
Tomasz Grodzki zapewnił, że Senat nie będzie się do żadnego pałacu przenosił. Podał przykład Bundesratu i Bundestagu, obu izb niemieckiego parlamentu, lokowanych z korzyścią dla urzędniczej sprawności w jednym kompleksie budynków. Również w Stanach Zjednoczonych linia kolei podziemnej łączy siedziby obu Senatu i Izby Reprezentantów. Pomysł przeniesienia naszego Senatu do Pałacu Saskiego, który – zniszczony w trakcie wojny (pozostał tylko Grób Nieznanego Żołnierza, w dwudziestoleciu usytuowany pośrodku budynku) ma zostać wkrótce odbudowany pojawił się oczywiście za rządów PiS.
Entuzjastą przeprowadzki do pałacu pozostawał poprzednik Grodzkiego, pokonany przez niego w wyborach nowego marszałka Senatu Stanisław Karczewski. Za sprawą tego wyniku… sam musi się wyprowadzić. Opuści rządową willę z kompleksu przy Parkowej, przylegającą do Łazienek i Belwederu.
Prywatna firma właśnie wystawiła na sprzedaż za 399 tys zł. Mercedesa 300d, którym jeździł Władysław Gomułka. Sześć takich wozów, zwanych od nazwiska kanclerza Niemiec Adenauerami, władze zamówiły pod koniec lat 50. w czasach, gdy z RFN nie utrzymywały stosunków dyplomatycznych. Innym Adanauerem tego samego typu jeździł Mao Zedong. Obu przywódców łączyło to, że chętnie zachęcali rządzonych do wyrzeczeń.
Wiele nowobogackich zwyczajów – na przykład zamiłowanie do polowań, łączące ministrów oraz sekretarzy czasów PRL i dobrej zmiany – obecna ekipa rządząca odziedziczyła po poprzednikach wraz z częścią kadr (Stanisław Piotrowicz) i ideologów (Marek Król) oraz nawykiem odbywania niezliczonych gospodarskich wizyt – w tych ostatnich Andrzej Duda, który przez 5 lat kadencji ma ambicję odwiedzenia każdego powiatu przebił nawet przewodniczących Rady Państwa z dawnych czasów.
Tomasz Grodzki, człowiek który zatrzymał PiS
Gdyby Platforma nie znalazła takiego faceta – powinna go wymyślić. Ma bohatera na trudne czasy.
W zamiłowaniu do luksusu i celebry zwykle przodują liderzy populistyczni, a wszystko odbywa się na koszt podatnika. Osławiona ustawa o finansowaniu partii politycznych, przygotowana 20 lat temu przez Ludwika Dorna gwarantuje im pokrywanie przez obywateli wszystkich wydatków za sprawą subwencji i dotacji. Żeby było śmieszniej – miała… przeciwdziałać korupcji, taki przynajmniej argument podnoszono, gdy ją wprowadzano. Nie zapobiegła jednak ani aferze wież Srebrnej ani niezliczonym wcześniejszym. Chociaż Dorna dawno już w Sejmie nie ma, bo nie wpuścili go tam wyborcy Platformy, do której uciekł z PiS – regulacje, umożliwiające politykom życie na koszt obywateli bez pytania o zdanie tych ostatnich niezmiennie obowiązują.
Korzystają z niej wszyscy, nie tylko PiS, ale i partia Grodzkiego, skoro po ostatnich wyborach odpowiedzialnością za porażkę PO zaprzyjaźnione z nią media („Gazeta Wyborcza”) obarczyły funkcjonującą w niej frakcję cygar i wina. Jeden z byłych eurodeputowanych, z członkostwem zarówno PiS jak PO w życiorysie, potrafił swego czasu godzinami opowiadać o swojej sterowanej zdalnie lodówce, która stoi w Brukseli, ale on sam może jej wydawać polecenia z Warszawy. Inny poseł na przedwyborczym spotkaniu chwalił się, że pomimo wielu lat w opozycji nie wystąpił o świadczenie dla jej weteranów (popularne 400+), a parę tygodni później wypytywał kolegę… jak sobie je załatwić. Taką mamy klasę polityczną, jak narzędzia kontroli nad nią.
