O książce Artura Kłusa „Bohater naszych czasów…”
Za rządów Jana Olszewskiego Polska odnotowała pierwszy po zmianie ustroju wzrost gospodarczy. Za to w pierwszej kolejności pochwalą premiera przyszli historycy. Doskonale rozumie to autor najnowszej książki o najważniejszym półroczu w życiu Mecenasa, Artur Kłus, który pokazuje, że nie warto na ten bogaty w wydarzenia czas spoglądać wyłącznie przez pryzmat afery lustracyjnej.
Czynią tak od dawna przeciwnicy Olszewskiego, a także – dużo gorsi od nich z perspektywy prawdy historycznej – fałszywi przyjaciele pragnący własnej małości przypisać historyczne zasługi pierwszego premiera, wyłonionego po ponad półwieczu przez parlament pochodzący z wolnych wyborów. Naprawdę los rządu przesądzony został na długo przed sejmową „nocą teczek” z 4 na 5 czerwca 1992 r, kiedy to gabinet został w majestacie prawa i z zachowaniem procedur odwołany, a nie – jak mitologizują bezkrytyczni chwalcy – „obalony”. Stało się to za sprawą determinacji Lecha Wałęsy, wierzącego, że ta nocna zmiana utoruje drogę do systemu prezydenckiego. Drugim winowajcą upadku Olszewskiego był intrygujący ile wlezie fałszywy sojusznik Jarosław Kaczyński, marzący z kolei o koalicji swojego Porozumienia Centrum z „europejską” Unią Demokratyczną, która miała go wprowadzić na salony. Dlatego wyrzucał z partii młodych posłów, którzy jak Andrzej Anusz i Piotr Wójcik zamierzali aktywnie wesprzeć Olszewskiego, poszerzyć bazę jego rządu, spróbować dogadać się z Wałęsą. Artur Kłus ujawnia, że wcześniej Kaczyński odmówił ustąpienia Olszewskiemu miejsca w fotelu prezesa PC, co wzmocniłoby pozycję Mecenasa jako charyzmatycznego przywódcę prawicy: parę lat później Unia skutecznie wykreowała w ten sposób Balcerowicza na lidera nie tylko gospodarczego, ale i politycznego.
Rząd Olszewskiego, chociaż nie stał się rządem przełomu zamierzonego w polityce – nie potrzebuje mitów ani legend. Przez pół roku odniósł sukcesy, które obronią go w oczach potomnych. W kwietniu 1992 r. Polska zanotowała pierwszy po zmianie ustroju wzrost gospodarczy. Dla milionów ludzi, znękanych trudnościami transformacji, stało się to czytelnym sygnałem, że warto było demontować komunizm. Ze ścieżki wzrostu nigdy już przez kolejnych 28 lat nie zeszliśmy. Efekt ten stał się możliwy za sprawą właściwej Olszewskiemu umiejętności współpracy z ludźmi wywodzącymi się z odmiennych środowisk, czego symbolem stali się szefowie polityki społecznej i gospodarczej: minister pracy Jerzy Kropiwnicki, który w latach 80 jako radykalny związkowiec z Solidarności odbywał w więzieniu bohaterskie głodówki protestacyjne oraz minister finansów Andrzej Olechowski, który jeszcze przy Okrągłym Stole występował po stronie przeciwnej niż późniejszy szef. Musiała ta współpraca świetnie się rozwijać, skoro w wywiadzie, jaki z nim przeprowadziłem przed 7 laty Olechowski tak wspominał Mecenasa: „on miał wielkie poczucie odpowiedzialności. Jedna sprawa to marzenia, retoryka polityczna, a druga – świadomość, że ma się poważne zadania gospodarcze i jeszcze to wszystko można później wyrazić w liczbach. Wtedy się lekko takich decyzji nie podejmuje. Miałem z premierem Olszewskim porozumienie – bo w jego rządzie się głosowało – że zawsze przy podejmowaniu przez ten gabinet decyzji głosuje… tak jak minister finansów w sprawach przez niego zgłoszonych” [1].
Kropiwnicki i Olechowski, zawsze ostrożny Andrzej Stelmachowski (wtedy minister edukacji) i radykalny Jan Parys (szef resortu obrony), do tego Krzysztof Skubiszewski na czele dyplomacji i Gabriel Janowski zawiadujący rolnictwem… Tylko Olszewski za sprawą komunikatywności i prawości był ich w stanie zebrać w jednej ekipie. Tak jak we własnej biografii syn kolejarza z Bródna wychowany w kulcie PPS połączył tradycję „Po Prostu” – powstałego na fali protestu przeciw stalinizmowi tygodnika radykalnej społecznie młodej inteligencji, powołanego w latach 70 Polskiego Porozumienia Niepodległościowego a wreszcie dziesięciomilionowej Solidarności, tej masowej i prawdziwej, dla której napisał statut – i wreszcie nielicznego ale bohaterskiego grona adwokatów, występujących w procesach politycznych.
Po latach obowiązywania reguły, że fabryka warta jest tyle, ile ktoś jest w stanie za nią zapłacić – mecenas Olszewski przywrócił rangę pojęciu polskiej własności. Jak wspomina w książce Artura Kłusa doradca ekonomiczny premiera Dariusz Grabowski „Jan Olszewski miał wizję wolnej, niepodległej i bogatej Polski. Państwa silnego i szanowanego w wymiarze międzynarodowym. To on mówił głośno o NATO, UE, wiedział, w którym miejscu ma być Polska. Uważał, że należy doprowadzić do powrotu tego, co było dobre w II Rzeczypospolitej. Należy przywrócić świadomość społeczną, poczucie więzi, patriotyzmu. Gdyby wtedy Janowi Olszewskiemu się udało, to dzisiejsza Polska byłaby w zupełnie innym miejscu. To byłby zupełnie inny kraj” [2]. Kłus nadmienia, że Grabowski szykowany był przez Olszewskiego na stanowisko ministra gospodarki lub przemysłu.
Z kolei szef doradców Zdzisław Najder, typowany na ministra spraw zagranicznych, zauważa: „Miałem wrażenie, że ciągle przygotowujemy się do rządzenia. A za mało rządzimy. W dodatku premier był nieufny, a decyzje trzeba było szybko podejmować. Czas leciał. Robiło się coraz trudniej. Skład gabinetu był trochę przypadkowy, niektóre osoby były z łapanki. Nie było spójnej ekipy. Dodatkowo, główny sprzymierzeniec, Kaczyński, rozgrywał swoją partię. Jan mi mówił, że najpierw coś ustalali, a później okazywało się, że PC robi swoje. Jan na to patrzył bezradnie” [3]. Pomiędzy wypowiedziami doradców nie ma sprzeczności. Obie określają plany i pole manewru premiera.
Książka „Bohater naszych czasów. Premier Jan Olszewski” zgodnie z tytułem skupia się na półroczu pełnienia rządów przez Mecenasa. Daje jednak również jego portret psychologiczny, pokazuje genezę politycznej osobowości. Kłus przytomnie zauważa, że nieugiętość wobec pozostałości praktyk dawnego reżimu brała się u Olszewskiego z wiedzy o przerażających działaniach aparatu represji, jaką nabył przez lata broniąc w sądzie opozycjonistów.
U Kłusa znajdujemy zarówno zapis rozmów koalicyjnych i posiedzeń rządu, jak hierarchię współpracownikow i doradców, harmonogram dnia i opis stylu pracy premiera jak liczne anegdoty. Ponieważ premier, zaczynający pracę przed dziewiątą rano, a kończący ją o pierwszej w nocy domagał się kolejnych kaw, sekretarki, w trosce o zdrowie szefa, tylko pierwszą z nich podawały jak należy, każda kolejna była coraz słabsza, a pod wieczór na stoliku stawiały już tylko zabarwioną na brązowo gorącą wodę. Przyznały się do tego premierowi, gdy już odchodził ze stanowiska. Mecenas miał poczucie humoru również na własnym punkcie, spytany na jednej z konferencji czy będzie lokomotywą wyborczą, bo zaczynała się kolejna kampania, stwierdził, że wprawdzie jest synem kolejarza, ale lokomotywą to już jednak nie…
Jan Olszewski nie miał dotychczas szczęścia do przekazów medialnych. Powagą i jakością wyróżnia się film Sławomira Koehlera „Jak nie wiadomo, o co chodzi..” skupiony na okolicznościach upadku rządu i nakręcony na 25. rocznicę tego wydarzenia [4]. Mit heroiczno-martyrologiczny próbował z kolei zbudować Jacek Kurski w „Nocnej zmianie”. Podobnie jak wspólnie z Piotrem Semką w książce „Lewy czerwcowy”. Obie produkcje całkiem pomijały humanistyczny format osobowości Olszewskiego. Do opisu jego charyzmy zbliżyła się Justyna Błażejowska w pełnej ciekawych szczegółów biograficznych, utkanej z rozmów z premierem książce „Ta historia wciąż trwa”, napisanej jednak tak jak Jan Styka z anegdoty malował Pana Boga – na kolanach [5]. Ze znawstwem praktyka oddał premierowską odyseję Olszewskiego były poseł Andrzej Anusz w „Osobistej historii PC”, eksponując odpowiedzialność Kaczyńskiego za upadek „rządu nadziei” [6]. Pasjonujące wątki, w tym wykorzystywanie przez opozycjonistów z lat 60. jako kamuflażu formuły loży masońskiej zawiera wywiad-rzeka autorstwa Ewy Polak-Pałkiewicz [7]. Za to inna publikacja tego typu „Przerwana premiera” pozostaje wyłącznie świadectwem bezradności trójki żurnalistów podupadającego „Tygodnika Solidarność” wobec geniuszu Mecenasa [8]. Książkę Kłusa – cenną ze względu na zawartą w niej faktografię i opinie – można też odczytywać przez pryzmat tego, co kolejne pokolenie ma do powiedzenia o jednej z najbarwniejszej postaci historii najnowszej. Książka pojawia się na rocznicę śmierci Premiera.
Oczywiście nie jest wolna od mankamentów: brak indeksu nazwisk, co przy 900 stronach tekstu zniechęca odbiorcę okazjonalnego, nie zamierzającego czytać całości – jak student potrzebujący danych o konkretnej postaci do pracy semestralnej. Poważny błąd stanowi nieobecność w bibliografii „Obserwatora Codziennego”, obficie opisującego – w tym moim skromnym piórem – rozłam w Porozumieniu Centrum, spowodowany storpedowaną przez Kaczyńskiego a podjętą przez młodych posłów z Anuszem i Wójcikiem na czele próbą wzmocnienia rządu Olszewskiego. Gdy „Gazeta Wyborcza” nie chciała ich frondy opisywać, secesjoniści wypowiadali się głównie na naszych łamach, co też pokazuje wyższość ówczesnych mediów nad obecnymi, bo pozostawaliśmy gazetą opozycyjną, a właścicielem tytułu był Wiktor Kubiak, sponsorujący także Kongres Liberalno-Demokratyczny. Właśnie KLD oraz KPN i PSL uczestniczyły w rozmowach o poszerzeniu rządu Olszewskiego, zakończonych fiaskiem, o czym przesądziły: opór Belwederu, intrygi Unii i Kaczyńskiego oraz szaleńcza formuła lustracji Antoniego Macierewicza. Olszewski stracił wprawdzie fotel premiera, ale zyskał mir ostatniego moralisty w polskiej polityce. Słynne stały się jego słowa, że może spojrzeć przechodniom prosto w oczy. Dlatego jego historia nie potrzebuje upiększeń, najlepiej przemawiają fakty. W publikacji Kłusa znajdujemy ich bez liku, zebranych z benedyktyńską cierpliwością i systematycznością. Zbędne za to wydają się tasiemcowe opinie propagandystów dobrej zmiany jak Semki czy Zaremby.
Młody autor wykonał pracę, zasługującą na wnikliwą lekturę, uznanie i szacunek. Jeśli – jak ma to już miejsce w wypadku patrona lewicy Józefa Oleksego – ludzie dobrej woli, a nie podpierający się autorytetem Mecenasa karierowicze, zdecydują się na przyznawanie nagrody im. Jana Olszewskiego, historyk Artur Kłus wydaje się pierwszym do niej kandydatem. A my czekamy na kolejną książkę tego samego autora: pełną biografię Mecenasa od czasów Szarych Szeregów aż po Ruch Odbudowy Polski… W czasach ROP, który za pierwszych rządów SLD stał się na krótko opozycyjną formacją cieszącą się największym poparciem, ponownie objawił się talent Olszewskiego do łączenia rozmaitych środowisk i ludzi, w Ruchu spotkały się takie indywidualności jak designer i polityczny strateg Andrzej Kieryłło czy wywodzący się z Solidarności doskonały organizator Wiesław Breński, zaś napisana m.in. przez Olszewskiego i Grabowskiego „Umowa z Polską” po dwóch dekadach pozostaje niedoścignionym programem społeczno-gospodarczym odzyskiwania państwa przez obywateli… Pięknie zapisana w historii postać Mecenasa potwierdza prawdziwość powiedzenia, że styl to człowiek…
[1] Przeszliśmy fenomenalną drogę. Z Andrzejem Olechowskim rozmawia Łukasz Perzyna. Kwartalnik „InGreen” nr 3 z 2013
[2] Artur Kłus. Bohater naszych czasów. Premier Jan Olszewski. Fundacja Instutut Edukacja Pro Futuro, PZU, Warszawa 2019, s. 158-159
[3] ibidem, s. 177-178
[4] Jak nie wiadomo o co chodzi… reż. Sławomir Koehler. Film TVP, 2017
[5] Justyna Błażejowska. Ta historia wciąż trwa. Wspomnienia Jana Olszewskiego. Wydawnictwo Zysk i S-ka, IPN. Poznań 2019
[6] Andrzej Anusz. Osobista historia PC. Akces, Warszawa 2007
[7] Prosto w oczy. Z Janem Olszewskim rozmawia Ewa Polak-Pałkiewicz. Inicjatywa Wydawnicza Ad Astra, Warszawa 2017
[8] Olszewski – Przerwana premiera. Z Janem Olszewskim rozmawiają Radosław Januszewski, Jerzy Kłosiński, Jan Strękowski. Wyd. Tygodnik Solidarność, Warszawa 1992