PiS pozbyło się marszałka Sejmu, ale zamiast moralnych rozliczeń zwala winę na poprzedników.
Jarosław Kaczyński kolejny raz pokazał, kto tu rządzi. Swoją dymisję Marek Kuchciński zapowiedział nie w gmachu Sejmu, gdzie urzędował prawie cztery lata, tylko w partyjnej siedzibie na Nowogrodzkiej. Ostatnie słowo miał prezes.
Łukasz Perzyna
Od rana w czwartek dało się odtworzyć partyjny przekaz dnia: żurnaliści propagandowego kanału Info telewizji państwowej wypytywali polityków Platformy Obywatelskiej o loty Donalda Tuska i Bogdana Borusewicza w okresie pełnienia przez nich najważniejszych funkcji w państwie, o poprzednikach chętnie opowiadali też indagowani przez dziennikarzy o zupełnie co innego liderzy PiS. Partia rządząca przestała udawać, że afera niskich lotów czy darmowych taksówek powietrznych Marka Kuchcińskiego, który na pokład luksusowego rządowego samolotu zabierał żonę, siostrę i dzieci, posłów i radnych PiS oraz ekspertów i intelektualistów – nie stanowi dla niej problemu.
Jednak nawet, gdy Kuchcińskiemu przyszło ogłosić dymisję z funkcji marszałka Sejmu – całe show skradł mu Jarosław Kaczyński. To prezes PiS a nie ustępujący dygnitarz okazał się głównym bohaterem konferencji. Był też jej gospodarzem, chociaż logika podpowiada, że odejście marszałek powinien ogłaszać w Sejmie, a nie w siedzibie partii, która go na stanowisko wytypowała.
Latający ogrodnik, samolotowe perypetie marszałka Kuchcińskiego
Czy cierpliwość Kaczyńskiego wobec pupila się wyczerpie? W PiS objawia się to nagle i niespodziewanie, a nie pod postacią postępującej niełaski.
Prawo nie zostało złamane, dobre obyczaje też nie, jednak PiS zgodnie z wyborczym hasłem słucha Polaków i bierze pod uwagę negatywną ocenę sprawy przez opinię publiczną – tak brzmiało pełne uzasadnienie decyzji.
Tym samym Kaczyński pozbywa się wysokiego urzędnika, za sprawą którego partia traciła w sondażach. Zanim jeszcze ujawniono powietrzną aferę – Kuchciński szkodził wizerunkowi rządzących brakiem medialności, kłótniami z posłami opozycji i nakładaniem na nich zbędnych kar, utrudnianiem życia dziennikarzom. To on eskalował spór z grudnia 2016 r, który zakończył się okupacją sejmowej sali przez opozycję.
Kaczyński poświęcając Kuchcińskiego wiele nie ryzykuje. Sam nie był pasażerem jego podniebnego wehikułu. Potwierdza swoją pozycję surowego również dla swoich lidera. Co więcej, odwraca uwagę opinii publicznej od sprawy dwóch wież, w którą był osobiście zaangażowany. Jak również od innych afer: Komisji Nadzoru Finansowego oraz działek premiera Mateusza Morawieckiego.
Jak za Breżniewa czyli arytmetyka Kuchcińskiego
Kuchcińskiemu kolumny rządowe nie wystarczyły. Osobisty podniebny czarter lepiej niż rozjeżdżanie się po szosach zaspokaja prominenckie wymogi komfortu i nuworyszowskie potrzeby prestiżu.
Zapowiedź wniesienia projektów regulacji prawnych, normujących korzystanie przez dygnitarzy z transportu specjalnego pokazuje jednak, że partia rządząca nie docenia inteligencji wyborców. Nie o przepisy tu bowiem poszło, lecz o przyzwoitość. Podobny efekt wiąże się z powrotem narracji typu „po ośmiu latach rządów Platformy”. Wyborcy znów mają uwierzyć, że fakt, iż Kuchciński sam bez opamiętania podróżował za pieniądze podatnika i zabierał ze sobą innych – to wina Tuska.
Za wcześnie też, żeby mówić o kruszeniu pisowskiego betonu. Zmiana ma charakter nie jakościowy, lecz tylko personalny. Walki z prywatą nie zapowiada. Toczy się tylko gra o lepsze notowania w sondażach.
Marszałek odchodzi, czyli podniebna eskadra PiS
Beneficjentów nielegalnych przelotów jest tylu, że wszystkich Jarosław Kaczyński z partii nie wyrzuci. Ziobrę zresztą raz już wywalił z PiS, co jak widać nie pomogło. A wszyscy oni zarabiają tyle, że stać ich na samolot rejsowy.
Jak sądzisz?
[democracy id=”41″]
Czytaj o PiS: