Bohaterowie nie z przymusu

0
24

Legioniści Józefa Piłsudskiego, peowiacy rozbrajający Niemców w 1918 r, powstańcy warszawscy, bohaterowie sojuszniczej interwencji w Afganistanie przeciw talibom – łączy ich to, że jesteśmy z nich dumni. I że wszyscy poszli na ochotnika. 

Gimnazjaliści z Pierwszej Brygady nie osiągnęli wieku, w którym następuje pobór rekruta. Cudów dzielności w Powstaniu Warszawskim dokonywali również czternastolatkowie, jak na Powiślu, z jednym z nich miałem niedawno zaszczyt rozmawiać. W wieku 93 lat opowiada przebieg walk tak dokładnie, że na podstawie relacji da się mapę ówczesnej dyslokacji sił naszkicować. 

Za to z zaciągu przymusowego pochodzili wystający po 13 grudnia 1981 r.  przy koksownikach żołnierze “Ludowego” Wojska Polskiego, których wtedy – ponieważ na posterunki upodobali sobie rogi ulic – wybitny emigracyjny intelektualista Jan Kott porównał do rzymskich prostytutek, co wywołało publiczny atak furii pomysłodawcy czterech pancernych i psa Szarika, płka Janusza Przymanowskiego. Także polscy żołnierze dwukrotnie najeżdżający Czechosłowację, w 1938 i 1968 r. zafundowali nam ten wstyd nie z wyboru, lecz z poboru.

Po co powtarzać prawdy tak oczywiste, chciałoby się zapytać. Wydaje się to nieodzowne, gdy z koncepcjami niemądrymi ale też szkodliwymi – bo zaraz powtórzą je przecież RTR Rossija i liberalny “Kommiersant” moskiewski jako dowód paniki wśród Polaków – powrotu armii z poboru w miejsce zawodowej występują osoby, zasługujące na szacunek.

Za powrotem przymusowej służby wojskowej opowiada się w nrze 77 “Samorządności” Marian Piłka [1], przed ćwierćwieczem prezes Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, wiceprzewodniczący rządzącej wtedy Akcji Wyborczej “Solidarność” i promotor reformy samorządowej, jedynej udanej spośród czterech wielkich Jerzego Buzka. 

Amicus Plato sed magis amicae veritas, powiadał Sokrates. Platon jest moim przyjacielem, ale prawda przyjaciółką większą. 

Gdyby mniej kurtuazyjnie do rzeczy podejść, można zauważyć złośliwie, że wystarczy spojrzeć na losy polityków znanych jeszcze przed 1989 r, żeby zrozumieć, że problem został od dawna przez Polaków rozstrzygnięty. Zwolennik poboru Piłka, w opozycji demokratycznej od lat 70, na szczytach władzy w dwie dekady później, od dawna pozostaje poza parlamentem. Za to Janusz Korwin-Mikke od lat powtarzający, że żołnierz zawodowy wart jest w walce dziesięciu poborowych a zjada tylko dwa obiady i że podatnicy nie powinni finansować armii z przymusu, zajętej zabawą “w dziadków i kotów” – reprezentuje dziś partię Konfederacja, cieszącą się stabilnym kilkunastoprocentowym poparciem.

Nie do śmiechu dawnym ofiarom sławetnej wojskowej “fali”, szpetnego zjawiska znęcania się starszych roczników poborowych (“dziadków”) nad młodszymi (“koty” o których mówił Korwin-Mikke). Nie ma tego w żadnej armii zawodowej. Wyłącznie w tych z poboru. “Fala” przeżyła nawet komunizm. Kres położyło jej dopiero za rządów koalicji PO z PSL zniesienie obowiązkowej służby wojskowej. Kto chce ją przywrócić – niech powie, że wraz z tamtymi patologiami. Nie tylko wewnątrz się one objawiały. Jako mieszkaniec śródmieścia Warszawy, wtedy nastoletni, z całą odpowiedzialnością mogę potwierdzić, że w trakcie rutynowej kontroli dokumentów w stanie wojennym zielone ludziki gen. Wojciecha Jaruzelskiego zachowywały się gorzej niż milicjanci. Bo potomkowie dawnej fornalskiej biedoty zyskali choćby cząstkę władzy nad znienawidzonymi “miastowymi”. Każdy przymus nieuchronnie rodzi patologię. Wojsko nie jest tu żadnym wyjątkiem.           

Z przymusu wyruszył w pruskim mundurze na wojnę, podczas której dokonywał bohaterskich czynów paląc francuskie wsie, bohater Henryka Sienkiewicza Bartek Zwycięzca. A także Stach z wiersza Marii Konopnickiej. I wreszcie – bohater jeszcze innego wiersza, Konstantego I. Gałczyńskiego, ten co wprawdzie już Polski poszedł bronić: “a gdzie? Pod Kijowem”. Czyli dalej bez sensu.   

