Orzeł symbolizuje Polskę. W przyrodzie buduje wielkie gniazda w koronach wysokich drzew, najchętniej na sosnach. Rzadko atakuje swoją ofiarę w powietrzu.
Sokół symbolizuje Ukrainę. Jest ptakiem wędrownym, zajmuje gniazda innych ptaków, bądź gniazduje w szczelinach skalnych. Poluje w powietrzu, a w chwili ataku potrafi osiągnąć prędkość ponad 300 km/h.
W przyrodzie orzeł i sokół żyją w zupełnie innych środowiskach. Losy narodów, które przyjęły symbolikę tych ptaków – wielokrotnie się splatały. Tak jest do dziś.
Stosunki polsko-ukraińskie, zarówno w wymiarze politycznym, ale też gospodarczym czy historycznym mają fundamentalne znaczenie dla naszego sąsiedztwa i przyszłości obydwu państw. Warto i należy je przeanalizować, by stereotypy zastąpić faktami i twardymi danymi.
Ukraiński sokół
Liczby dotyczące demografii Ukrainy są katastrofalne. W ciągu 27 lat liczba ludności spadła najprawdopodobniej o około 15 milionów ludzi i wynosi dzisiaj 38 milionów. Według prognoz do roku 2050 ludność może zmniejszyć się o kolejne 3-5 milionów. Przyczyną spadku liczby ludności jest wysoka śmiertelność oraz emigracja zarobkowa. Emigrują głównie ludzie młodzi, wykształceni, ale też ludność wiejska bez przygotowania zawodowego. Średni poziom płac na Ukrainie to około 400-600 polskich złotych miesięcznie. Średni poziom emerytur to około 150-200 polskich złotych miesięcznie. Szybko rośnie udział ludzi starych w populacji.
Ukraina staje się gospodarką, w której wydobycie surowców i rolnictwo należą do najważniejszych działów. Potencjał surowcowy Ukrainy jest ogromny i wiedzą o tym możni tego świata. Dlatego konflikt z Rosją ma też podtekst związany z dostępem, eksploatacją i zarabianiem na wydobyciu surowców. Jednocześnie większość działów przemysłu, które były stworzone i rozwijane w ramach Związku Radzieckiego zostały zlikwidowane lub przeszły w ręce kapitału zagranicznego.
Osobnego omówienia wymaga rolnictwo. Ukraina ma znakomite ziemie – bez mała połowa obszarów to czarnoziem. Ziemia i klimat są tak wyśmienite, że Ukraina stała się przedmiotem zainteresowania firm i producentów rolnych z całego świata. Zmiany ustrojowe po 1991 roku umożliwiły, a nawet wymusiły szybką koncentrację wielkiej własności ziemskiej idącej w setki tysięcy hektarów. Najwięksi oligarchowie – latyfundyści są właścicielami bądź udziałowcami przedsiębiorstw posiadających od 100 tysięcy do ponad 600 tysięcy hektarów ziemi. Dziesięć największych ukraińskich koncernów rolnych kontroluje dziś ponad 15% obszaru wszystkich użytków rolnych.
Dokonana została modernizacja latyfundiów połączona z wprowadzeniem najnowocześniejszej techniki informatycznej, dronami, automatyzacją. W efekcie wydajność rolnictwa ukraińskiego gwałtownie wzrosła i stało się ono znaczącym w skali światowej producentem zbóż, ziemniaków, nasion słonecznika. W najbliższym czasie należy oczekiwać wejścia na rynek europejski i światowy ukraińskich producentów drobiu, mięsa wieprzowego i wołowego, owoców i warzyw. Dziś bez mała połowa wartości eksportu Ukrainy to produkty rolne.
W wymiarze politycznym sytuację Ukrainy podsumować można następująco.
