To, co zrobiono z przepisami o podatku od towarów i usług w obecnym roku przekracza wszelkie wyobrażenia. Uchwalono aż cztery niezależne, obszerne nowelizacje (w drodze jest jeszcze jedna), które wchodzą w życie z kilkunastoma datami (najważniejsze to 1 maja, 1 września, 1 listopada 2019 r. oraz 1 stycznia, 1 kwietnia i 1 lipca 2020 r.). Ustalenie więc, który przepis zaczyna obowiązywać z konkretną datą, graniczy z cudem. Wprowadzono również przepisy przejściowe do przepisów przejściowych oraz znowelizowano przepisy nowelizujące. Takiego chaosu ten podatek jeszcze nie znał.

Ocena podatników (tych uczciwych) jest miażdżąca, a znam ją dobrze, bo mam na co dzień kontakty z dostatecznie reprezentatywną grupą tych podmiotów. Poza tym jestem rozpoznawalny i kojarzony z podatkami, słyszę więc również opinie wyrażane ad hoc. Oczywiście zacierają ręce oszuści. Przytoczę najczęściej powtarzany przez nich pogląd – urzędy skarbowe będą mogły przez lata sprawdzać uczciwych podatników pod kątem naruszenia przepisów wprowadzonych w latach 2019-2020 i zbiorą tu gigantyczne żniwo, bo przecież pomyli się każdy lub prawie każdy. I ci podatnicy zapłacą te zaległości. Dzięki temu władza przestanie się zajmować oszustami, bo nie będzie mieć na nich czasu, a zwalczanie oszustw jest dużo trudniejsze, bardziej ryzykowne i dużo mniej efektywne fiskalnie.

Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że w tym chaosie jest pewna perła. Jest nią likwidacja największej patologii tego podatku, obowiązującej od 2011 r., czyli “krajowego odwrotnego obciążenia” (załączniki nr 11 i 14 do ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług), i wprowadzenie w to miejsce obowiązkowej podzielonej płatności. Jest to postulat z 2015 r., sformułowany w czasie kampanii wyborczej. Owo „odwrotne obciążenie” powoduje, że całe branże, zajmujące się obrotem stalą, metalami kolorowymi, złomem, odpadami i surowcami wtórnymi, nie płacą jakichkolwiek podatków i otrzymują gigantyczne zwroty. Po usunięciu tej patologii dochody budżetowe wzrosną dodatkowo nawet o 9-11 mld zł w skali roku, przez co prognoza budżetowa na 2020 r. w wysokości 200,2 mld zł jest w pełni realna, mimo że zakłada przyrost dochodów o ponad 20 mld zł ( w tym roku dochody z podatku od towarów i usług mogą lekko przekroczyć 180 mld zł).

Przypomnę, że istnieje w Polsce bardzo silne lobby odwrotnego obciążenia”, które z oczywistych powodów nie tylko broniło zakresu tego przywileju i rozszerzało go w latach 2011-2017, lecz również skutecznie dezinformowało opinię publiczną, chwaląc go jako… sposób uszczelnienia tego podatku. Kompletna bzdura, ale gdy idzie o miliardy złotych, nikt nie będzie się martwić o wiarygodność głoszonych tez.

Interesy tego lobby zupełnie jawnie chroni jedna z opozycyjnych partii politycznych i nie ukrywa swojej roli, o czym mogłem się przekonać nawet w czasie przesłuchania przed komisją śledczą do spraw wyłudzeń VAT; zresztą lobby to ma również wpływy w obecnej większości parlamentarnej. Ważne jednak, że po 4 latach likwiduje się te regulacje, co istotnie zwiększy dochody budżetowe w 2020 r.

Należy jednak zadać pytanie: po co w tym roku uchwalać przepisy, które mają wejść w życie w kwietniu czy lipcu 2020 r.? Przecież wiadomo, że po wyborach będzie nowy rząd, nowy szef resortu finansów i może chcieć (a powinien) w większości je uchylić. Uchwalanie w roku wyborczym takich odległych w czasie nowelizacji jest zdarzeniem bez precedensu, nieznanym w 26-letniej historii podatku od towarów i usług.

Są dwie teorie wyjaśniające ten fenomen. Pierwsza tłumaczy go chęcią pospiesznego załatwienia jakichś interesów, które chronią te nowelizacje. Podatki są biznesem międzynarodowym, opanowanym przez lobbing i firmy konsultingowe (mające własne interesy), nie ma więc czemu się dziwić. Chcą w ten sposób podrzucić przyszłemu rządowi swoje rozwiązania. Druga teoria jest bardziej ponura, bo uwypukla cel polityczny: chaos legislacyjny ma dostatecznie mocno denerwować podatników, co może mieć wpływ na wynik wyborów.

Wiem, że obecna większość parlamentarna nie odwołuje się zbyt często do tego elektoratu, który – przynajmniej w codziennej narracji – jest bliższy opozycji. Nie wiem, czy to prawda, bo polscy przedsiębiorcy, kierując się instynktem samozachowawczym, z reguły ukrywają swoje poglądy polityczne. Na nie stać tylko wielkich, międzynarodowych graczy, którzy potrafią się obronić przed jakąkolwiek polską ingerencją w swoje rozliczenia podatkowe, również z pomocą telefonów z ważnych ambasad.

Nie wiem, która z tych teorii jest prawdziwa. Może w obu jest cząstka prawdy o tym, co dzieje się naprawdę w naszym kraju. Prawdopodobnie w przyszłym roku większość uchwalonych w 2019 r. przepisów trzeba będzie uchylić, zmienić lub odroczyć ich wejście w życie. To zajmie władzy bezcenny czas, który powinna poświęcić na poprawę efektywności fiskalnej innych podatków, zwłaszcza akcyzy, bo dochody budżetowe muszą przecież zrównoważyć wydatki. Miejmy nadzieję, że przyjdzie ktoś, kto szybko z tym zrobi porządek.

Twoim zdaniem…

[democracy id=”5″]

Czytaj inne teksty Autora:

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 1

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here