Redakcyjny kolega Jerzego Giedroycia z „Buntu Młodych” i „Polityki”, poległy później pod Anconą w szeregach armii Andersa, Adolf Bocheński tak przed ponad 90 laty charakteryzował selekcję elity w parlamentaryzmie [1]:
Anna Anders, gdy była senatorem, zasłynęła z licznych drogich podróży samolotowych wyższą klasą, niezbędną – jak tłumaczyła – bo ma się swoje lata. Wszystkich przebił jednak poprzedni marszałek Sejmu Marek Kuchciński jako awiator nie tylko podróżujący tam i z powrotem do Rzeszowa, ale zabierający na pokład kolegów, wśród nich osławionego prokuratora stanu wojennego Piotrowicza. Eskalacja związanej z tym afery nastąpiła, gdy jedna z mniej rozgarniętych posłanek PiS zdjęciem z podniebnej podróży… pochwaliła się w mediach społecznościowych.
Wygoda polityków kosztuje nas sporo, ale dużo więcej – ich strach.
Na ochronę Jarosława Kaczyńskiego podatnicy łożą 1,6 mln zł rocznie, co – jeśli użyć języka przedwojennych matematyków – czyni 135 tys zł miesięcznie [2]. Prezes, jak wiadomo, do odważnych się nie zalicza, nawet w 1981 r. 13 grudnia spał do południa, co wypominają mu demonstranci przed jego willą. W PiS majestat władzy pojmuje się w ten sposób, że dobra ochrona to taka, zza której prezesa nie widać, chociaż nikt mu nie zagraża. Ale za tę burleskę płacimy wszyscy.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego po przejęciu go przez PiS Julia Przyłębska korzysta z ochrony SOP (dawne BOR). Z kolei bezpieczeństwa Antoniego Macierewicza – który, jak pamiętamy uciekł ze Smoleńska – gdy szefował MON, strzegło według Jarosława Karpińskiego nawet stu żandarmów, pobierających za to oprócz pensji 3,5 tys dodatku jak komandosi w akcji, a do dyspozycji mających nawet noktowizory. Dla porównania: poprzedniego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę podczas wizyty w Polsce chroniło dwieście osób z Security Service. W dodatku bizantyjska świta Macierewicza siała postrach na polskich szosach, powodując kolizje [3]. Ale w tym wypadku przykład szedł z góry. Ludzie premier Beaty Szydło nie tylko spowodowali wypadek, ale jeszcze szykanowali poszkodowanego.
Za rządów PiS – które korzysta z przywilejów, uroków i atrybutów władzy jak żadna inna ekipa przedtem – rozszerzyła się lawinowo strefa biedy w Polsce. Skrajne ubóstwo dotyka 2,1 mln Polaków, w tym ponad 400 tys dzieci – wylicza raport „Poverty Watch 2019” sporządzony przez EAPN [4]. Tylko w latach 2017-18 liczba skrajnie ubogich rodaków wzrosła o 422 tys, czyli o tyle, ilu Gdańsk liczy mieszkańców. To dane, z których korzysta w swojej aktywności Szlachetna Paczka, a nie żadna Partia Razem. Alarmujące tak, że powinny skłaniać władze publiczną do umiarkowania i skromności. Ale właśnie z tamtym czasem wiąże się prawdziwa eksplozja bizantynizmu tejże władzy, bawiącej się, podróżującej i nawet uśmierzającej własne lęki za pieniądze nas wszystkich.
[1] Adolf Bocheński. O ustroju i racji stanu Rzeczypospolitej. Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2000, s. 70-71
[2] por. Arkadiusz Przybysz. Gromowcy, drogi sprzęt, a on dał się nagrać. Tak wygląda ochrona Kaczyńskiego za 1,6 mln zł. innpoland.pl z 24 stycznia 2019
[3] por. Jarosław Karpiński. To najlepiej strzeżony polityk w Polsce, a może i w całej Europie. Suma wszystkich strachów Antoniego Macierewicza. natemat.pl z 12 kwietnia 2017
[4] Raport o biedzie w Polsce. onet.pl z 27 listopada 2019
Czytaj inne teksty Autora: