Pełna recydywa: kiedyś Jarosław Kaczyński “bez żadnego trybu” wspiął się na mównicę sejmową by z niej nazwać przeciwników “kanaliami” i zarzucać im, że zamordowali mu brata. W czwartek wieczorem w Sejmie prezes PiS oznajmił, że oponenci to “chamska hołota”.
Skoro w ten sposób zachowuje się lider od którego zależy niemal wszystko w polskiej polityce – to czego wymagać od jego podwładnych. Zapamiętaliśmy wystawiony w lumpenproletariackim geście palec posłanki Joanny Lichockiej czy ekscesy Dominika Tarczyńskiego, który wyzwał “na solo” pokojowego noblistę Lecha Wałęsę, który mógłby być jego ojcem jeśli idzie o różnicę wieku. W rodzimej polityce nie obowiązują jednak tradycyjne inteligenckie wartości: szacunek dla starszych ani uprzejmość wobec kobiet, jak dowodzi słusznie przypominany przez mec. Jolantę Turczynowicz-Kieryłło przykład zachowania lidera PO Borysa Budki który w trakcie jednej z konferencji wręcz odpychał od mikrofonu Małgorzatę Kidawę-Błońską. Bo naganne zachowania poniżej kulturowej normy nie stanowią wyłącznej przywary obozu władzy o czym dziennikarze przekonali się w kwietniu gdy Platforma zaprosiła ich na konferencję prasową po czym wyrzuciła za drzwi.
Złe zachowanie upowszechnia się bo nikt już nie pilnuje standardów. Profesorowie wolą zabiegać o granty. Gdyby na upominanie się o normy czas znaleźli wykazaliby z wyżyn swoich autorytetów i akademickich katedr, że doktor nauk prawnych i żoliborski inteligent Jarosław Kaczyński gdy mówi “chamska hołota” popełnia aż dwa błędy: językowy i logiczny. Jest to bowiem – jak określają lingwiści – pleonazm. Podobnie jak “cofać się wstecz” lub “cofać się w tył” najczęściej podawane jako przykład przez słowniki. Tak się po prostu poprawnie nie mówi. Bo hołota zawsze jest chamska podobnie jak nie możemy się cofać w innym kierunku niż w tył. Wyłącznie niezrównany Miron Białoszewski zachwycał się zasłyszanym w warszawskim tramwaju “proszę się cofnąć” do przodu ale był to folklor miejski a nie polszczyzna słownikowa.
W czasach I Rzeczypospolitej po dworach magnackich gnieździła się na łaskawym chlebie szlachta-gołota. Nie miała majątku ani zajęcia za to prawo głosu na sejmikach. Magnaci wykorzystywali ją do wszczynania burd. Nikt jej nie szanował.
Za to szlachta prawdziwa ci dobrze urodzeni i posiadający ziemię – dwa warunki pełnego szlachectwa – dbała o standardy. To jej zawdzięczamy dobrobyt i prestiż Polski z XV, XVI i pierwszej połowy XVII wieku – wówczas jednego z mocarstw europejskich. Umiała też szlachta zawstydzić łamiących normy i piętnować naganne zachowania. Opisany w “Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza warchoł i awanturnik Łaszcz cieszył się wprawdzie bezkarnością ale nie ludzkim szacunkiem.
Szlachcic Walerian Nekanda – Trepka za rządów Wazów sporządził w 1626 r. “Liber chamorum” – skrupulatne zestawienie tych, co szlachtę udawali w sumie 2 tys przypadków: bohaterowie jego książki pokupowali tytuły, sfałszowali herby a przede wszystkim gdy już tego dokonali nie potrafili zrozumieć, że jak mówią Francuzi noblesse oblige – szlachectwo zobowiązuje.
Dziś brak równie skutecznego sposobu na publiczne zawstydzenie polityków łamiących zasady kultury. Komisja etyki poselskiej okazuje się w tej mierze nieprzydatna…
Trudno o lepszą ilustrację zasady, że w demokracji obowiązuje zasada prawdy względnej: rząd PiS uzyskał votum zaufania ale nie przybliżył się tym samym do rozwiązania choćby jednego polskiego problemu. Potwierdził tylko że ma większość w Sejmie, czego akurat nikt nie kwestionuje. PiS próbuje ucieczki do przodu w nowej sytuacji, kiedy to ewentualne zwycięstwo Andrzeja Dudy […]
Pozostaje inteligencja w obu tego słowa znaczeniach. Jako grupa społeczna, która przejęła dawną rolę szlachty w kwestii dbałości o dobro publiczne i wspólne. A także ten nasz wewnętrzny niezawodny detektor, który pozwoli na własny użytek sporządzić współczesną wersję “Liber chamorum” i na obecnych tam nie głosować. Bo później po prostu wstyd.
Zwłaszcza, że trwająca pandemia pokazała że inne inteligenckie normy, dotyczące higieny, jak nakaz częstego i dokładnego mycia rąk czy utrzymywania dystansu w kontaktach z obcymi – chociaż nudne i żmudne, nie tylko okazują się przydatne, ale w kryzysowej chwili mogą uratować zdrowie a nawet życie..