Termin wyborów 28 czerwca ogłoszony przez Marszałek Sejmu Elżbietę Witek nie okazał się zaskoczeniem. PiS postawił na swoim bo zależało mu aby wybory odbyły się szybko. Stąd wcześniejszy upór w kwestii utrzymania terminu 10 maja kiedy głosowania nie udało się przeprowadzić: zbuntowali się samorządowcy, przeliczyła z siłami poczta, zaś Senat pracował nad ustawą jak długo się dało.
Strach PiS przed późniejszymi datami głosowania przypisać można wzmagającej się niepewności obozu władzy – dobiegają z niego sygnały że poparcie zarówno dla Andrzeja Dudy jak partii rządzącej będzie się zmniejszać w miarę jak ludzie odczują skutki długotrwałego wygaszenia gospodarki. Dochodzi do tego kwestia ujawniania kolejnych kręgów jakie zatacza afera ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, którego rodzina i znajomi zarabiali na pandemii wykorzystując styk prywatnego z publicznym co powinno wizerunek do niedawna cieszącego się największym zaufaniem polityka ostatecznie zrujnować.
Co znaczące stratedzy PiS pozostają wobec szans własnego ugrupowania bardziej sceptyczni od politologów i ekspertów z instytutów demoskopijnych – a może po prostu mają więcej informacji i wiedzą co partia jeszcze ma do ukrycia.
Jarosław Kaczyński jest starszy od własnej biografii a kwestii sukcesji nie rozstrzygnięto. W tej sytuacji PiS postanawia uciec do przodu. Premier Mateusz Morawiecki wciąż z Szumowskim u boku ogłasza zwycięstwo nad pandemią. Epidemiolodzy nie potwierdzają żeby miał do tego podstawy.Od dawna łagodzi się ograniczenia. Poprawia to nastrój obywateli więc trzeba szybko na wybory zanim Polskę zaleje fala pierwszej od 28 lat recesji a bezrobocie osiągnie poziom z czasów Leszka Balcerowicza.
Buntu przy urnach nie da się jednak wciąż wykluczyć. Zwłaszcza odkąd obywatele odnieśli zwycięstwo w kwestii terminu 10 maja bo powstrzymanie wyborów kopertowych stało się możliwe również za sprawą sprzeciwu manifestowanego w internecie w sytuacji gdy na czas pandemii władza wprowadziła bezwzględny zakaz zgromadzeń. Również badania opinii stały się narzędziem, skłaniających rządzących do opamiętania. Klimat życia publicznego okazuje się jednak mniej ponury niż przed terminem majowym chociaż liczba ofiar śmiertelnych kononawirusa przekroczyła już niestety 1000.
Kluczowe pozostaje wciąż pytanie o uczciwość głosowania, zadawane tak powszechnie po raz pierwszy od 1989 r.. Mieszana formuła komisyjno-korespondencyjna wprawdzie jej nie gwarantuje ale zwiększa prawdopodobieństwo, że do nadużyć nie dojdzie. Podobnie jak przywrócenie roli Państwowej Komisji Wyborczej. Obawy obywateli znajdują wyraz w futurystycznej opowieści o rozmowie Jacka Sasina z Markiem Suskim.
– Złe wiadomości, Trzaskowski dostał 52 proc – powiada Sasin.
– Żaden problem Duda będzie miał 53 proc – zapewnia Suski