Kto inny, jak nie Kościół ma przypominać, że pozostajemy jednym narodem. A nie zwaśnionymi plemionami jak Tutsi i Hutu w przeddzień rwandyjskiej masakry. Dobrze, że nowy arcybiskup zawstydził polityków. A jeszcze lepiej, ze uczynił to łagodnie, mądrze i w pięknym stylu
Przeciwnicy paplaniny o domniemanej nieuchronności plemiennego podziału w Polsce zyskali właśnie charyzmatycznego sojusznika i patrona. Za tym, żeby dwie Polski się porozumiewały, opowiedział się rzeczowo i stanowczo nowy arcybiskup z Katowic Adrian Galbas.
55-letni Adrian Galbas stylem bycia i mówienia oraz sposobem działania przypomina innego hierarchę z nieodległej diecezji krakowskiej – Karola Wojtyłę tuż sprzed jego wyboru na Stolicę Piotrową, bardziej niż jego obecnego sukcesora tamże Marka Jędraszewskiego, narażającego instytucję Kościoła na nieprzystojne żarty.
O abpie Galbasie od dawna mówiono, że jest tego Kościoła nadzieją. Zaczyna się to dopełniać. Nie ma powodu, żeby się tym martwić.
Gdy jako dziewiętnastolatek Adrian Galbas składał dokumenty do seminarium księży pallotynów, spytał, czym się właściwie zajmują. – Wszystkim – roześmiał się rozmawiający z nim ksiądz.
– I wtedy postanowiłem, że z nimi zostanę – relacjonował po latach tę rozmowę obecny arcybiskup, który właśnie objął posługę w Katowicach.
Trzeba próbować zbliżać obie Polski w Polsce – mówił w trakcie swojego ingresu metropolita. Szkoda, że jedna Polska nie umie spotkać się z drugą – żałował. Radził, żeby “pozszywać to, co poprute. Posklejać to, co połamane”.
Arcybiskup katowicki naucza, że wszędzie, gdzie podziały się pogłębiły “nad czym wszyscy bolejemy” – niezbędna okazuje się kładka czy ponton tam, gdzie nie da się od razu zbudować mostu. Przypomina też rolę Kościoła w pokojowych przemianach z 1989 r. i wymienia “okrągły mebel” czyli rozmowy i porozumienia Okrągłego Stołu jako przykład owocu tej inspiracji.
Koniec taryfy ulgowej dla polityków
To kolejna ważka i ważna wypowiedź wysokiej rangi hierarchy kościelnego w sprawach społecznych. Po pierwszomajowym – dla katolików ta data oznacza dzień Św. Józefa Robotnika – napomnieniu biskupa kaliskiego Damiana Bryla (rocznik 1969), że dobry chrześcijanin nie powinien żyć na koszt innych, co w dobie 500plus rozszerzanego do ośmiuset ma charakter pierwszorzędnej wagi przekazu, przestrzegającego przed budowaniem w majestacie państwa i prawa nowej warstwy pasożytniczej, przypominającej skalą roszczeń dawnych beneficjentów poprzedniego ustroju.
Dużo wcześniej zaś przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisław Gądecki skrytykował rządzącą pisowską ekipę za niekorzystne dla kościelnych instytucji zmiany finansowe, forsowane pod pretekstem Polskiego Ładu. Krytycznie o współczesnej rzeczywistości krajowej wypowiada się często łódzki hierarcha abp. Grzegorz Ryś (rocznik 1964). A także biskup opolski Andrzej Czaja starszy od Galbasa tylko o pięć lat, a od Rysia o rok. To Czaja jeszcze na początku rządów PiS przestrzegał, że niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości depczą ludzką godność. I jeśli Kościół nie stanie w obronie ludzkiej prawości i uczciwości, to będzie właśnie z PiS wiązany – wskazywał biskup z Opola.
Wzmożony krytycyzm młodszych biskupów
Młodsze pokolenie hierarchów objawia wzmożony krytycyzm wobec świata władzy i polityki w ogóle.
Jak się wydaje – wraz ze wzrostem napięcia w kraju, podgrzewanego ponad miarę przez polityków, Kościół czy to pojmowany jako Opoka czy “rzeczpospolita proboszczów” – nie zamierza być postrzegany jako sojusznik a tym bardziej rzecznik jednej tylko strony sporu politycznego. Zwłaszcza, gdy ze strony rządzących coraz więcej można dostrzec działań, zwykle określanych przez księży z ambony mianem zgorszenia publicznego.
Obecny metropolita katowicki Adrian Galbas nie skończył edukacji na seminarium prowadzonym przez pallotynów, o którym była już mowa. Oprócz tajników wiary na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim,którego doktoratem się legitymuje, zgłębiał również reguły komunikacji społecznej i zasady dziennikarstwa. Zasadnicze znaczenie ma to w sytuacji, gdy niedawny atak TVN na dobrą pamięć o Janie Pawle II pokazał, że pomimo tak licznych przypisywanych Kościołowi “niebezpiecznych związków” z obecną władzą, jego medialną sytuację określa wciąż tytuł książki Anny i Andrzeja Anuszów sprzed wielu lat: “Samotnie wśród wiernych”. Gdy Karolowi Wojtyle zarzucono tolerowanie pedofilii wśród podległych mu księży metropolii krakowskiej – posłanki PiS faktycznie zasłoniły się portretami Papieża przed możliwością jego rzeczowej obrony, która zapewne – wobec marności oskarżeń, wydobytych z dawnych resortowych kartotek – w zupełności by wystarczyła.
Wyciągnięcie Kościoła z uwikłania w politykę jest jednym z najważniejszych zadań – powtarza wspomniany już charyzmatyczny arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś. Już widać, jak to się właśnie dokonuje.
Kościół wychodzi z cienia władzy. Buduje własny przekaz. Nie tylko wierni tego oczekują. Potrzebuje tego całe społeczeństwo po doświadczeniach pandemii trawione lękiem, związanym z wojną w sąsiednim kraju i pojawiającymi się nad Polską rakietami.
Atutem Karola Wojtyły pozostawało, że bacznie słuchali go również niewierzący i przedstawiciele innych wyznań.
Znakomicie, że jego następcy – a ściślej, najmądrzejsi spośród nich – do tej tradycji nawiązują.
A co by na to powiedział sam Papież?
Nie ten, którego karykaturę pokazuje na podstawie esbeckich fałszywek TVN, ale taki Jan Paweł II, jakiego zapamiętaliśmy z wizyty w 1979 r. gdy na placu, nomen omen, Zwycięstwa mówił: Niech zstąpi Duch Twój. I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi. I z kolejnej, gdy spotkał się w 1983 r. z Lechem Wałęsą w Dolinie Chochołowskiej. A także z jeszcze następnej w 1987 r, kiedy młodzieży w Gdańsku tłumaczył: każdy z Was ma swoje Westerplatte. Jakiś cel, o który warto walczyć. I z pierwszej już do nowej Polski pielgrzymki, kiedy to w 1991 r. nie poddał się euforii zmiany ustrojowej – żyrowanej przecież, co teraz przypomniał Galbas, także przez Kościół Polski – i uczył nas: – Nie niszczcie. Zbyt długo niszczono.
Zapewne rzekłby: Tak trzymać, księże arcybiskupie.
Do czego tylko pozostaje się przyłączyć.