To nie polityka jest nudna, tylko kandydaci słabi i bez wyrazu. Czego brakuje pretendentom do prezydentury? Fantazji i charyzmy. Nie pojawił się żaden kandydat obywatelski, ale wciąż na niego czekamy.     

Mowa do chińskiego ludu przez zamknięty lufcik – tak niezapomniany socjolog Jakub Karpiński określał styl propagandy poprzedniego ustroju. Jak się wydaje, współcześni politycy wraz z innymi nawykami komunistycznych prominentów – bo gospodarskie wizyty Dudy jasno nawiązują do podobnych podróży sekretarzy – przejęli również ich dyskurs. Monologują albo zwracają się tylko do swoich zwolenników. Dialogu brak.   

Plac przy metrze zwany patelnią, sobotnie południe. Na tle gustownie przygotowanych przez profesjonalną agencję żagielków z nazwiskiem Roberta Biedronia uwijają się: sam kandydat i lider wspierającej go Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Zainteresowanie przechodniów umiarkowane. Wyjątkiem jest jeden turysta o śniadej karnacji.

– President? – domyśla się, zagadując jednego ze sztabowców.
– The next president – objaśnia człowiek Biedronia.
– Wow, the next president – dziwi się w ciężkiej angielszczyźnie przybysz.

Jeszcze niedawno kampania – przynajmniej najciekawsza ze wszystkich prezydencka, gdzie głosuje się na człowieka – wzbudzała żywe zainteresowanie nie tylko warszawskich przechodniów. W jednym z poprzednich wyścigów sztabowcy Janusza Korwin-Mikkego zdecydowali się na zastosowanie zasady otwartego mikrofonu. Na placu Zamkowym przemawiał najpierw sam kandydat. Po nim zaś – każdy chętny. Pierwszy do mikrofonu podszedł wyraźnie wczorajszy wyborca.

– Z tego, co słyszę, to pan jesteś komunista – zwrócił się do Korwina. Więcej już w tej kampanii sztabowcy „otwartego mikrofonu” nie próbowali. Z czasów pierwszych wolnych wyborów prezydenckich zachowała się anegdota o starszej pani, która oznajmiała, że „głosowała i na Wałęsę i na Mazowieckiego, bo oba dobre chłopaki”. Jak  wiemy taki głos jest nieważny. Warto jednak pamiętać, że jeśli zwykli ludzie politykę lekceważą lub zupełnie się w niej nie orientują – nie jest to winą ich, lecz klasy politycznej. W zawód polityka wpisują się bowiem zabiegi o uznanie i rozpoznanie, owocujące poparciem wyborczym.

Krytycyzm wobec polityków okazuje się uzasadniony. Natomiast obrzydzanie polityki ludziom wynika często z cynicznego rozumowania pozornych zawodowców, że niech nam, fachowcom te sprawy zostawią, to je załatwimy. Z jednej z poprzednich kampanii zapamiętaliśmy niechlubny artykuł propisowskiego dziennikarza „Rzeczpospolitej” argumentującego, że wcale nie trzeba koniecznie głosować, jak ktoś się polityką nie interesuje. Bo z wyliczeń pisowskich sztabowców wychodziło akurat, że wyższa frekwencja sprzyja Platformie. Mowa do chińskiego ludu przez zamknięty lufcik – mawiał Jakub Karpiński, który podobno usłyszał tę frazę w warszawskim tramwaju.

Polityka w Polsce jest fatalna. Ale jeśli nie będziemy głosować, będzie jeszcze gorsza i głupsza.

Na razie Andrzej Duda wzorem zapomnianego już rumuńskiego prezydenta Iona Iliescu z początków transformacji ustrojowej napuszcza górników na sędziów, zamiast wytłumaczyć się im z zamykania kopalń (już siedmiu za rządów PiS). Problemu nie da się zagadać ani przykryć ustawką spotkania nadpobudliwej ekonastolatki Grety Thunberg ze związkowcami. Rumuni zaś mieli nawet własne określanie na akcje rozbijania demokratycznych demonstracji przez aktyw robotniczy z kopalń, nazwano je mineriadami, ale do Unii Europejskiej wpuszczono ich dopiero wtedy, gdy takie praktyki ustały. Ale nie tylko urzędujący prezydent wypowiada na trzy miesiące przed głosowaniem gorszące androny. Druga w sondażach Małgorzata Kidawa-Blońska z powagą peroruje, że PO nie powinna być opozycją totalną, z czego wypływa wniosek, że osoba przedstawiana jako kandydatka demokratycznej Polski zamierza ograniczyć kampanię do odpierania zarzutów autorytarnego PiS. Gdyby podobnie w swej historii postępowała dziesięciomilionowa Solidarność, to zamiast obalania komunizmu jej liderzy powinni skupić się na publicznych zapewnieniach, że nie są elementami antysocjalistycznymi albo pełzającymi kontrrewolucjonistami, jak określała ich propaganda PZPR. Tyle, że wtedy na zmianę ustroju czasu by im już nie starczyło. Z pewnością nie wygra się z PiS przejmując jego język. Jeśli ktoś uważa, że pojęcie opozycji totalnej brzmi pejoratywnie, niech sobie przypomni przykład brytyjski, gdzie partia, która przegrała wybory prezentuje skład gabinetu cieni, alternatywny dla rządu i każdy z jego członków ma obowiązek monitorowania i punktowania działań „swojego” ministra. Alternatywą pozostaje model białoruski, gdzie jak wiadomo niektórzy kontrkandydaci Aleksandra Łukaszenki… popierali go w kampanii, chociaż niby był ich konkurentem. Podobnie było w Rosji Władimira Putina.

