W tym samym czasie gdy jego podwładni pracowali w Sejmie nad obroną demokracji przed PiS, Borys Budka przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej (aktualna nazwa Plaformy) bawił się w knajpie na pięćdziesiątych urodzinach pisowskiego żurnalisty Roberta Mazurka. Wolał się tam napić niż posłuchać oskarżającego władze za wybory kopertowe z sejmowej trybuny prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. Z kolei Krzysztof Skórzyński, gwiazdorek pryncypialnie walczącej o wolność słowa, a w istocie prolongatę komercyjnej koncesji telewizji TVN – udzialał nieformalnych porad dotyczących propagandy szefowi Kancelarii Premiera Michałowi Dworczykowi, dawnemu protegowanemu Antoniego Macierewicza, na TVN-owskiej antenie występującego wyłącznie jako diabeł wcielony, co zresztą powierzchowność eks-szefa MON jak najbardziej uzasadnia.

Co łączy obie sprawy, poza głębokim niesmakiem, jaki po ich ujawnieniu odczuwa opinia publiczna oraz pogłębiającym się za ich sprawą przekonaniem o dwulicowości polityków i obsługujących ich – cóż za fatalne słowo, ale niestety tu akurat pasuje – żurnalistów głównego nurtu? Oto pryncypialne spory o wartości okazują się wyłącznie ustawkami, jak zmagania kiboli na leśnym parkingu, gdzie policja nie przeszkadza, a mniej liczą się barwy klubowe, bardziej chęć, by się sprawdzić. A po pokazowym mordobiciu idzie się razem na piwo. 

W znakomitym dramacie Ireneusza Iredyńskiego “Terroryści” przywódca partyzantki miejskiej oraz szef bezpieki w rządzonym przez dyktaturę ubogim kraju schodzą się w knajpie, by przy drogim mięsie i markowym winie z dobrych roczników ustalać dalszy scenariusz zbrojenego konfliktu, którego są stronami. Gdy się rozejdą – obaj zagrzewać będą podwładnych do walki na śmierć i życie, tyle, że pierwszy z nich w imię rewolucji i sprawiedliwości, drugi zaś ładu i porządku. 

Tyle, że Mazurka znam wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że dobrego wina nie podaje, nie ze skąpstwa, po prostu go rozpoznać nie potrafi, frak przecież leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu, a skoro przy liczebnikach porządkowych jesteśmy, to w I Rzeczypospolitej główny warunek pełnego szlachectwa, nawet przed posiadaniem ziemi, stanowiła formuła “dobrze urodzony”. Zaś żeby się porządnie napić, Budka nie musiał leźć w gościnę do knajpy, wynajętej przez byłego wieloletniego żurnalistę pisowskiego “Nowego Państwa”, teraz prowadzącego pogawędki z politykami w niemieckim chociaż polskojęzycznym radiu RMF, bo przewidujący właściciele stacji zabiegają o przyszłość swojej koncesji na nadawanie, wiedzą, że w praktyce pozostaje ona kwestią decyzji uznaniowej, więc lepiej mieć dobrze z władzą, nie szkodzi zatem dać dobrze zarobić jej wieloletniemu halabardnikowi. 

Naprzeciwko Sejmu przy tej samej ulicy Wiejskiej znajduje się sympatyczne bistro, gdzie obsługa jest miła i inteligentna, klimat doskonały, a kieliszek wina domowego – to znany wszystkim z wyjątkiem abstynentów eufemizm oznaczający tradycyjnego “sikacza” – kosztuje raptem 10 zł. Mężczyźnie o posturze Budki żeby – powiedzmy popularnie – “skuć się” potrzeba zatem na ten cel od 50 do 70 zł. Wybujałe ostatnio do 12 tys zł “na rąsię” – za sprawą hojności, jaką z naszej kieszeni objawił rozporządzeniem, żeby ominąć parlament i protesty, prezydent Andrzej Duda – uposażenie poselskie chyba na taki wydatek pozwala, chociaż stereotyp Ślązaka, a stamtąd posłuje Budka, zakłada, że jest on oszczędny. Nie przesadzajmy jednak. Pazerności nie musi to oznaczać. Budka wolał jednak napić się za cudze i w dodatku dał się w gościnie u pisowskiego żurnalisty uwiecznić fotografowi brukowego dziennika. Pozostaje mieć nadzieję, że kaca ma do dzisiaj. Jednak w Sejmie tradycyjnie sprzyjający Platformie tamtejsi dziennikarze nawet go o to nie pytają. Ostatnio perorował na briefingu o Turowie, bo jako prawnik zna się również na energetyce. Gośćmi u propagandysty pisowskiej dobrej zmiany, a przedtem rewolucji moralnej Roberta Mazurka byli także Tomasz Siemoniak i Władysław Kosiniak-Kamysz, inni zawołani obrońcy demokracji. Nie przeszkadzało im podobnie jak przewodniczącemu Budce nawet towarzystwo byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, tego od respiratorów i interesów na pandemii robionych z instruktorem narciarskim z zawodu, pogonionego z rządu Mateusza Morawieckiego, bo w nawie państwowej zapowiadał się na Jonasza.

O koncesji była już mowa, w kontekście lizusostwa niemieckich właścicieli RMF, w imię jej przedłużenia dających pisowskiemu Mazurkowi zarobić nie tylko na chleb ale również na wynajęcie knajpy, żeby miał gdzie upijać demokratów z parlamentarnej opozycji. Prywatna stacja TVN wydawała się bardziej od RMF pryncypialna i chociaż nie jest bynajmniej nadawcą społecznym (jak Radio Maryja) lecz komercyjnym prowadziła całą kampanię, utożsamiającą prolongatę własnej koncesji z wolnością mediów w Polsce. Jednak jak Budkę wsypali fotoreporterzy “Faktu”, tak z kolei gwiazdora TVN Krzysztofa Skórzyńskiego pognębili hakerzy, jak wieść niesie rosyjscy, ujawniający zawartość skrzynki mailowej szefa Kancelarii Premiera i – co istotne – przedstawiciela twardogłowego nurtu obecnej władzy Michała Dworczyka. Jak się okazuje, pracownik deklarującej się jako demokratyczna i prowolnościowa stacji udzialał ministrowi autorytarnego rządu porad, w tym jak prezentować na konferencjach prasowych działania przeciw pandemii, poprawiał nawet dla niego komunikat, dotyczący szczepień wśród seniorów. Tłumaczenia, że się znają, a formalne doradztwo nie miało miejsca można między bajki włożyć. Przypomina to znany z akademickich sal seminaryjnych filozoficzny paradoks stosu: czy jeden kamień to stos? Wiadomo, że nie. Dwa? Też jeszcze nie… To od ilu kamieni się stos zaczyna?… Tyle, że okazało się, że maili wymieniono mnóstwo. I nawet niezbyt dbająca o wysokie standardy stacja TVN zmuszona była gwiazdora zawiesić.

Czy to oznacza, że nie warto głosować w wyborach, skoro trafiają się politycy równie dwulicowi jak Budka czy dziennikarze podobnie pozbawieni zasad albo nawet śladu po nich jak Skórzyński? Wyciąganie podobnego wniosku z kolejnego w naszym życiu publicznym gorszącego skandalu przypominałoby rozumowanie, że nie warto chodzić po zakupy na bazar, bo przecież grasują tam kieszonkowcy i czasem czyjś potrfel ukradną…  Wystarczy patrzeć na ręce… I to właśnie państwu Internautom doradzam, bardziej uczciwie niż kolega redaktor Skórzyński niefortunnemu ministrowi od maili Dworczykowi…  

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 11

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

1 KOMENTARZ

  1. Tusk nie panuje nad posłami, co gwarantuje PIS-owi wygraną w najbliższych wyborach. Tusk nie będzie zresztą rozpaczał. Zostanie wicemarszałkiem Sejmu i wystartuje w wyborach prezydenckich przeciwko Morawieckiemu, nie bez szans na powodzenie. Marek Czarnecki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here