjnego marszałka Senatu. Za sprawą jej brutalności ale też i nieudolności – autorzy jednego z materiałów zapomnieli o przeprowadzonej w połowie lat 90 denominacji złotego, więc z ich przekazu wynikało, że profesor wziął łapówkę, za którą mógłby kupić paczkę zapałek – w rankingach zaufania Tomasz Grodzki zbliżył się do samego prezydenta Dudy, który za sprawą pełnionej funkcji od dawna je otwiera. Podobny odwrotny do zamierzonego efekt osiągnęli przed 20 laty sztabowcy Mariana Krzaklewskiego, prowadzący zmasowaną kampanię defamacyjną wobec urzędującego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego otoczenia. Gdy szef kampanii kandydata AWS Wiesław Walendziak pokazał nagranie prezydenckiego ministra Marka Siwca, który z podszeptu samego Kwaśniewskiego w błazeńskim geście naśladował papieża Jana Pawła II „całując ziemię kaliską” – wyborców oburzyły nie ich wygłupy, które uznali za mniej szkodliwe, lecz fakt, że rządząca AWS zwalcza prezydenta niegodnymi metodami z użyciem nagrań zza płotu. W efekcie notowania Krzaklewskiego spadły, a Kwaśniewskiego wzrosły tak, że jedyny w historii wygrał wybory w pierwszej turze.

W Pucku i Wejherowie przy okazji rocznicy zaślubin Polski z morzem oponenci Dudy witali go okrzykami „marionetka” oraz „będziesz siedział” i podobnymi w treści transparentami. Zagłuszyli na chwilę jego wystąpienie, ale nie reagował. W uroczystościach uczestniczyła również kandydatka Platformy Obywatelskiej – Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska oraz inni politycy PO. Wiadomo, że rozmawiali z protestującymi.

Zastępca rzecznika PiS (naprawdę właśnie tak nazywa się jego funkcja, to nie żart) Radosław Fogiel, dotychczas trzymający się w cieniu innego radomskiego posła Marka Suskiego, rozwinął od tego momentu całą wzmożoną akcję propagandową. Najpierw wezwał Kidawę, żeby odcięła się od protestujących. Potem, na kolejnym briefingu wyliczał związki jej sztabowców z różnego typu inicjatywami internetowymi, które uznał za hejterskie – jak Sok z Buraka. To popularne witryny antypisowskie, którym do agresji „Gazety Polskiej” daleko.

Pryncypialne potępienie zagłuszania Dudy przez PiS odwraca uwagę od faktu, że organizatorów kontrdemonstracji, którzy nieprzychylnie prezydenta przywitali próbuje się represjonować z paragrafów, nie mających związku z polityką. Za to, że podczas protestu weszli bez pozwolenia na pokład prywatnego statku. Też na Wybrzeżu w słynnym filmie Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru” młodego Birkuta kolegium skazywało za zaśmiecanie miasta, a on bez efektu tłumaczył, że może odpowiadać, ale za rozrzucanie antyustrojowych ulotek. Wspomniane praktyki pasują bardziej do tamtych czasów i nie są domeną państwa demokratycznego.

Za bezprzykładny wzrost agresji w życiu publicznym odpowiada PiS, nie żaden z oponentów partii rządzącej. Przez lata w każdą rocznicę Powstania Warszawskiego zwolennicy urodzonego już po tym wydarzeniu Antoniego Macierewicza wygwizdywali i witali buczeniem kombatantów, których uznawali za sprzyjających PO. Nawet podczas wizyty Donalda Trumpa w Polsce dowiezieni autokarami harcownicy z klubów „Gazety Polskiej” buczeli, gdy prezentowano polityków opozycji. A kto sieje wiatr, zbiera burzę.

Prawie jak Komorowski czyli GDZIE JEST PREZYDENT

Jeszcze niedawno odpowiedź na zawarte w tytule pytanie pozostawała prosta: na czele rankingów zaufania i szans w najbliższych wyborach. To wciąż prawda, ale sytuacja znacznie się skomplikowała. Nagle okazało się, żę Andrzej Duda ma więcej przeciwników niż zwolenników.