Andrzej Duda i pisowska obłuda

Jarosław Kaczyński kiedyś przejęzyczył się, ogłaszając z trybuny sejmowej, że nikt nam nie powie, że białe jest białe a czarne jest czarne. Propaganda PiS stosuje tę zasadę w kampanii  Odkąd Andrzej Duda został wygwizdany podczas uroczystości rocznicy zaślubin Polski z morzem – zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel codziennie organizuje briefingi, przedstawiające kandydata PiS jako ofiarę […]

Read more

Z kolejnym kandydatem Robertem Biedroniem łączy Kidawę-Błońską… poparcie niższe, niż odnotowują w sondażach popierające ich partie. Dowodzi to jasno, że tak PO jak Nowa Lewica wybrały niewłaściwych kandydatów. Pomimo zdolności aktorskich obojga. Biedroń obiecuje zamiast skupiania się na podziałach walkę o sprawy istotne jak mieszkalnictwo, ale pozostaje kandydatem niszowym, który wyszedł ze specyficznego równania, opisującego ponowne łączenie się lewicy. Jego poparcie to dziś ledwie dwie trzecie popularności, odnotowanej przez wystawiającą go formację.

Wyliczenia sondażowe pozostają bardziej optymistyczne dla Władysława Kosiniak-Kamysza, bo pokazują, że ma największy dar kaptowania nowych zwolenników. W gronie pretendentów najpracowitszy, jeździ po Polsce i odbywa mnóstwo spotkań. O przyszłości zdecyduje to, czy wykaże się podobną jak jego PSL w kampanii parlamentarnej umiejętnością przyciągania nowych środowisk, bo jesienią umowa z Kukiz’15 i z przedsiębiorcami pozwoliły ludowcom na podwojenie już przy urnach prognozowanego przez badaczy opinii wyniku. Jeśli historia ma się powtórzyć, czas na podobny impuls, bo akurat zwoływane przez PSL okrągłe stoły w kwestii sądownictwa nie mają dla zielonego elektoratu aż tak wielkiego znaczenia jak dla miejskich wyborców PO, chyba że Kosiniak-Kamysz liczy na przejęcie tych ostatnich, znużonych zarzekaniem się Kidawy, że jej formacja nie będzie opozycją totalną.

Przez lata za sprawą znanej, choć wydanej anonimowo amerykańskiej książki i nakręconego na jej podstawie filmu Mike’a Nicholsa (to reżyser słynnego „Absolwenta”) z 1998 r. „Barwy kampanii”, w którym kandydata, przypominającego Billa Clintona zagrał John Travolta – tytuł ten gazety w nagłówkach a telewizje na paskach powtarzały jak hasło wywoławcze.  Na początku tegorocznego wyścigu prezydenckiego można raczej mówić nie o barwach, lecz szarościach. A szarość przygnębia, grozi depresją. Nawet jeśli z pozoru jest kolorowa, jak u Biedronia. Być może wybory wygra ten, kto bezbarwność i marazm przypominający późne lata 80 przełamie, ale raczej nie będzie to kandydat żadnej z partii politycznych. 

Partie – beneficjentki naszych podatniczych środków – nie potrafią nawet sformułować przekazu, który pokazałby, że ich kandydaci różnią się od siebie. Dlatego Kidawa-Błońska zaprzecza zarzutom PiS tak gorliwie, jakby uznawała pisowską propagandę za miarodajną i prawdomówną. Zaś wszyscy kandydaci jak na komendę w czambuł potępiają spot Szymona Hołowni z wątkiem smoleńskim, z jednomyślnością przywodzącą na myśl czasy Frontu Jedności Narodu, który przecież też był wewnętrznie zróżnicowany: oprócz PZPR tam SD i ZSL… Przypominają się nauczycielki PNOS-u (propedeutyki nauki o społeczeństwie), jeszcze w latach 80 tłumaczące licealistom, że w Polsce nie ma systemu jednopartyjnego.

Prawie jak Komorowski czyli GDZIE JEST PREZYDENT

Jeszcze niedawno odpowiedź na zawarte w tytule pytanie pozostawała prosta: na czele rankingów zaufania i szans w najbliższych wyborach. To wciąż prawda, ale sytuacja znacznie się skomplikowała. Nagle okazało się, żę Andrzej Duda ma więcej przeciwników niż zwolenników.

