Od Pierwszej Brygady legionowej sformowanej przez Józefa Piłsudskiego po Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, założony w latach 70 przez Leszka Moczulskiego wiodła droga życia Kazimierza Pluty-Czachowskiego. Biografię jednego z najciekawszych twórców nurtu niepodległościowego napisał Mirosław Lewandowski, wywodzący się ze środowiska KPN.
Komendant Piłsudski, któremu nastroje młodych legionowych żołnierzy nie były obojętne, często wypytywał nastoletniego Plutę-Czachowskiego o rozmaite sprawy. Przedtem jeszcze szkolił go wojskowo Michał Rola-Żymierski, co później w PRL został marszałkiem. Jednak sam Kazimierz Pluta-Czachowski nigdy nie żywił wątpliwości, wobec którego z dwóch marszałków zachować ma lojalność.
Jak w trakcie promocji w sali warszawskiego Przystanku Historia zaznaczał minister szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Kasprzyk – książka Lewandowskiego pokazuje, jak wielki wpływ na konspirację czasów II wojny światowej i późniejszą mieli piłsudczycy. Ich środowisko wychowało również “pokolenie Konfederacji Polski Niepodległej”. Aktywność życiowa Kazimierza Pluty-Czachowskiego rozpina się pomiędzy dwoma datami: 1914 rokiem, kiedy to szesnastolatek zbiegły z Kongresówki trafił na szkolenie Związku Walki Czynnej i rychło, gdy wojna wybuchła wyruszył na front, oraz 1979 r. – to data odejścia na wieczną wartę Pluty-Czachowskiego od lat aktywnego w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela i starającego się tam pogodzić pokłóconych Leszka Moczulskiego i Andrzeja Czumę, w co próbował włączyć nawet Prymasa Stefana Wyszyńskiego jako mediatora. Ale zarazem to moment powstania Konfederacji Polski Niepodległej, pierwszej partii nowoczesnej Polski, jedynej też wtedy niezależnej od komunistów na wielkiej eurazjatyckiej przestrzeni pomiędzy Łabą a Władywostokiem.
Gdy Sikorski rządził na emigracji, w kraju ruch oporu stworzyli piłsudczycy
Do rodzinnego doświadczenia odwołał się socjolog i autor “Nielegalnej polityki” Andrzej Anusz: jego stryjeczny pradziadek Antoni pisał broszury, dające ideową podbudowę międzywojennemu Związkowi Strzeleckiemu, dla którego w tym samym czasie Pluta-Czachowski zestawiał regulaminy. Dosłużył się w sanacyjnej Polsce pułkownikowskiego stopnia. Nie opuścił kraju, ranny pod Łomżą budował konspirację.
Stworzyły ją środowiska piłsudczykowskie, z bohaterskim prezydentem Warszawy Stefanem Starzyńskim na czele. Niebawem przez Niemców aresztowanym, co nie zatrzymało procesu budowy podziemnego państwa. Jak zauważył panelista Andrzej Anusz, zręby jego organizacji stworzyli piłsudczycy. Wybrali jednak legalizm i lojalność wobec władzy emigracyjnej, którą w czasach rządu gen. Władysława Sikorskiego sprawowała przedwojenna opozycja antysanacyjna. Wykorzystali napięcie, związane z powrotem do Polski dawnego wodza naczelnego marsz. Edwarda Śmigłego-Rydza. Jednak Stefan Rowecki-“Grot”, chociaż sam był piłsudczykiem, w imię racji stanu potraktował przybysza brutalnie. Sam Pluta-Czachowski stał się czołową postacią konspiracji: zaś w rozstrzygającym momencie okazał się jednym z dwóch jej liderów obok Kazimierza Iranka-Osmeckiego, którzy opowiedzieli się za odłożeniem terminu wybuchu Powstania Warszawskiego. Gdy się zaczęło, walczył bohatersko, trafił do niewoli niemieckiej a później radzieckiej, z tej drugiej udało mu się powrócić do kraju. Na wolność jednak niedługo, bo niebawem trafił do więzienia, gdzie przesiedział całe czasy stalinowskie.
Polityka jako wyzwanie intelektualne
Nurt niepodległościowy w przekonaniu autora książki Mirosława Lewandowskiego był owocem tego, co najważniejsze w tradycji, wywodzącej się od Piłsudskiego. Politykę traktuje jak wyzwanie intelektualne. Pozwala to nawet w niekorzystnej sytuacji realizować maksimum celów.
Piotr Plebanek, autor niedawnej wnikliwej publikacji o Leszku Moczulskim, skarżył się w dyskusji na zaburzanie obrazu historii przez filmy typu wyświetlanej do niedawna przez telewizję państwową niemal bez ustanku “Nocnej zmiany” Jacka Kurskiego. Sala podzieliła się szybko na mających do Moczulskiego pretensję, że przed trzydziestu laty nie poparł rządu Jana Olszewskiego oraz na przypominających, że KPN stała się wówczas przedmiotem szantażu lustracyjnego ze strony środowisk wtedy związanych z Antonim Macierewiczem. Reakcję na biografię bohatera zmarłego przed 43 laty, a przy tym dwutomową i prawie 1500 stron liczącą, pozostają więc nader żywe i współczesne.
Dokąd doszła Pierwsza Kadrowa
“Gdy wieczorem 6 sierpnia 1914 roku – pisze Lewandowski – Pierwsza Kompania Kadrowa pod dowództwem Tadeusza Kasprzyckiego wkroczyła do Słomnik (które w tym czasie były miasteczkiem w byłym Królestwie Polskim, czyli w zaborze rosyjskim), dokonano formalnego przejęcia władzy – w miejsce władzy rosyjskiej ustanowiono władzę polską. Krótka uroczystość odbyła się w miejscowym urzędzie gminy i sprowadzała do zniszczenia portretu cara Mikołaja II oraz mianowania przez Stanisława Tora pseudonim “Felek” polskiego naczelnika miasta (został nim Bogusław Kowalski, którego poleciła, obecna w mieście Zofia Zawiszanka). Tor nie był strzelcem, ale jednym z ludzi od “roboty cywilnej”, którzy wyruszyli z Krakowa 6 sierpnia wraz z Kadrówką. Następnie strzelcy ustawili się plutonami na rynku witani entuzjastycznie przez mieszkańców. Przemówił do nich Tor. Uczestnicy Kadrówki zjedli w Słomnikach ciepły posiłek i zatrzymali się na nocleg w budynkach straży pożarnej i szkoły. Następnego dnia rano opuścili miasto (wyruszając w kierunku Miechowa), pozostawiając w nim jednak pięcioosobową załogę (..). Tego samego dnia (7 sierpnia) do Słomnik przybył Józef Piłsudski, a Kadrówka wkroczyła już do Miechowa. Kazimierz Pluta przybył do Słomnik dwa dni później – 9 sierpnia” [1]. Jeśli nawet wyda się, że trochę historię wtedy gonił, to dogonił niewątpliwie i to już wkrótce.
Co szczególnie ważne, syn chłopa spod Kozłowa, dziś stacji przy magistrali pociągów szybkiego ruchu – jego pochodzenie zaprzecza więc stereotypowi o wyłącznie elitarnym inteligencko-ziemiańskim pochodzeniu bohaterów z Pierwszej Brygady (szczegółowe, nie tak jednoznaczne jak potoczna opinia statystyki przedstawia Wojciech Giełżyński w wydanym na emigracji w latach 80. “Budowaniu Niepodległej”, opierając się zresztą na drobiazgowych wyliczeniach… Henryka Jabłońskiego, mniej znanego jako historyk, bardziej jako przewodniczący Rady Państwa PRL, którego podpis widnieje pod dekretem wprowadzającym stan wojenny. W każdym razie na 11,5 tys legionistów, doliczyć się można ponad 800 rolników zaś robotników powyżej 2 tys) – otóż ów chłopski syn po prostu wracał wtedy do domu, co dawało podwójną motywację [2]. Zwłaszcza, że po drodze zaliczał przeróżne, niwelujące z pewnością kompleks skromnego pochodzenia, przewagi.
Jak chłopski syn profesora musztry uczył
Pod datą 19 sierpnia 1914 legionista Pluta-Czachowski zapisze bowiem w dzienniku: “Znów jest nas spora paczka, tym razem przeważnie z Galicji. Ja pełnię rolę instruktora. Otrzymałem do wyuczenia musztry bez broni i z bronią oraz salutowania czterech rekrutów. Są to profesor uniwersytetu Tokarz, Brzoza i Melek oraz kolega Lubicz (Królewiak, syn prezydenta Radomia, jak mówi). Mam strasznego pietra przed nimi, toż to ludzie nauki, starsi (z wąsami)” – przyznaje szesnastoletni wtedy Pluta, gdy mu przyszło musztrować historyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego Wacława Tokarza, na którego wykładach bywali Bolesław Limanowski i sam Józef Piłsudski [2]. U schyłku życia Tokarz zwiąże się zresztą z opozycyjnym wobec sanacji Frontem Morges.
Za to Pluta piłsudczykiem pozostanie na zawsze. Na dobre – w Polsce dwudziestolecia, z którą w pełni się identyfikował. I na złe – w więziennych latach. Zaś po uwolnieniu, pozostając na rencie (wcześniej bowiem przesłuchania miał tak ciężkie, że połykał powyciągane z mebli “pod celą” gwoździe, byle tylko trafić do szpitala), rozwinie imponującą aktywność. Jego dom stanie się ośrodkiem opozycyjnej działalności.
Pomimo powagi tematu, niezmiernie zabawne okazuje się zestawienie raportu esbeckiego konfidenta, do którego dotarł Lewandowski z relacją jego krewnej, rzecz dotyczy relacji z wizyty w domu Pluty.
Najpierw kapuś:
“Przybyliśmy na Filtrową 51. Śliczna willa dwurodzinna typu angielskiego cottage, z dwoma holami na dole, wewnętrzne schody w mieszkaniu i hol na górze, na I piętrze. Mieszkanie ślicznie urządzone. Stare stylowe meble przedwojenne, wyraźnie ściągnięte z dworków szlacheckich lub mieszkań bardzo bogatej burżuazji (..). Obrazy i ornamentacja polskie, oryginalne, bardzo wdzięcznie dobrane. Dwa portrety Piłsudskiego, bardzo udane (..)” [4].
Co na to krewna gospodarza tych wspaniałości Wanda Klenczon? “Żadna willa, tylko segment i to jeden z najmniejszych przy tej ulicy, przed wojną jednorodzinny (własność wujostwa Kazika), po wojnie podzielony na dwa mieszkania. Hol to maleńki przedpokój, dwie osoby z trudem się mijały, a wychodząc z łazienki trzeba było uważać, żeby nie spaść ze schodów, bardzo stromych. “Bardzo polski” wystrój to w rzeczywistości głównie poniemieckie przywiezione ze Śląska, meble i obrazy, mocno zniszczone (z przedwojennego mieszkania mało się uchowało). Właściwie tylko dwa wizerunki Piłsudskiego się zgadzają” [5].
Otoczony zainteresowaniem służb ale i szacunkiem młodych, do których zwykle wiedział, jak trafić, odszedł na zawsze w roku powstania KPN, kiedy jego wizja Polski zaczynała ponownie przybierać kształt realności a nie tylko marzenia: rok później był już wielki Sierpień.
[1] Mirosław Lewandowski. Kazimierz Pluta-Czachowski “Kuczaba”. Instytut Historyczny im. Ostoi-Owsianego, Akces, Warszawa 2022, t. I, s. 94-95
[2] Wojciech Giełżyński. Budowanie Niepodległej. Instytut Literacki, Paryż 1985, s. 258
[3] Lewandowski, Pluta-Czachowski… op. cit, t. I, s. 95
[4] ibidem, t. II, s. 434
[5] ibidem