Pięć lat temu nie było wprawdzie pandemii ale podobnie przesądzano o wyniku wyborów prezydenckich: do dziejów głupoty w Polsce kiedyś opisywanych przez Aleksandra Bocheńskiego przebiła się formuła Adama Michnika, że Bronisław Komorowski żeby przegrać musiałby na pasach po pijanemu przejechać zakonnicę w ciąży. Arogancja nie pomogła, Komorowskiego pokonał Andrzej Duda. Teraz ten ostatni, przedwcześnie ogłaszany zwycięzcą może przegrać wybory albo… odejść ze stanowiska chociaż ich nie będzie.
Duda zachował pomimo pandemii możliwość prowadzenia kampanii, na co uskarżają się kontrkandydaci, a co potwierdziła wizyta w Garwolinie, kiedy – jak drwiono – tylko przeszkadzał ratownikom. Popełnił też sporo błędów: nie zatrzymał atakowanej szefowej kampanii Jolanty Turczynowicz-Kieryłło przez co udowodnił, jak słaby ma charakter i stal się zakładnikiem postaci pokroju Lichockiej. Kompromitują go: kampania z użyciem KRUS i zniżki dla terytorialsów na stacjach Orlenu, jakie załatwiał – bo to korupcja polityczna i robienie z wyborców idiotów, czego ci nie znoszą.
Wszystko to jednak może… całkiem nie mieć znaczenia. Kres prezydenturze Dudy położy nie porażka w wyborach, lecz fakt, że… się nie odbędą. Jeśli nie da się zorganizować głosowania korespondencyjnego – zgodnie z literą prawa Dudę w pałacu już w sierpniu zastąpi niby tymczasowo marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Na to gra PiS.
Zacząć wypada od tego ostatniego wariantu, ponieważ wydaje się najprostszym z perspektywy rządzących rozstrzygnięciem wszystkich problemów: co zrobić z wyborami, jak nie oddać części władzy i równocześnie zagwarantować sobie lojalność lokatora Pałacu Prezydenckiego w sytuacji gdy na Dudę w drugiej kadencji trudniej byłoby naciskać, skoro nie może już powalczyć o reelekcję.
Zgodnie z Konstytucją prezydent jest wybierany na pięcioletnią kadencję.
Kadencja Andrzeja Dudy kończy się 6 sierpnia 2020, kiedy to minie pięć lat od jego zaprzysiężenia. Również w tym wypadku, jeśli wyborów nie da się przedtem przeprowadzić.
Wówczas Dudę – przy założeniu, że prawo jest przestrzegane – zastąpi tymczasowo na urzędzie marszałek Sejmu. To Elżbieta Witek, dużo lepiej do Dudy postrzegana w całym PiS a także przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Już raz, po katastrofie smoleńskiej i śmierci Lecha Kaczyńskiego okazało się, że nawet tymczasowy lokator Pałacu Prezydenckiego… łatwo się w nim zadomawia. Bronisław Komorowski wprowadził się tam jako marszałek Sejmu a został na ponad pięć lat, trwałby i dłużej, gdyby nie arogancja jego zwolenników i własne deklaracje, że warto zaoszczędzić na drugiej turze wyborów prezydenckich, które sprawiły, że… właśnie w tej fazie przegrał. Bo polski wyborca lubi zagłosować na przekór, dlatego w 1990 r. nie wpuścił do drugiej tury zużytego premiera Tadeusza Mazowieckiego, w 1995 r. skarcił Lecha Wałęsę za pięć lat jego rządów a w 2000 r. Mariana Krzaklewskiego za trzy lata (i cztery reformy przez ten czas) jego formacji u władzy.
Wyborca wcale nie musi jednak mieć tej możliwości, a PiS – ponosić ryzyka, wynikającego z aktu wyborczego. Każde głosowanie powszechne to loteria. Zaś wyniki tego korespondencyjnego przewidzieć szczególnie trudno, skoro z tej formuły – wedle przesłanych przez Sejm do Senatu zmian już wyłącznej, do poprzednich wariantów z powodu przyjętych już szczegółów i terminów nie da się wrócić – nigdy nie korzystano. W sytuacji gdy deklarowane uczestnictwo w wyborach waha się od 27 do 38 proc, co daje połowę dotychczasowej frekwencji w wyborach prezydenckich, żaden ośrodek demoskopijny nie jest w stanie przewidzieć, czyj elektorat zdekompletuje się bardziej niż pozostałe. Warto też jednak pamiętać, że najwięcej zwolenników tak PiS w ogóle jak jego kandydydat Duda znajdują zawsze wśród najstarszych wiekiem głosujących. A ta grupa… również najbardziej dba o zdrowie i z tego powodu może tym razem zrezygnować z wyprawy do skrzynki pocztowej.
