Białoruś przestała eksportować owoce i warzywa z państwa objętych rosyjskimi sankcjami, w tym polskie jabłka, deklarując je jako swoje produkty. Poinformowała o tym rosyjska służba nadzoru rynku rolnego. Białoruś nie będzie uznawać za wyprodukowane na Białorusi produktów importowanych, które są objęte rosyjskimi sankcjami (m.in. polskich jabłek).
Władze celne Białorusi nie przekazywały informacji o towarach, które zostały oclone na białoruskiej granicy. Umożliwiało to białoruskim firmom ukrywać kraj pochodzenia towarów i sprzedawać warzywa z państw unijnych na rosyjskim rynku. Reeksportem zajmują się na Białorusi setki małych firm.
– Z Białorusi przyjeżdżają do Polski ciężarówki z białoruskimi opakowaniami, dzięki czemu polskie jabłka już na polsko-białoruskiej granicy wyglądają jak produkt białoruski – powiedział Biełsatowi sadownik spod Grójca.
Białoruś zarabia na dostarczaniu do Rosji produktów z Unii Europejskiej, które zostały objęte rosyjskim embargiem. W ten sposób środkowoeuropejskie państwo bez dostępu do morza zostało poważnym eksporterem ryb, owoców morza i cytrusów. Przez Białoruś trafiają też do Rosji polskie sery, jabłka i inne produkty rolne.
Dzięki takiemu porozumieniu, eksport do Rosji warzyw i owoców rzeczywiście pochodzących z Białorusi nie został zablokowany.
Komentarz: Płacz nad polskimi jabłkami, to płacz nad rozlanym mlekiem. W 2013 roku 55% jabłek importowanych do Rosji pochodziło z Polski, która dostarczyła ich tam 676 tysięcy ton. Dzisiaj pozostaje “przemyt” przez Białoruś, który prędzej czy później jest skazany na porażkę. Apelowanie do polskiego rządu o zmianę polityki (sankcje można zakończyć głosem tylko jednego kraju) – to jak rzucanie grochem o ścianę. Straty wielkiej polskiej branży rolniczej są dla PiS-u niczym wobec poklepywania po ramieniu przez sojusznika. Ręce opadają…
Polecamy wykład Mirosława Maliszewskiego o sytuacji w sadownictwie: