Polityka Prymasa Józefa Glempa wobec władzy nie była alternatywą dla kursu Jana Pawła II lecz uzupełnieniem papieskiej strategii. Następca Prymasa Tysiąclecia nie odznaczał się wcale naiwnością, co całkiem serio zarzucają mu niektórzy analitycy z naukowym cenzusem. To tylko niektóre z tez, które zawiera “Kościół obywatelski” Andrzeja Anusza.
Ukazanie się tej książki, wyjątkowo potrzebnej, uzasadnić można imperatywem “by czas nie zaćmił i niepamięć”, przyświecającym już średniowiecznym kronikarzom. Jednak praca dra Anusza nie ogranicza się do faktografii, zresztą zestawionej z niebywałym pietyzmem. Nowatorstwo jej znajduje wyraz w interpretacjach, wolnych od piętna doraźności – o szukaniu sensacji, całkiem osobowości autora obcej, nie wspominając. Znakomitym przykładem okazuje się podejście do szczegółów działalności samego Lecha Wałęsy oraz ks. Henryka Jankowskiego, ujawnionych już po zmianie ustrojowej. Twórca “Kościoła obywatelskiego” ze stoickim spokojem kwituje, że nie zmieniają historycznej oceny znaczenia obu postaci dla relacji między państwem komunistycznym a Kościołem hierarchicznym w czasie, który obejmuje temat książki. Trudno o lepszą wykładnię. Ale osobiste doświadczenie autora uzasadnia taki dystans wobec ulegających politycznym emocjom odkrywców. Z opisywanymi przez siebie problemami nie zetknął się bowiem wyłącznie w starym jeszcze wiecznie zalewanym przez pękające rury neoklasycystycznym gmachu Biblioteki UW, o której uratowanie walczyli studenci pod koniec lat 80 ani w postmodernistycznym cudzie na Powiślu, do którego po zmianie ustrojowej starannie osuszone księgozbiory przeniesiono.
Andrzej Anusz jako student historii odnawiał w podziemiu zanikające Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Warszawskiego, stał się jednym z liderów strajku na tej uczelni w maju 1988 r. który na równi z wystąpieniami robotników Nowej Huty, Stoczni Gdańskiej oraz górniczymi protestami z sierpnia tego samego roku utorował drogę zmianie ustrojowej, bo akcje te zmusiły władzę do ustępstw, uruchamiających już w kolejnym roku lawinę, przynoszącą jednoznaczny wynik wyborów z 4 czerwca i utworzenie przez Solidarność rządu z dawnymi koalicjantami PZPR – Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym i Stronnictwem Demokratycznym. Anusz wydawał w podziemiu “Etykę Solidarności” ks. Józefa Tischnera oraz współpracował z charyzmatycznym duszpasterzem młodzieży ks. Józefem Majem. Sam jest synem bohatera z Armii Krajowej. W opublikowanej niedawno “Nielegalnej polityce” wybrał strategię badawczą “widza i uczestnika”, kojarzoną ze słynną książką filozofa francuskiego Raymonda Arona. Jak zresztą inaczej opisać wydarzenia, które się współtworzyło. Wiadomo, że również pierwszy szef Regionu Mazowsze i przywódca podziemia w stanie wojennym i później Zbigniew Bujak pisze teraz społeczną historię Solidarności. Efektów tego zamierzenia, choć zapewne okażą się pasjonujące lub przynajmniej ciekawe, jeszcze nie znamy, rezultat pracy Anusza – już tak.
“Kościół obywatelski”, równie pięknie wydany przez tę samą co “Nielegalna polityka” oficynę “Akces”, prowadzoną przez dawnych działaczy podziemia, pokazuje trzeciego najważniejszego – oprócz dziesięciomilionowej Solidarności oraz chroniącej swoje przywileje komunistycznej władzy – współtwórcę polskiego życia publicznego sprzed czterdziestu lat. Aktywnego do dzisiaj, w odróżnieniu od pozostałych uczestników tego bermudzkiego trójkąta. Dziś resztówka NSZZ “S” wspiera władzę niczym wtedy CRZZ a lewica wywiesza flagi tęczowe zamiast czerwonych, tyle, że to jej główna teraz a nie tylko obrzędowa jak w tłustych czasach aktywność. Anusz nie ulega jednak pokusie publicystyki, pokazuje rodzenie się historycznych zjawisk w całej ich złożoności. Procesy, które nie dokonały się z dnia na dzień, nie wymyśliła ich także muza Klio ani nie zaprogramowała żadna dialektyka czy historiozofia.
Kościół obywateli stał się faktem. Przyczynił się do tego wybór kardynała Karola Wojtyły na Papieża w październiku 1978 r. i jego pierwsza pielgrzymka do Ojczyzny z niezapomnianymi słowami, wypowiedzianymi na placu – nomen omen – Zwycięstwa: niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi… Fenomen Kościoła współodpowiedzialnego za los społeczeństwa miał też swoje źródło w charyzmie Prymasa Tysiąclecia ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego i rozwadze jego następcy Józefa Glempa, w męczeństwie ks. Jerzego Popiełuszki, wreszcie w pracy duszpasterskiej ojca Ludwika Wiśniewskiego. Gdy w całej niemal Europie notowano spadek powołań kapłańskich, w Polsce ich liczba lawinowo rosła. Kościół stał się przewodnikiem robotników i azylem dla artystów. “Time” dawał na okładkę klęczących robotników Stoczni Gdańskiej i jej bramę z papieskim portretem. Trudno też zapomnieć różaniec Wałęsy przy podpisywaniu porozumień gdańskich i Matkę Boską w klapie jego marynarki. Zapamiętali to zwykli Polacy i dostrzegły międzynarodowe autorytety.
Jednak Andrzej Anusz dyskretnie dystansuje się – niby to polemizując z jednym z krajowych autorów – od koncepcji zawartej w pomnikowej już monografii Carla Bernsteina (tego samego, co wykrył aferę Watergate) i watykanisty Marco Politiego “Jego świątobliwość”. Jej autorzy bardzo zresztą życzliwi Papieżowi z Polski udowadniali, że nie był on zachwycony pojednawczą polityką kardynała Józefa Glempa wobec władzy. Anusz w sposób najbardziej elegancki z możliwych zauważa, że było inaczej: “w moim przekonaniu Prymas Polski Józef Glemp realizował generalnie linię postępowania określoną przez Jana Pawła II, zaś pewne różnice były w istocie różnicami taktycznymi, wynikającymi z potrzeb bieżącej sytuacji” [1]. Broni też autor “Kościoła obywatelskiego” Tez Prymasowskiej Rady Społecznej z czasów stanu wojennego. Wykazuje, że ahistoryczne jest przeciwstawianie prymasa z tamtych najtrudniejszych czasów jego wielkiemu poprzednikowi. Wyszyński też przecież w wyborach 1957 poparł głosowanie bez skreśleń, za czym jednak opowiedział się nie tylko I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka ale również monachijskie Radio Wolna Europa pod kierownictwem Jana Nowaka-Jeziorańskiego: połączyła ich troska o to, żeby Polska nie podzieliła losu rozjechanych dwa miesiące wcześniej przez radzieckie czołgi Węgier. Po niemal ćwierćwieczu ten sam niepokój, wzbogacony o świeższe ale dramatyczne doświadczenie spacyfikowanej Czechosłowacji doby praskiej wiosny, podyktował Prymasowi Tysiąclecia słowa pamiętnego apelu z Jasnej Góry o spokój i rozwagę.
W fascynujący sposób Anusz opisuje okoliczności spotkania Stefana Wyszyńskiego z Edwardem Gierkiem w czasie, gdy trwały sierpniowe strajki. I sekretarz, świadomy już faktu, że dziesięciolecie jego rządów dobiega końca, powiedział wtedy prymasowi, że nie da się wykluczyć radzieckiej interwencji. O nerwowości, towarzyszącej tej rozmowie świadczy fakt, że w ostatniej chwili trzeba ją było przenieść z pałacyku w Natolinie do rezydencji w Klarysewie, o czym Wyszyński dowiedział się pod bramą tego pierwszego miejsca, gdzie zastał spacerującego nerwowo tam i z powrotem Gierka. Jakoby odpowiednie służby nie zdążyły na czas pałacu przygotować, ale warto pamiętać, że podlegały po linii partyjnej… Stanisławowi Kani, który rychło został następcą Gierka w fotelu I sekretarza. A może to samego Wyszyńskiego – mówiąc językiem tych, co spotkanie zabezpieczali – próbowano w ten sposób urobić i rozmiękczyć. Zapewne i jedno i drugie.
Niech nas nie zmyli podtytuł książki: “Formowanie społeczeństwa obywatelskiego w PRL w okresie powstawania niezależnych inicjatyw politycznych (1976-1981)”. Praca Andrzeja Anusza nie ogranicza się wyłącznie do tego pięcioletniego okresu, zresztą przełomowego nie tylko dla tysiącletnich dziejów Kościoła w Polsce. Znajdujemy w niej fakty jeszcze z lat 40. czasem niemal nieznane (nieudany zamach na Wyszyńskiego) i dotyczące już zmiany ustrojowej, jako dokonała się pod koniec lat 80. Wynika to z przekonania badacza, że: “Kościół był i jest sprzymierzeńcem społeczeństwa obywatelskiego, Zasady, które głosi są dobrą podstawą dla budowy i funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego w Polsce” [2]. Znakomitym przesłaniem okazuje się werdykt samego Jana Pawła II, który spytany o własną rolę w obaleniu komunizmu w Polsce miał odpowiedzieć, że to chrześcijaństwo zwyciężyło, głosząc niezłomną obronę osoby ludzkiej i jej praw, oprócz swobód religijnych również innych należnych osobie ludzkiej [3]. Nie jest to również tylko drugie wydanie książki sprzed czternastu lat pod tym samym tytułem, ale faktycznie nowa jakość: wystarczy prześledzić daty w przypisach i wykorzystaną literaturę. Trudno jednak utyskiwać na skromność autora, w sytuacji gdy przywarą rodzimych historyków i socjologów pozostaje raczej… maniera całkiem przeciwna. Czasem czują się ważniejsi od swoich bohaterów.
Wolna od tej oddalającej od prawdy tendencji książka Andrzeja Anusza pokazuje fenomen Kościoła, który był ze swoim społeczeństwem nie tylko w sprawach bezpośrednio dotyczących wiary i liturgii, w najtrudniejszych chwilach i współtworzył najbardziej imponujący z pokojowych przełomów w powojennej Europie.
[1] Andrzej Anusz. Kościół obywatelski. Akces, Warszawa 2020, s. 14
[2] ibidem, s. 403
[3] por. ibidem s. 402-403