Read more

W odróżnieniu od wielu polityków PiS, których wystąpienia medialne są przedmiotem niezliczonych anegdot, od Jana Mosińskiego poprzez Dominika Tarczyńskiego po Joannę Lichocką, akurat Radosław Fogiel, hiperambitny młody polityk o wyglądzie i pewności siebie hipstera – zdaje się wiedzieć, co mówi. I co robi, z socjologicznego punktu widzenia, z perspektywy działań na wielkich elektoratach.

Wiele wskazuje bowiem na to, że – chociaż, jak pokazało niespodziewane zwycięstwo Dudy nad Komorowskim 5 lat temu, wynik wyborów prezydenckich wyjątkowo trudno przewidzieć – jeśli urzędujący prezydent nie wygra w pierwszej turze, a szansę na to sam zmniejszył, posłusznie podpisując tzw. ustawę kagańcową, to w drugiej będzie miał przeciwko sobie połączone elektoraty wszystkich konkurentów, z jednym wyjątkiem Krzysztofa Bosaka, który jednak notuje poparcie na aptekarską a nie demoskopijną miarę.

Skazani na Dudę? Nic z tych rzeczy

Planiści PiS starają się stworzyć wrażenie, że porażka Andrzeja Dudy przyniesie straszne następstwa: wybory przed terminem, może zimną wojnę domową. Nic tego nie potwierdza. Urzędujący prezydent podąża ścieżką Bronisława Komorowskiego sprzed pięciu lat, coraz więcej wskazuje na to, że jeśli nie wygra w pierwszej turze – w drugiej przegra. Od tego właśnie PiS chce uciec, […]

Read more

W tej sytuacji przedstawianie Dudy jako statecznej ofiary zorganizowanej akcji zniesławiającej i werbalnej przemocy zyskuje sens, ponieważ da mu bonus w postaci poparcia obywateli, którzy zwykle na PiS nie głosują, ale uznają autorytet prezydenckiego urzędu i skłonni są domagać się rozszerzenia zakresu obecnej ochrony prawnej polityków. Również ci, którzy na co dzień życiem publicznym się nie interesują mogą uznać, że atakowanemu należy się sympatia. Nie są to spekulacje, skoro swoją niewybredną z pozoru agitacją Fogiel przekonał już publicystę „Gazety Wyborczej” Pawła Wrońskiego [1], który utyskiwał jak na pisowskie zamówienie, że okazja do protestu nieodpowiednia. Wcześniej już raz dziennik Adama Michnika wziął w obronę Dudę piórem Ewy Milewicz, gdy ukazała się popularna książka na jego temat, dająca krytyczny obraz prezydenckiego otoczenia i stosunków rodzinnych. Trzeba pamiętać, że Duda to były członek Unii Wolności, przezywanej swego czasu „partią Gazety Wyborczej” zaś z perspektywy agorowych hunwejbinów główni jego rywale Kidawa-Błońska i Władysław Kosiniak-Kamysz to zakamieniali konserwatyści nie zasługujący na poparcie (kandydatka PO odwołuje się do rodzinnej tradycji Grabskiego i Wojciechowskiego a nie KPP, a pretendent ludowców sprzeciwia się opluwaniu tradycyjnych wartości) zaś co do faworyta tegoż środowiska Roberta Biedronia jedno wydaje się pewne: że wyborów nie wygra. W tej sytuacji więc nie tylko hunwejbinom ale i agorowym cynikom pozostaje Duda.

W tym, co pochopnie można uznać za propagandową sieczkę i rutynowe kampanijne gaworzenie, tkwi strategia PiS, obliczona na wygranie tych wyborów. Ale to nie partyjni rzecznicy decydują o ich wyniku, tylko obywatele przy urnach.                

[1] „Gazeta Wyborcza” z 11 lutego 2020

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 20

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here