Pisowska ekipa rządząca doprowadziła do tego, że w trakcie wielkich upałów Polacy niepokoją się o węgiel na opał na zimę. Przypomina się słynna formuła z czasów komunizmu, że gdyby ówczesna władza objęła rządy też na Saharze, rychło zabrakłoby tam piasku.
Całkiem niedawno PiS odtrąbił triumfalnie uzgodnienie ze związkami zawodowymi harmonogramu wygaszania kopalń. Jakby stanowiło to ogromne osiągnięcie gospodarcze. Teraz okazuje się, że węgiel nie tylko jest potrzebny, ale boleśnie go brakuje, co – chociaż teraz temperatury sięgają 30 st. C – niepokoi obywateli w perspektywie zimy.
Tymczasem sąsiadujące z nami Niemcy pomimo wojny na Ukrainie nie rezygnują z zamykania ostatniej tam elektrowni atomowej. Decyzję odejścia od energetyki jądrowej podjęto w wyniku szoku po tragedii w japońskiej siłowni Fukushima. Obecnej rządząca za Odrą i Nysą Łużycką “koalicja świateł drogowych” nazywana tak, bo oprócz socjaldemokratycznej SPD i Wolnych Demokratów (FDP) tworzą ją również Zieloni – ani myśli się z tamtych ustaleń wycofywać.
W Polsce pomimo licznych przymiarek od czasów gierkowskich żadnej siłowni jądrowej nie zbudowano (po Żarnowcu, gdzie prace prowadzono w latach 1982-89, pozostał sarkofag, jak po węglowej Ostrołęce, flagowym projekcie PiS) – a w dodatku obecna ekipa storpedowała plany rozwoju energetyki wiatrowej. Zaś plan wygaszania górnictwa do 2049 r. medialnie ogłasza się jako sukces. Tylko w pierwszej dekadzie jego realizacja kosztować ma prawie 29 mln zł. Okrutną ironię stanowi fakt, że rządowy projekt w tej kwestii trafił do Sejmu w przeddzień 40. rocznicy bohaterskiej obrony Kopalni Wujek przez jej załogę przed milicją w stanie wojennym, za co zapłaciło wtedy życiem dziewięciu górników.
Wygaszanie kopalń to oczywiście odległa perspektywa, rozciągnięta na ponad półwiecze. Chociaż druzgocąca, zważywszy, że w latach 70 i 80 Polska pozostawała czwartym producentem węgla kamiennego w świecie (przed nami były tylko: Chiny, Związek Radziecki i Stany Zjednoczone). Wiadomo też, że w gospodarce nie inwestuje się w to, co przeznaczono do likwidacji: ogranicza to możność zwiększenia krajowego wydobycia węgla kamiennego. Chociaż byłoby to zasadne. Głównie węgiel ze wschodu zasilał bowiem prywatnych odbiorców i małe ciepłownie.
Na razie więc głównym problemem pozostaje groźba… wygaszonych zimą pieców, które nie dadzą ciepła mieszkańcom polskich domów. Sezon grzewczy jak zawsze zaczyna się we wrześniu. A po wprowadzeniu po putinowskiej agresji na Ukrainę embarga na węgiel rosyjski i białoruski, rząd nie zadbał o alternatywne kierunki dostaw. Jeśli o import węgla chodzi, to w maju sprowadzono do nas nieco ponad jedną trzecią tego, co przed czterema laty. Rodzimego węgla kamiennego wydobywa się teraz 5,5 mln ton miesięcznie, w skali roku zaś 55 mln ton, podczas gdy w rekordowych latach 80. kiedy mawiano, że Polska węglem stoi, było to prawie 200 mln ton.
Tymczasem węgla nie ma, chociaż jeszcze niedawno zalegał na hałdach polskich kopalń. Inni w świecie jednak okazali się bardziej przewidujący i zapasy zdążyli wykupić. Przede wszystkim jednak czynili to spekulanci, żeby później zarobić. Dlatego węgla brakuje albo okazuje się bardzo drogi. Od ubiegłego roku cena węgla za tonę wzrosła z 800 zł do nawet 3 tys zł.
Putin nie ostrzegł, a z embargiem nie czekali na inne źródła dostaw
Za absurdalne tony w obecnej dyskusji o opale na zimę odpowiada oczywiście nie tylko PiS. W Sejmie w środę rano poseł Konfederacji Jakub Kulesza miał pretensje o wprowadzenie embarga na rosyjski węgiel zanim zapewniono alternatywne źródła jego dostaw. Reklamacje więc mógłby zgłosić do Władimira Putina, że ten o inwazji na Ukrainę nie uprzedził zawczasu albo do wszystkich poza macierzystą Konfederacją sił politycznych w Polsce, które embargo poparły, że nie zdecydowały się podążać drogą węgierskiego premiera Viktora Orbana, pomimo bomb i rakiet spadających na Mikołajów i Mariupol kontynuującego wspólne projekty energetyczne z Rosjanami.
Uniwersalny dopalacz: miał z Wenezueli
Desperackie próby poszukiwania nawet miału węglowego w Wenezueli pokazują stan zorganizowania rządzących w tak podstawowej – zwłaszcza dla elektoratu PiS – kwestii. Wspominano też o Kolumbii i RPA. Kiedyś mieliśmy egzotycznych sojuszników, teraz dostawców.
Rządowa dopłata jednorazowa w wysokości trzech tysięcy złotych “na węgiel”, którego może… nie być nabiera w tej sytuacji charakteru kolejnego świadczenia socjalnego. Nie gwarantuje ciepła w domach, podobnie jak 500plus nie uczyniło wskaźników demograficznych bardziej optymistycznymi, tylko napędziło zysków sprzedawcom używanych samochodów, sprowadzanych z Niemiec. Rzecznik resortu klimatu i środowiska Aleksander Brzózka potwierdził, że pieniądze z dodatku węglowego (przysługujące gospodarstwom domowym, zarejestrowanym wcześniej jako emisyjne)… wcale nie muszą być akurat na węgiel wydane. Węglem domy ogrzewa 3 mln Polaków.
Od szumnych zapowiedzi wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego przeszliśmy do niepokoju o najbliższą zimę. Swoją nieudolnością – jeśli tak rzec można – w środku gorącego lata PiS zmroził własny elektorat. A przy okazji nas wszystkich.