Konfederację Polski Niepodległej założył w 1979 jako pierwszą antykomunistyczną partię między Łabą a Władywostokiem. Już w dziesięć lat później jego marzenie stało się faktem. Ale Leszek Moczulski jako poseł dalej walczył o Polskę lepszą i sprawiedliwą.

Twórca nurtu niepodległościowego 7 czerwca kończy 90 lat. Jedną dziesiątą tego czasu spędził w więzieniach PRL. Przesiedział całą odnowę 1980-81, bo władza aresztowała największego przeciwnika ustroju gdy innych uwalniała. W stanie wojennym w 1982 sąd wojskowy skazał go na 7 lat. Wyszedł z amnestii w orwellowskim 1984 by wkrótce za kraty wrócić – w drugim procesie KPN wymierzono mu karę 4 lat w 1986, ale kolejna amnestia uwolniła go jeszcze w tym samym roku.

W rozmowie z Michałem Janiszewskim w książce “Moloch” wspomina ostatnią rozmowę z esbekiem na Rakowieckiej: “Powiedział do mnie: Możemy panu skrócić karę ale pod pewnymi warunkami. Ja mu odpowiedziałem: Ależ co też pan mówi, przecież ja już wychodzę. On: A skąd pan to wie? Ja: Z Trybuny Ludu (.). Nie czytał pan wywiadu Kiszczaka?” [1].
Sześć lat później już z sejmowej trybuny rozwinął skrót PZPR: płatni zdrajcy, pachołki Rosji.
Uciekł z domu jako czternastolatek do oddziału partyzanckiego ale matka odnalazła go w miejscu koncentracji i sprowadziła z powrotem. Potem konsekwentnie przestrzegał, że wybuchy społeczne może prowokować sama władza, zamiast nich w “Rewolucji bez rewolucji” propagował budowę polskiego systemu politycznego.

Udawało się stopniowo chociaż pierwszy numer “Opinii” musiał w całości sam napisać bo dobrych piór brakowało – ale pismo pod redakcją Andrzeja Anusza wychodzi do dzisiaj i skupia renomowanych autorów podejmując ciekawe zagadnienia. W akademickim “Orle Białym” KPN z lat 80 Leszek Moczulski i Krzysztof Król oprócz partyjnych oświadczeń promowali eseje o myśli politycznej Zygmunta Krasińskiego i Maurycego Mochnackiego, pozwalali młodym odkrywać nieznanego wtedy w Polsce rosyjskiego pisarza – skandalistę Eduarda Limonowa czy myśl społeczną Dalaj-Lamy. Dla całego niepodległościowego pokolenia stał się Leszek Moczulski nauczycielem i mistrzem.   W domu pełnym starych książek i map a także hołubionych zawsze psów co nawet ubeka by nie ugryzły przyjmował młodych ludzi. Rozmawiał z nimi poważnie, szybko przechodził na “ty”. Uwielbiali go ale potem czasem się buntowali stąd kolejne rozłamy, gdy oni też chcieli się wybić na niepodległość. Wiele lat wcześniej zorganizował w nurt niepodległościowy środowisko patriotycznych sanacyjnych oficerów jak gen. Roman Abraham i płk Józef Szostak. Łączył pokolenia.

Dogadywał się intelektualistami, doradzali mu ci, którym nie wystarczała opozycja korowska i jej pomysł finlandyzacji: poeta i piłsudczyk Bohdan Urbankowski czy ekonomista Dariusz Grabowski, który wyraża się o nim z uznaniem i szacunkiem i serdecznie przyłącza do  życzeń zawartych w zakończeniu tego tekstu.

Moczulski pozostaje jednym z tych wizjonerów, którzy za życia urzeczywistnili swoje wielkie zamierzenia. W wolnej Polsce nie został jednak ministrem choć kwalifikacje na szefa MON on, autor “Wojny polskiej” miał bezkonkurencyjne. Spotkały go za to zarzuty natury lustracyjnej wylęgłe z ubeckiej makulatury i nagłaśniane przez partyzantów ostatniej godziny jak we Francji w 1944 r. nazwano tych co poszli do lasu gdy Niemcy już uciekli a Amerykanie jeszcze nie wkroczyli.

Ale przecież wcześniej sam uczył innych, że działać trzeba dla zasad nie dla posad. Po sześciu latach posłowania miał w 1997 r. pewną kolejną kadencję ale tuż przed wyborami odszedł z AWS domagając się oczyszczenia list wyborczych. Pozwolił jednak zostać swoim ludziom którzy jak mec. Krzysztof Kamiński, Grzegorz Cygonik i Dariusz Wójcik przez kolejne cztery lata dobrze zasłużyli się Polsce.  Można się tylko zastanawiać jak potoczyłyby się losy kraju gdyby wtedy Moczulskiego posłuchał Marian Krzaklewski ze swoimi mandarynami chociaż sam Przewodniczący jako historyk zaraz by zastrzegł, że w jego nauce gdybanie nie ma sensu. Ale dziś mało kto już pamięta o Krzaklewskim a nazwisko Moczulskiego wciąż zna każde dziecko w Polsce. Tym bardziej że założyciel opozycji niepodległościowej, weteran Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz wieloletni przywódca KPN szósty w wyborach prezydenckich z 1990 r. nie pozwala o sobie zapomnieć.

Żywo interesuje się polityką, sympatyzuje z demokratyczną opozycją.  
Gdy w przełomowym roku 1989 r. w Teatrze Nailu wystawiałem “Opowieść o stanie wojennym” opartą na tekstach pisarzy, poetów i myślicieli ze sceny dobitnie rozległy się słowa studenta politechniki, odtwarzającego wystąpienie Leszka Moczulskiego w drugim procesie KPN który pokazując młodych współoskarżonych Krzysztofa Króla, Adama Słomkę i Dariusza Wójcika odwołał się do pamiętnej frazy z “Pierwszej Brygady”: na stos rzuciliśmy nasz życia los.
– Spójrzcie na nich. Czy oni nie rzucili?

Nie wiedzieli wtedy jeszcze, oczekując na kilkuletnie wyroki, że za pięć lat wszyscy zostaną posłami.    Ale sędziowie zamilkli. Podobnie jak publiczność w sali Politechniki Warszawskiej trzy lata później. Nie wiem na kogo głosuje dziś inżynier co wtedy zagrał u mnie Moczulskiego – ale wiem, że to dzięki niemu może wybierać swobodnie. Podobnie jak my wszyscy. O ludziach KPN i ich rachunkach ze społeczeństwem da się powiedzieć to samo, co o lotnikach Winstona Churchilla: nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu.

Nie sztuka utrwalać legendę ani nawet ją budować. Wielka sprawa to uczynić ją rzeczywistością. Leszkowi Moczulskiemu to się udało. Wszystkiego dobrego Panie Przewodniczący…

[1] Leszek Moczulski. Moloch Akces Warszawa 2013 s.11

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here