Kandydatem opozycji na marszałka Senatu został profesor medycyny Tomasz Grodzki. Lekarzem jest również Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydata na prezydenta z PSL. Po okresie dominacji historyków może nastąpić czas rządów lekarzy. Zobaczymy, czy uzdrowią polską politykę.

Łukasz Perzyna

publicysta pnp24

Zawsze byli autorytetami lokalnymi, nie tylko w mniejszych miejscowościach. Najbardziej znani z nich – również autorytetami społecznymi. Od niedawna również – bohaterami wyobraźni zbiorowej za sprawą głośnego filmu „Bogowie” Łukasza Palkowskiego. Nawet wiele popularnych seriali dzieje się w ich środowisku.

Jeśli jednak spojrzeć na zawody wyuczone czołowych polityków – można odnieść wrażenie, że to historycy opanowali najwyższe urzędy. Premier Mateusz Morawiecki pracował wprawdzie jako bankowiec, ale jest absolwentem historii na Uniwersytecie Wrocławskim, a pracę magisterską napisał o ugrupowaniu, powołanym przez swojego ojca Kornela – Solidarności Walczącej. Historykami są również: marszałkini Sejmu Elżbieta Witek (dyplom też we Wrocławiu o konferencji paryskiej poprzedzającej Traktat Wersalski) oraz główni siłowi ministrowie Mariusz Kamiński, szef MSWiA oraz Mariusz Błaszczak z resortu obrony, a także lider PO, najsilniejszej partii opozycji Grzegorz Schetyna.

Zarówno prezydent Andrzej Duda jak lider partii rządzącej PiS Jarosław Kaczyński są prawnikami z doktoratem. Pierwszy miał promotorów na tyle demokratycznych, że gdy prowadził wojnę z sądami publicznie się od niego odcinali. Drugi – wyszedł spod ręki marksisty i dawnego docenta radzieckiego Uniwersytetu im. Iwana Franki we Lwowie Stanisława Ehrlicha, który na seminarium uczył go, że żadne normy prawa nie są absolutne ani nadrzędne wobec woli politycznej suwerena.

Pierwszym lekarzem w polskim rządzie został jeszcze w 1918 r. z woli samego Józefa Piłsudskiego neurolog i higienista Witold Chodźko, minister zdrowia publicznego u Jędrzeja Moraczewskiego [1]. To jednak odległa przeszłość. Premierem w latach 2014-15 była lekarz pediatra Ewa Kopacz, psychiatrą jest senator i były szef MON Bogdan Klich, również pediatrą – eurodeputowany Bartosz Arłukowicz. W ławach poselskich PiS zasiada wybitny lekarz z Olsztyna Wojciech Maksymowicz. Funkcję marszałka Senatu pełnił przez ostatnie cztery lata Stanisław Karczewski, chirurg, były dyrektor i ordynator szpitala w Nowym Mieście nad Pilicą. Teraz głównym kandydatem na jego następcę został Tomasz Grodzki, profesor nauk medycznych, uzgodniony przez ugrupowania opozycyjne.

Prawdziwa misja polskich szpitali

Władza mówi: szpital dobry, to szpital, który ogranicza leczenie równomiernie, szpital zły, to taki, który nie potrafi “gospodarować limitami”. A te pełne patosu “misje”, wzniosłe i uroczyste, drukowane na papierze i tablicach ogłoszeń – czemu mają służyć?

Read more

Przedtem jednak PiS proponowało profesorowi nauk medycznych Grodzkiemu fotel ministra zdrowia w zamian za opuszczenie klubu PO i tym samym odwrócenie niekorzystnej dla partii rządzącej senackiej arytmetyki. Autorom oferty wcale nie przeszkadzało, że Grodzki to główny autor programu Platformy Obywatelskiej w dziedzinie ochrony zdrowia. Chirurg niemoralną propozycję ujawnił zamiast przyjąć.

Tomasz Grodzki zapowiada, że porządne zachowania ze świata medycyny chce przenieść do polityki. Misję i rolę izby refleksji zaś określa słowami Andrzeja Frycza Modrzewskiego z wydanego w 1551 r. dzieła „O poprawie Rzeczpospolitej” (księga I „O obyczajach”):

W rozmowie z PNP 24.PL tuż po wskazaniu go jako uzgodnionego kandydata opozycji na marszałka Grodzki wskazuje, że jego osobowość polityczna uformowała się nie tyle w czasie sprawowania mandatu senatorskiego, gdy Platforma była w opozycji – co na uczelni, Pomorskiej Akademii Medycznej w trakcie studenckich strajków i później w samorządzie. Grodzki, rocznik 1958, reprezentuje w polityce pokolenie pierwszego NZS.

Profesor Grodzki do Senatu trafił dopiero mając 57 lat, więc niemal dosłownie spełnił postulat nieżyjącego już legendarnego kardiochirurga Zbigniewa Religi, który wprawdzie utrzymywał, że generalnie polityka nie jest miejscem dla lekarzy, jeśli jednak ktoś z nich czuje się społecznikiem – powinien to powołanie realizować po 55 roku życia. Sam prof. Religa, gdy w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza został w 2005 r. ministrem zdrowia, miał już 67 lat.

Służba zdrowia, czyli na co politycy naprawdę się zgadzają

Zgoda polityków co do zasad funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia istnieje już od wielu, wielu lat. Jej skutek jest jednak odwrotny do oczekiwanego. Dlaczego?