Read more

Gdzieś zagubiła się różnorodność, spośród której mógłby wybrać coś dla siebie obywatel. Jeśli wszyscy mówią to samo i w dodatku w podobny sposób, oznacza to, że demokracja znalazła się w kryzysie i nie potrzeba wykładni kazuistycznych sporów o sądy, żeby to stwierdzić.

Kandydaci partyjni na razie zmonopolizowali stawkę pretendentów do prezydentury, bo nawet Hołownia też reprezentuje… mniej formalną partię biznesu, a poparcie „Tygodnika Powszechnego” nie uczyni z niego drugiego Andrzeja Olechowskiego. Na kandydata niezależnego dopiero czekamy.

Samo wejście do gry kandydata obywatelskiego może już wiele zmienić, zakwestionować przesądy, że szansę mają tylko pretendenci wspierani przez wielkie partie polityczne, bo żadna to reguła, tylko świadomie podawany przez sztabowców do wierzenia zabobon. Żaden partyjny skrótowiec nie stał w 1990 r. za Stanisławem Tymińskim (druga tura, porażka z Lechem Wałęsą), w 1995 r za mecenasem Janem Olszewskim (czwarte miejsce, Ruch Odbudowy Polski założył dopiero po wyborach)  ani w 2000 r. za wspomnianym już Andrzejem Olechowskim (drugie miejsce za Aleksandrem Kwaśniewskim). Pierwszy z nich pokonał urzędującego premiera Tadeusza Mazowieckiego, drugi m.in., niedawnego szefa rządu Waldemara Pawlaka, trzeci zaś lidera rządzącej formacji Mariana Krzaklewskiego z AWS.

Zaś w poprzednich wyborach (2015 r.) rockman Paweł Kukiz z 20 proc poparcia zajął trzecie miejsce, ustępując tylko nominatom PiS i PO, wykorzystał niezadowolenie z partyjnych szyldów, a własny ruch podobnie jak kiedyś mecenas Olszewski założył dopiero po wyborach. Zdecydowana większość Polaków nie należy do partii politycznej ani z żadną z nich się blisko nie identyfikuje. Aby sformułować dla nich ofertę, potrzeba odwagi i fantazji, czyli dokładnie tego, czego partyjnym kandydatom brak. Żeby zaś stała się przekonująca – musi być poparta wiarygodnością i charyzmą. Tych walorów również nie znajdziemy w stawce partyjnych pretendentów. Kandydat obywatelski nie musi wcale wygrać ani nawet wejść do drugiej tury, wystarczy, że swoim pojawieniem się zacznie zmieniać Polskę.

Inaczej wszystko utonie w zgiełku i hałasie, jaki widać już w parlamencie, gdzie nie tylko wyłącza się opozycji mikrofony, ale też dziennikarze zadający pytania coraz częściej nie pozwalają nawet indagowanemu na nie odpowiedzieć: kiedyś czyniła tak tylko reżimowa TVP Info, teraz również TVN24. Po co mają słuchać, skoro wiedzą lepiej. Przerywają więc i zadają pytanie następne.

Z kandydatami dzieje się podobnie: przekaz adresowany jest do już przekonanych i obliczony na utwardzenie własnego elektoratu, schlebia najmniej wysublimowanym gustom o czym świadczy obecność Dudy w „karczmie piwnej” na Śląsku, pokazuje brak charakteru (przepojone konformizmem zarzekanie się Kidawy że opozycja totalna to nie my) i stadne odruchy (sekowanie Hołowni akurat za spot z brzozą zamiast za brak sensownego uzasadnienia faktu kandydowania). Reguły poprawności politycznej nagle wyznacza PiS, które przez kilkanaście lat uznawało się za ofiarę tychże, co urasta do rangi smutnego paradoksu. Modne stają się briefingi bez zadawania pytań. Chociaż kampania, zwłaszcza prezydencka, w sprawnych demokracjach opiera się na dialogu. Politycy czasem kłócą się z wyborcami jak kiedyś Nicolas Sarkozy z uczestnikiem targów żywności, ale jeśli przed nimi uciekają, to przegrywają, przekonaliśmy się o tym również w Polsce, gdzie stukot obcasów Bernadetty Krynickiej rejterującej przed matkami niepełnosprawnych dzieci.. rozlega się już poza Sejmem, bo nawet dla wyborców PiS miarka się wtedy przebrała.

Partie zbyt łatwo uwierzyły we własny monopol, wyborcy nie muszą ich błędu powtarzać. Wewnątrz kabiny do głosowania nikt nas nie jest w stanie do niczego zmusić. I żadna kampanijna kakofonia wspomnianej już mowy przez zamknięty lufcik tego faktu nie zagłuszy.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.8 / 5. ilość głosów 19

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here