Piotr Nowak został odwołany przez premiera Mateusza Morawieckiego ze stanowiska ministra rozwoju i technologii wkrótce po tym, jak oznajmił, że Unia Europejska przekaże Polsce pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy na walkę z pandemią, na prawie rok zablokowane z powodu pisowskiej “reformy wymiaru sprawiedliwości”.
Co najciekawsze, wiadomość o rychłej dostępności środków z KPO nie tylko okazuje się optymistyczna, co całkiem oczywiste, ale nawet członkowie rządu jak rzecznik Piotr Mueller, nie twierdzą, że jest fałszywa, tylko, że została przedwcześnie podana. Wiadomo bowiem, że sukces ogłosić miał w przyszłości w blasku jupiterów sam premier Morawiecki. Pośrednio prawdziwość informacji potwierdził przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki, niezbyt dyplomatycznie ale szczerze oznajmiając, że… Unia poszła po rozum do głowy. Wiele wskazuje też na to, że Piotr Nowak wiedział, o czym mówi. Gdy w impasie znalazły się rozmowy, prowadzone przez samego premiera, a także ministra Konrada Szymańskiego i wiceministra Waldemara Budę – to szef resortu rozwoju i technologii spotkał się z przewodniczącym Rady Europejskiej (następcą Donalda Tuska) Charlesem Michelem. Wiele wskazuje na to, że rozmowa okazała się przełomem, więc Nowak uznał, że jako autor sukcesu ma prawo to ogłosić i tym samym wzmocnić skokowo swoją pozycję.
W grę wchodzi 36 mld euro, które do Polski wpłynęłyby już w maju i czerwcu ub. r, gdyby nie budząca sprzeciw unijnych władz Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego oraz upartyjnienie Krajowej Rady Sądownictwa. Teraz jednak PiS wycofuje się z tego, co nazywał reformą wymiaru sprawiedliwości. Sejm pracuje nad pięcioma aż projektami ustaw sądowych w tym prezydenckim Andrzeja Dudy oraz poselskim przygotowanym przez mandatariuszy PiS. Zaś Unia wie, że znalazła się w nowej sytuacji, bo wobec ogromnych kosztów przyjęcia przez nas 2,2 mln uchodźców z Ukrainy trudno bez końca blokować środki dla Polski. Eurokraci wychodzą bowiem w tym wariancie na potwory, skłonne w imię racji ideologicznych jeśli nie wręcz obrony skłonnych do korupcji sędziów… głodzić ukraińskie dzieci.
Sekwencja wydarzeń wiele mówi o sytuacji wewnętrznej w obozie rządowym i PiS. Zaostrza się rywalizacja frakcji i koterii. W błyskawicznym tempie Morawiecki pozbył się ministra, który bywał nawet wymieniany jako potencjalny kandydat na jego następcę w fotelu szefa rządu. Od premiera Nowak młodszy jest o 12 lat (rocznik 1980, podczas gdy Morawiecki 1968). Zdumiewająca dla wielu kariera obecnego szefa rządu, bo Mateusz Morawiecki to dawny doradca Donalda Tuska przecież, stanowi dowód, że prezes partii Jarosław Kaczyński – sam kiepski prawnik nadrabiający w polityce dawne kompleksy – żywi wręcz zabobonną estymę dla tych, którzy do życia politycznego przeszli, już wcześniej czegoś poza nim w swojej branży dokonując. To dlatego Morawiecki stał się Delfinem. Ale Delfin Delfina? Nie, to już nawet dla spokojnego i stonowanego premiera… dużo za dużo. Podobno wykorzystał atak furii Kaczyńskiego, spowodowany przedwczesnym “wysypaniem” sukcesu i zapisaniem go przez Nowaka na własne konto, by wreszcie sprawę załatwić.
Tym bardziej, że chociaż nie lubią się i konkurowali, Morawieckiego i Nowaka sporo łączy. Żaden z nich nie cieszy się poparciem w aparacie PiS. W całym składzie rządu tylko oni dwaj mogli się wykazać dawnymi sukcesami na wolnym rynku instytucji finansowych. Premier pozostawał przez wiele lat prezesem Banku Zachodniego WBK z międzynarodowym kapitałem – najpierw irlandzkim potem hiszpańskim. Zaś Nowak był kiedyś doradcą dyrektora Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz wiceprezesem londyńskiego funduszu hedgingowego Swiss Re, pracował też jako trader dla dużo bardziej tajemniczego Espirito Santo. Dla większości ministrów to wyżyny nieosiągalne z perspektywy ich curriculum vitae. Wielu z nich nie orientuje się nawet, czym zajmuje się cybernetyka – a taka właśnie pozostaje specjalność magisterska absolwenta Wojskowej Akademii Technicznej Piotra Nowaka.
Zwykle podkreślano, że Nowak to minister “z rynku”, nie “z partii”, ale trudno było ukryć jego bliskie związki z wicepremierem i ministrem aktywów państwowych Jackiem Sasinem. W niego też godzi ta dymisja. Teraz większy wpływ na gospodarkę zyskują Olga Semeniuk i Janusz Kowalski. Polska nie ma też – w sytuacji wojny, toczącej się w sąsiednim kraju, korekt Polskiego Ładu i dotkliwych następstw trwającej wciąż pandemii dla gospodarki – ani ministra finansów (rolę tę od czasu odejścia Tadeusza Kościńskiego wypełnia sam Morawiecki) ani rozwoju. Rozgrywki polityków okazują się ważniejsze niż stabliność państwa.