Read more

Nie stosuje się za to zupełnie do wskazówek Religi inny lekarz Władysław Kosiniak-Kamysz. Ministrem – i to pracy, a nie zdrowia – został już w wieku 30 lat. W tej kwestii można mówić o podwójnej tradycji rodzinnej, skoro ojciec prezesa PSL Andrzej Kosiniak-Kamysz, również lekarz, był ministrem zdrowia w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

Teraz zaś Władysław Kosiniak-Kamysz, zgłoszony jako naturalny kandydat na prezydenta przez macierzyste PSL swój autorytet buduje na wrażliwości społecznej, do czego lekarskie wykształcenie niewątpliwie się przyczynia. Jego aktywność w roli ministra pracy zaowocowała m.in. świadczeniem potocznie znanym jako „kosiniakowe”. W USA nazwanie ustawy czy nawet poprawki czyimś imieniem uchodzi za największą nobilitację parlamentarzysty.

Po niedawnych wyborach w Sejmie zasiada 16 lekarzy, w Senacie – 13. W poprzedniej kadencji było ich odpowiednio 18 i 9.

Lekarze ławą wkraczają do parlamentu, obejmują wysokie stanowiska, myślą – nie bez szans – o prezydenturze kraju. Nie wszystkich to zachwyca. Jak zauważa publicysta Wirtualnej Polski [2]:

Problem wydaje się poważniejszy – do masowego akcesu medyków do polityki z pewnością przyczyniły się ataki na ich środowisko ze strony populistycznej władzy. Paradoksalnie przyczyniły się do sympatii opinii publicznej z powodu swojego niewybrednego charakteru.

Niech jadą – wykrzykiwała pod adresem lekarzy rezydentów w debacie sejmowej Józefa Hrynkiewicz z PiS, gdy usłyszała argument Lidii Gądek z PO, że poszukają oni wyższych płac za granicą.

Lansowany dziś przez TVN i „Wyborczą” jako czołowy demokrata Ludwik Dorn jeszcze jako „trzeci bliźniak” w czasach pierwszych rządów PiS straszył braniem protestujących lekarzy „w kamasze”. W tłumaczeniu na język osób stabilniejszych emocjonalnie oznaczało to groźbę powoływania ich do wojska. Ku uciesze gawiedzi ten sam Dorn rymował „pokaż lekarzu, co masz w garażu”.

Powraca do tej tradycji obecna władza pisowska, przekonująca publicznie, że lekarze „zarabiają całkiem przyzwoite pieniądze”, jak zapewniał niedawno Konstanty Radziwiłł [3]. Tymczasem za sprawą ich wyjazdów za granicę spowodowanych przymusem ekonomicznym w szpitalach jest 68 tys. wakatów. Z powodu braku lekarzy działalność świeżo wyremontowanej pediatrii zawiesić musiał szpital w Jastrzębiu-Zdroju [4]. Nie rozwiązano wciąż problemów lekarzy rezydentów.

Dlaczego rząd PiS nie zdoła naprawić publicznej ochrony zdrowia

Ministerstw Zdrowia nie proponuje rozwiązań, które likwidowałyby przyczyny, nie wprowadza mechanizmów, zapobiegających problemom w przyszłości. Zamiast tego wprowadza bezpośrednią interwencję z poziomu “centrali”. Klasyczny przykład ręcznego sterowania.

Read more

Niedawno medycy protestowali na trotuarze przed Ministerstwem Zdrowia w wyjątkowo drastycznej konwencji, zawinęli się w czarne worki, kojarzące się z zabezpieczeniem trupów, obok kładli kartki z przyczyną zgonu. Propisowska TVP odmówiła emisji spotu „Polska to chory kraj” Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, wzywającego do ponadpartyjnego porozumienia na rzecz ratowania służby zdrowia. Prezesujący stacji Jacek Kurski z całą powagą uzasadnił, że jego treść była… obraźliwa dla Ojczyzny [5].

Jednak atakowana i dyskryminowana przez władzę grupa zawodowa zyskuje dodatkowo szacunek opinii publicznej, mechanizm ten objawił się również przy okazji strajku nauczycieli. PiS nie zamierza spełniać postulatów inteligenckich grup, ponieważ – jak można prywatnie usłyszeć od liderów partii rządzącej – i tak masowo głosują one na opozycję, więc pieniędzy wydawać nie warto.

Podczas jednej z poprzednich kadencji, gdy Katarzyna Piekarska niebezpiecznie zadławiła się cukierkiem, uratował ją błyskawicznie udzielając pierwszej pomocy jej sąsiad z sejmowej ławy, lekarz z wykształcenia. Umiejętności historyków czy etnografów (ten kierunek studiów kończyła poprzedniczka Morawieckiego Beata Szydło) nie okazują się w Sejmie przydatne w trybie aż tak nagłym.

Twoim zdaniem…

[democracy id=”119″]

[1] por. Sto lat lekarzy w polityce. Internpolska.pl z 15 lutego 2019
[2] Krzysztof Suwart. Lekarze szturmują Sejm… wp.pl z 4 października 2019
[3] Bartłomiej Chudy. Radziwiłł o zarobkach lekarzy: Zarabiają całkiem przyzwoite pieniądze. RadioZet.pl z 8 października 2019
[4] „Lekarze są zmęczeni. Są wypaleni”. TVN24 z 5 listopada 2019
[5] por. Prezes TVP odmawia emisji spotu „Polska to chory kraj”… Onet.pl z 30 października 2019

Czytaj inne teksty Autora:

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 4

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

PRZEZzdjęcie: David Mark Pixabay
Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here