Zaś wynik poprzednich wyborów prezydenckich – kiedy to Komorowski wydawał się pewniakiem, a Duda tylko kandydatem protestu – pokazał jasno, że akurat w tym głosowaniu zwycięzców nie należy z góry ogłaszać.
Ale to jedna troska PiS, druga wiąże się z tym, z czym dotychczas nie było problemu – z lojalnością Dudy wobec partii. Chociaż czas znarowienia i wetowania ustaw sądowych Duda ma za sobą, stał się znów notariuszem Kaczyńskiego, co jeszcze brzmi elegancko, inni mówią wprost, że tylko jego długopisem bądź ordynansem – z chwilą kolejnego zwycięstwa, w drugiej kadencji i wobec braku możliwości ubiegania się o kolejną szanse kontroli nad nim poza presją psychiczną okażą się znikome. Paradoksalnie więc tak Kaczyński jak Ziobro czy Morawiecki boją się, że jeśli znów wygra, to za bardzo im wyrośnie. I kto go potem okiełzna… Trudno wyobrazić sobie Kaczyńskiego udającego się do Borysa Budki z prośbą o wsparcie przez jego posłów wniosku o impeachment prezydenta, co urwał się ze smyczy…
Lepiej więc dla PiS wyborów na czas nie zrobić, winę zwalić na opozycję, zwłaszcza najdłużej jak się da procedującego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, ewentualnie nawet na Pocztę Polską i znowu zmienić jej szefa.
Jak się nie uda – a może być to fiasko kontrolowane – uchwalić wszystkiego co należy i przygotować przed 10 ewentualnie 17 maja – pozostaje wariant z zastąpieniem Dudy bez wyborów za to przed upływem kadencji przez Elżbietę Witek. Jej lojalność – od czasu słynnego trzeba anulować, bo my przegramy (słowa padły z sali, ale ona się do nich zastosowała w sprawie wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa) – przez nikogo w PiS nie może być kwestionowana. Pod każdym względem przerasta Dudę: bystrzejsza, bardziej kulturalna, z ładnym życiorysem represjonowanej w PRL działaczki Solidarności i wizerunkiem publicznym jeszcze nie wyświechtanym – stać się może akurat na czas pandemii ludzką twarzą PiS. To oczywiście najbardziej prawdopodobny ale nie jedyny możliwy wariant rozwoju sytuacji.
Inny zakłada, że po udowodnieniu niemożności przeprowadzenia wyborów w terminie Dudzie zostanie przedstawiona diabelska alternatywa: albo ustąpi miejsca pani Witek albo zda się na ekspertów PiS, którzy nagną interpretację prawa tak, że będzie mógł w pałacu zostać. Ale wtedy już bez reszty jako zakładnik partii rządzącej… Piłsudski miał w roli interpretatora konstytucji wybitnego Stanisława Cara, Wałęsa znakomitego Lecha Falandysza, zaś PiS prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza. To miara upadku.
Albo bojkot albo złoty medal
Jeśli wybory się odbędą – ocierający się w sondażach o 50 proc Duda może liczyć na wygraną w pierwszej turze. Ale wcale wygrać nie musi. Zwłaszcza, że są i takie, w których ma poniżej 30 proc. A jeśli jednak do drugiej tury dojdzie, pokona go każdy z kontrkandydatów – czy to mający największy dar pozyskiwania zwolenników Władysław Kosiniak-Kamysz czy głoszący nośne hasło uwolnić wybory Szymon Hołownia – z jedynym wyjątkiem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która zraziła sobie elektorat absurdalnym pomysłem bojkotu: bo to jakby równocześnie odmówić udziału w olimpiadzie i chcieć zdobyć na niej złoty medal.
Różnica jest jedna: olimpiada tokijska już została przełożona (na 2021), polskie wybory nie.
Krawężniki na straży monopolu
Pandemia ograniczyła możliwości prowadzenia kampanii przez kontrkandydatów Dudy – faktycznie do briefingów odbywanych pod Pomnikiem Armii Krajowej naprzeciw Sejmu przy ul. Matejki. Chociaż i stamtąd – o czym już pisałem – policjanci przepędzają dziennikarzy (chyba, że jak w piosence Andrzeja Rosiewicza a gdy już się zmierzchać miało to się wtedy okazało, że to nie są milicjanci, że to byli przebierańcy – ale ci spod pomnika blachy mieli w porządku).
Duda swój monopol wykorzystuje z wdziękiem słonia w składzie porcelany.
Przekonaliśmy się o tym w Garwolinie, gdzie miała miejsce największa ale i najsmutniejsza ustawka tej kampanii. Prezydent przeszkadzał ratownikom w ich pracy. Rolę gospodarza pełnił działacz PiS bo w logice partii rządzącej bezpartyjny się do tego nie nadawał.
Kto sprzedaje współpracowników…
Szansę zapewnienia ludzkiej twarzy kampanii Dudy stwarzało nominowanie na jej kierowniczkę znakomitej adwokatki Jolanty Turczynowicz-Kieryłło. Jednak stała się ona przedmiotem niewybrednego ataku „Gazety Wyborczej” serio zarzucającej jej, że kiedy została napadnięta wraz z nieletnim synem przez dusiciela z Milanówka, ugryzła agresora w rękę. Gdy złożyła rezygnację, Duda nie nastawał na jej wycofanie. Tym samym pokazał zarówno zupełny brak charakteru (jakim niby prawem Michnik ze starszym z brajdaków Kurskich mu współpracowników dobierają?) jak przekreślił możliwość stworzenia sobie niezależnego zaplecza. Bo który ekspert, nie tylko prawnik, spoza zasobu kadr PiS zechce go teraz poważnie traktować? Duda skazuje się tym samym na fakt, że otaczać go będą typy pod względem moralnym i intelektualnym nie przewyższające Lichockiej, znanej z pokazywania środkowego palca w Sejmie.
…A kto się da kupić za osiem groszy
Już teraz Duda odwołuje się bowiem do najgorszych ludzkich reakcji i odruchów. Popularne szwejki – czyli żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, niegdyś ulubionej formacji Macierewicza, widzącego w niej, jak każdy lider ogarnięty manią wielkości własną gwardię przyboczną – zyskały ulgę przy tankowaniu benzyny na stacjach Orlenu w wysokości ośmiu groszy na litrze na mocy porozumienia podpisanego przez obecnego szefa MON Mariusza Błaszczaka ale w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i obecności Dudy. Domorośli stratedzy zapomnieli chyba o tym, że Szwejk ze słynnej powieści Jarosława Haszka był tyleż gnuśny co… nieprzekupny.
Podobnie jak nie są pierwszymi naiwnymi rolnicy, którzy wraz z dokumentami KRUS dla 1,3 mln ubezpieczonych uzyskali od ministra Jana Ardanowskiego elaborat pochwalny ku czci Dudy i jego zasług dla ich branży oraz dla pewności list od samego prezydenta, jeśli dla któregoś szef resortu nie jest autorytetem.
Po raz pierwszy od 5 lat rządzący reprezentują już tylko zdecydowaną mniejszość społeczeństwa – za sprawą uporu w kwestii wyborów korespondencyjnych jeszcze w maju, którego nie podziela dwie trzecie Polaków. Z sondaży wynika, że nie zagłosuje nawet część wyborców PiS.
To paradoks: wyjątkowość sytuacji związanej z pandemią dała prezydentowi przewagę, której część… za sprawą popełnionych błędów zniwelował.
Jeśli wybory się odbędą w trakcie pandemii – ekspertom i sondażowniom wypada doradzić więcej pokory w przewidywaniu ich wyniku. Z taką sytuacją bowiem nigdy nie mieliśmy do czynienia. Nie tylko za sprawą zmian nastroju wywołanych lękiem przed zagrożeniem jak również wzmocnionym poczuciem wspólnoty ale też z powodu błędów popełnionych przez prezydenta i jego dawną partię może nas bowiem czekać niespodzianka. Również w sensie, jaki nadaje temu słowu w swej twórczości Andrzej Sapkowski.