Za to nastoletnie Orlęta Lwowskie uciekały nie od poboru powszechnego, jak w tym samym czasie ich zachodnioeuropejscy starsi nieco koledzy, lecz z rodzinnych domów, żeby walczyć. Jeden z nich pozostawił ojczymowi kartkę na stole: już nauk wystarczy. Ale znamy drugą stronę medalu. Poświęcenie dzieciaków okazało się nieodzowne, bo żołnierze z poboru, dorośli i do walki przygotowani, natrafili na stacji kolejowej na cysternę z alkoholem i wyłącznie jej opróżnianiem się zajęli zamiast obroną miasta przed nacjonalistami ukraińskimi. Niech ten przykład zobrazuje, czym ochotnik różni się od walczącego pod przymusem. I niech ostatecznie przygwoździ argumenty Piłki, nie wiadomo dlaczego łączącego armię z poboru z patriotyzmem. Jakby nie pamiętał zupaków i sołdatów, ostatnich obrońców PRL.

Szlachetni oficerowie w stanie wojennym istnieli tylko w późniejszych filmach fabularnych (gdzie osnowa optymizmu okazywała się niezbędna, by obraz nie stał się depresyjny) jak “Śmierć jak kromka chleba” Kazimierza Kutza. Kadra LWP pozostawała rozpita i skorumpowana, uformowana przez sojuszników w trakcie ćwiczeń na zielonych poligonach i studiach na moskiewskich uczelniach dla wybranych dowódców. Znamy ten świat z “Książeczki wojskowej” Antoniego Pawlaka. Ale także ulotnej poezji żołnierskiej, drukowanej w latach 80. w podziemnej “Kulturze Niezależnej”, gdzie znalazło się miejsce na taki oto wiersz żołnierza służby zasadniczej:

“Minął dzień

dzień ch..owy.

Jutro nowy,

też chu..owy”.

Jeśli poezja ma oddawać stany psychiczne, to trudno o lepszy przykład. Wystarczy?

Żarliwy katolik Marian Piłka musi pamiętać zorganizowaną za czasów pierwszej legalnej Solidarności w Krakowie akcję pod hasłem: “czy Jezus przyjąłby kartę powołania?”.

Amerykańscy chłopcy, uciekający ponad pół wieku temu przed poborem do Kanady i Szwecji, żeby nie dać się zmusić do popełniania zbrodni wojennych w Wietnamie, zachowali po latach szacunek rówieśników i sąsiadów, na który nie mogą liczyć mordercy z wioski My Lai w mundurach marines. Nie przypadkiem w takiej czy innej formie od służby w Indochinach wymigali się wszyscy późniejsi prezydenci Stanów Zjednoczonych: Bill Clinton (sposób: prowadzenie w nieskończoność korespondencji z komendą uzupełnień z bezpiecznego Oxfordu), Donald Trump (schorzenie pięty) i Joe Biden – astma, która jednak temu ostatniemu nie przeszkodziła w pozostawaniu gwiazdą akademickiej drużyny futbolu amerykańskiego. Nie za stosunek do służby wojskowej jednak oceniamy ich miejsce w historii.

Do bohaterstwa nie da się nikogo zmusić. 

Dlatego niedawno – bo poruszony przez Piłkę problem nie jest wydumany – wziąłem w obronę przy stoliku dziennikarskim w Sejmie młodego operatora, kiedy oznajmił, że za ojczyznę umierać nie zamierza. Inni się na niego rzucili w ostrej dyskusji. A dla mnie wystarczy, żeby uczciwie podatki płacił. Na armię zawodową, co obroni i jego, i tych, co na niego pryncypialnie naskoczyli. 

Nie pozostawali też w żadnej służbie kolporterzy ani drukarze drugiego obiegu z lat 70. i 80. w Polsce. Chociaż – jak nauczyła nas historia – wywarli większy wpływ na wynik zimnej wojny niż nudzący się w tym samym czasie w koszarach żołnierze państw NATO, w  których obowiązkową służbę utrzymano. 

Bohaterami dnia dzisiejszego pozostają ratownicy, niosący pomoc w pandemii koronawirusa, liczne osoby, świadczące wtedy sąsiedzkie przysługi i doradztwo. Wreszcie ci, co pomagali wygnanym z ojczyzny przez rakiety Władimira Putina Ukraińcom. Jednoczy ich dobra wola tylko. Zero przymusu, powiedzmy po ludzku.     

[1] por. M. Piłka: Wojsko z poboru. “Samorządność” nr 77, czerwiec 2023 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 2

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here