Po pierwsze – uznać trzeba, że Stany Zjednoczone w rozgrywce z Rosją traktują Ukrainę instrumentalnie i będą wykorzystywały ją do destabilizacji politycznej w regionie. Jednocześnie Stany Zjednoczone skwapliwie wykorzystają dla własnych celów ten potencjał gospodarki ukraińskiej, który uznają za wysoce efektywny.
Po drugie – Europa Zachodnia wplątana we własne problemy nie ma ani siły, ani woli pomóc Ukrainie. Co gorsza, jest zainteresowana upadkiem części przemysłu ukraińskiego, z pewnością niedopuszczeniem, by stał się on konkurencyjny w skali kontynentu. Koncerny europejskie zainteresowane są przejęciem rynku ukraińskiego bądź przejęciem za bezcen w ramach procesu prywatyzacji i spłaty zadłużenia tych przedsiębiorstw, które uznane zostaną za atrakcyjne.
Po trzecie – Europa Zachodnia nie jest zainteresowana obroną niepodległości Ukrainy, gdyż ocenia, że osłabiona Rosja ze swym potencjałem ekonomicznym i militarnym dziś i w dającej się przewidzieć przyszłości Zachodniej Europie nie zagraża – jak miało to miejsce kilkadziesiąt lat temu.
Po czwarte – Niemcy nawiązując do tradycji i doktryny Mitteleuropy będą wykorzystywały sentyment Ukraińców do nich grając nacjonalizmem ukraińskim zarówno przeciw Rosji, jak i Polsce.
Po piąte – nie należy oczekiwać, by Rosja była zainteresowana szybką i siłową aneksją Ukrainy ze względu na koszt takiej operacji oraz coraz silniejsze nastroje antyrosyjskie. Rosja będzie starała się pogłębić biedę i kryzys na Ukrainie, anarchizować społeczeństwo i grając „na czas” będzie czekała na korzystną okazję, gdy być może zmęczeni problemami codzienności Ukraińcy sami poproszą o przyłączenie do Rosji.
Wewnętrzna sytuacja polityczna na Ukrainie ewoluuje w szczególny sposób. Możemy dziś mówić, że przy panującym systemie oligarchicznym dwie grupy dzielą władzę między siebie. Pierwszą stanowią liczący około jednego miliona ukraińscy Żydzi. Warto w tym miejscu przypomnieć, że właśnie Ukraina to teren, który zamieszkiwały plemiona chazarskie, które przyjęły judaizm i że to właśnie ta grupa ludnościowa stanowi dzisiaj około 95% populacji żydowskiej na świecie. Nazywa się ich często Żydami pochodzenia aszkenazyjskiego. Nie ulega wątpliwości, że ukraińscy Żydzi korzystają z silnego wsparcia finansowego, organizacyjnego, medialnego i innych światowej diaspory żydowskiej.
Drugą grupą są skrajni nacjonaliści ukraińscy, często finansowo wspierani przez środowiska ukraińskie w Ameryce Północnej i Kanadzie, które swymi hasłami starają się radykalizować społeczeństwo ukraińskie. Symbioza w sprawowaniu władzy tych dwu środowisk jest paradoksem, jeśli wziąć pod uwagę historyczne konflikty między nimi i skalę zbrodni popełnionych przez banderowców na ludności żydowskiej w latach 1941-1945.
Szukanie tożsamości historycznej w banderyzmie to samobójstwo polityczne sprytnie podsycane przez środowiska międzynarodowe, którym zależy na destabilizacji w regionie, osłabianiu Rosji i Polski. „Nurzanie się” w banderyzmie przez sprawujących władzę na Ukrainie, czego przykładem: stawianie pomników, nadawanie nazw ulic, ustawa gloryfikująca przywódców OUN-UPA to dowód na nieistnienie prawdziwej elity politycznej na Ukrainie. Na pewno banderyzm znakomicie wykorzystywany jest jako narzędzie do dyscyplinowania ludności oraz indoktrynowania młodego pokolenia Ukraińców. Nacjonalizm ukraiński służy przede wszystkim tym, którzy chcą władzy dla siebie i słabej, zależnej od struktur międzynarodowych Ukrainy.
Spróbujmy podsumować i wyciągnąć wnioski.
Ukraińcy z pewnością w sposób szybki i bolesny zrozumieli, że sąsiedztwo z Rosją jest nie tylko groźne i niebezpieczne, ale kosztowne i wymagające ofiar.
Szczególnie ważne dla przyszłości Ukrainy są prognozy demograficzne. Ich konsekwencje to po pierwsze ubytek ludzi młodych, po drugie wzrost udziału ludności nieaktywnej zawodowo, po trzecie efekt modernizacji rolnictwa podobny w swych konsekwencjach do procesu „grodzenia pól” w Anglii w XVIII i XIX wieku, wyrzucania ludności wiejskiej z ich siedzib, tworzenie armii ludzi „wolnych i luźnych”. Czwartym następstwem zjawisk demograficznych, emigracji zarobkowej będzie brak ludzi młodych oraz kadr z wyższym wykształceniem zdolnych do podjęcia pracy i kierowania firmami w nowoczesnej, informatycznej przedsiębiorczości.
Ukraina stawać się będzie państwem surowcowo-rolnym. Oba te sektory będą modernizowane, ale staną się równocześnie enklawami niezwiązanymi z otaczającą gospodarką tradycyjną i ludnością o niskiej aktywności zawodowej. Taki typ gospodarki już dziś nie potrzebuje dużej ilości siły roboczej, a co dopiero jutro. Stąd wniosek, że wyludnienie na Ukrainie stanie się faktem.
Można mieć obawy graniczące z pewnością, że Ukraina stanie się państwem kontrastów, biedy i nielicznych enklaw nowoczesności i bogactwa. Enklawy te to choćby przemysł wydobywczy czy wielkoobszarowe rolnictwo. Będą one nowoczesne, bo doinwestowane kapitałem zagranicznym, zorientowane na współpracę na rynkach zagranicznych, ale mające tylko znikome związki z lokalnym rynkiem i otoczeniem gospodarczym. Taki model gospodarczy – rozwoju enklawowego jest najczęściej destrukcyjny dla państwa, jak i społeczeństwa.
Polski orzeł
Perspektywy demograficzne dla Polski są złe. Należy liczyć się ze spadkiem liczby ludności do roku 2050 o około 3-5 milionów. Mimo socjalnej polityki rządu przyrost naturalny nie rośnie, nie spada jednocześnie emigracja zarobkowa młodych, często wykształconych Polaków. Wynosi ona rocznie około 120 tysięcy osób. Ponad 2,5 miliona Polaków wyemigrowało po roku 2004 „za chlebem” i większość z nich nie zamierza wracać.
Sytuację na rynku pracy ratują przyjeżdżający Ukraińcy, których liczbę szacować należy na ponad 1,5 miliona. Około 40 tysięcy Ukraińców kształci się na polskich uczelniach, a polsko-ukraińskich małżeństw zawartych zostało w ubiegłym roku około 1600.
Gospodarka polska, szczególnie po wstąpieniu do Unii Europejskiej, stała się zależna w sensie podwykonawstwa i współpracy od gospodarki niemieckiej. Ponieważ jednocześnie branże i profil działalności tworzony i rozwijany w Polsce przez inwestorów niemieckich wymaga znacznego udziału pracy żywej w produkcji, stąd napływający do pracy Ukraińcy bez trudu znajdują w Polsce zajęcie. Sprzyja temu też polityka socjalna rządu, która skutkuje niską aktywnością zawodową Polaków, szczególnie niewykształconych, mieszkających na prowincji. W sumie efektem tej polityki jest wypychanie na emigrację Polaków i jednoczesne „zasysanie” Ukraińców do pracy w kraju.
Pierwsza uwaga, która nasuwa się ekonomiście brzmi następująco: zatrudnienie na szaro i czarno, które dominuje wśród Ukraińców dezorganizuje polski rynek pracy. Czyni reguły gry na tym rynku nieuczciwymi i nierównymi dla przedsiębiorców i większości pracowników. Co więcej, Ukraińcy zatrudnieni nielegalnie nie płacą w Polsce podatków dochodowych, czym uszczuplają dochody budżetu. Sądzić należy, że skala problemu idzie nie w kilka, a co najmniej w kilkanaście miliardów złotych.
Ukraińcy starają się jak największą część zarobionych i zaoszczędzonych złotówek zamienić na dewizy i wywieźć z Polski, czym z jednej strony przyczyniają się do ograniczenia popytu konsumpcyjnego na naszym rynku, czyli działają na szkodę polskich producentów, a jednocześnie poprzez wywóz dewiz zmniejszają zasób i podaż pieniądza, który mógłby służyć jako środek do finansowania inwestycji. Skala tego wywozu jest na tyle duża, że moim zdaniem, powinna zostać tu dokonana wnikliwa analiza przez NBP czy Ministerstwo Finansów. Według moich szacunków można przyjąć, że jeśli jeden zatrudniony nielegalnie w Polsce Ukrainiec co miesiąc transferuje od 1 do 2 tysięcy złotych, czyli od 250 do ponad 500 dolarów, to w skali rocznej wywiezionych zostaje z Polski od 3 do 6 miliardów dolarów, a może więcej. Ciekawostką jest tu milczenie NBP, który z mocy prawa stać powinien na straży legalności, jawności i wysokości dewiz wywożonych z Polski.
Ważnym problemem dotyczącym pracujących w Polsce Ukraińców jest fakt, że jako zatrudnieni bezprawnie są niejako zmuszani do zachowań rozszerzających sferę bezprawia. Co mam na myśli? Wielu z nich mieszka bądź wynajmuje mieszkania bez umów, porusza się samochodami niespełniającymi norm bezpieczeństwa i ekologii, nabywa nawet nieruchomości na osoby podstawione.
Należy też podnieść argument makroekonomiczny i działający w długim horyzoncie czasowym, a dotyczący charakterystyki polskiej gospodarki. Utrzymywanie płac na niskim poziomie w Polsce w efekcie napływu Ukraińców i brak klarownej polityki kolejnych rządów wobec narastającej fali imigracji doprowadziło do wykształcenia się swoistej „specyfiki” polskiej gospodarki. Otóż w Polsce opłaca się inwestować przede wszystkim w takich branżach, gdzie zarabia się na taniej sile roboczej, a nie na wysokich kwalifikacjach i dobrze opłaconym robotniku. Te gałęzie przemysłu, które wymagają wiedzy, wynalazków i innowacji nie są atrakcyjne dla producentów, ani nie motywują ich do ponoszenia nakładów na kształcenie, stypendia, badania naukowe.
Z tego też powodu wielu wysoko wykształconych Polaków nie mogąc znaleźć dobrej i godziwie opłacanej pracy w wyuczonym zawodzie zostało zmuszonych do emigracji. Koszty ich wykształcenia ponieśliśmy my, w Polsce, ale korzyści z ich wykształcenia w postaci podatków płacone są zagranicą. I tak oto utrzymywanie płac na niskim poziomie za sprawą błędnej polityki imigracyjnej kolejnych rządów jest korzystne dla nielicznego grona przedsiębiorców. Dla większości jednak skutkuje tym, że bez mała cała polska gospodarka „jest odwrócona tyłem” do wynalazczości, inwestowania w ludzi i w naukę.
Razem czy osobno?
W wymiarze demograficznym oba narody stoją przed identycznymi problemami: spadku liczby ludności, starzenia się społeczeństw.
Imigracja Ukraińców do Polski pozwala osłabić, zniwelować brak rąk do pracy. Ukraina ten problem ma przed sobą. Będzie on wzmagał się z każdym rokiem. W przeciwieństwie do Polski Ukraina nie będzie mogła go złagodzić bądź rozwiązać poprzez imigrację siły roboczej z otaczających państw. Należy liczyć się ze wzmożoną emigracją na stałe młodych Ukraińców, którzy zdobędą wykształcenie przykładowo w Polsce. Bez kompleksów, aktywnie będą oni szukać atrakcyjnej pracy i osiedlać się w Europie bądź USA czy Kanadzie. Tam przecież mają bardzo liczną, sprawną organizacyjnie diasporę.
Dla Polski bardzo ważnym okaże się, czy Ukraińcy, którzy się tu osiedlą zechcą poznać prawdę historyczną o stosunkach, zaszłościach między obu narodami. By tak się stało potrzebna jest mądra, konsekwentna, długookresowa polityka informacyjna w szkołach, na uczelniach, w mediach. W przeciwnym wypadku konflikty i spory odżyją ze zwielokrotnioną siłą.
W gospodarce należy liczyć się z rosnącą i bezwzględną walką konkurencyjną ukraińskich producentów rolnych z polskimi rolnikami o nasz rynek zbytu, a także o rynki krajów trzecich, głównie Europy i Azji. W tej walce Polska może obronić się tylko pod warunkiem ciągłego podnoszenia jakości własnych produktów oraz szukania nisz rynkowych. Perspektywy są jednak niewesołe. Ukraińskie rolnictwo będzie miało zdecydowaną przewagę jeśli chodzi o poziom kosztów produkcji, dostęp do kapitału i rynków zbytu.
Jeśli dodamy do tego pojawienie się na rynku światowym nowych, potężnych producentów: Brazylii, Chin, Rosji to oczywistym staje się, że szanse polskich rolników maleją. Rosja w wyniku embarga nałożonego przez Zachód po zajęciu Krymu zmuszona została do zainwestowania ogromnych środków w rolnictwo. Dzięki wsparciu holenderskich, niemieckich i innych specjalistów od rolnictwa Rosja stała się w krótkim okresie eksporterem zbóż, uzyskała bez mała samowystarczalność w produkcji trzody chlewnej, owoców i warzyw. A był to przecież produkty i rynek, na którym polscy eksporterzy rolni dominowali.
W produkcji przemysłowej współpraca między Ukrainą i Polską ma wymiar symboliczny. Polskie przedsiębiorstwa, które zainwestowały na Ukrainie z reguły mają złe doświadczenia i raczej myślą o wycofaniu się niż rozwoju.
Zarówno ze względów demograficznych, jak i gospodarczych o owocnej, intensywnej współpracy między obu krajami trudno mówić. Bardziej prawdopodobnym jest, że w najbliższej przyszłości będą one zmuszone do coraz ostrzejszej rywalizacji.
W wymiarze politycznym słabnąca demograficznie i gospodarczo Ukraina, odstająca coraz bardziej poziomem zamożności od Europy Środkowej i Zachodniej, skonfliktowana z Rosją, skazana będzie na coraz większe uzależnienie od USA i Niemiec. Będzie to uzależnienie w wymiarze politycznym, militarnym, gospodarczym a nawet kulturowym.
Nie leży w interesie Niemiec prawdziwe pojednanie Ukrainy z Polską. Tak samo nie leży ono w interesie Rosji. Oba państwa wszelkimi możliwymi sposobami będą działały, by Polskę i Ukrainę skłócać. Przyszłość stosunków polsko-ukraińskich zależy wyłącznie od mądrości i woli ze strony obu narodów i państw. Czy jej wystarczy? Dziś to pytanie pozostaje bez odpowiedzi.
Jak sądzisz?
[democracy id=”26″]
Czytaj o ukraińskich pracownikach:
Czytaj inne publikacje Dariusza Grabowskiego:
[…] winien? Ok. 7-8 lat temu, wysłuchałem wykładu dr Dariusza Grabowskiego o fenomenie współczesnego rolnictwa Ukrainy. Wykład odbył się w ramach cyklu spotkań w […]