Z Bogusławem Szostkiewiczem, inicjatorem upamiętnienia, rozmawia Łukasz Perzyna
– Jak się zrodziła inicjatywa upamiętnienia prof. Witolda Kieżuna?
– Jestem prezesem Fundacji Marki Polskiej im. prof. Witolda Kieżuna, to coś więcej niż zwykły patronat, jego myśl stanowi dla nas inspirację. Profesor dał mi pełnomocnictwa do zajęcia się jego dorobkiem. Pozostaje on ważny dla nauki polskiej, ale również biografia profesora, jednego z najdzielniejszych bohaterów Powstania Warszawskiego stanowi niedościgniony zapewne wzorzec. Jeśli o nazwę naszej fundacji chodzi, to profesor powtarzał, że marka potrzebna jest każdemu narodowi. Pamiętamy jego słowa: “Strzeżenie dziedzictwa narodowego (uzyskanego po przodkach spadku nie tylko materialnego, ale także duchowego, obyczaju, wierzeń, struktury wartości) w kategoriach historycznych jest nierozerwalnie związana z biznesowym pojęciem marki. (..) Marka uosobiona nieraz znakiem firmowym, jest fundamentem zaufania, niezwykle ważnym w relacjach gospodarczych. Podobnie kształtuje się obiegowa marka poszczególnych państw na tle ich historii, typowych postaw, obyczajów”. To ważne przesłanie wybitnego ekonomisty oraz teoretyka organizacji i skutecznego zarządzania.
– Pierwszą proponowaną lokalizacją muralu, który ma sylwetkę prof. Kieżuna upamiętnić, była ściana kamienicy przy ulicy Oboźnej?
– Chcieliśmy tam właśnie upamiętnienie umieścić, ze względu na bliskość nie tylko Uniwersytetu Warszawskiego ale miejsc, gdzie Witold Kieżun walczył bohatersko w Powstaniu Warszawskim uhonorowany za to Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Brał udział w zmaganiach o gmach komendy policji na Krakowskim Przedmieściu i Poczty Głównej. Później mieszkał też niedaleko Oboźnej, przy Traugutta. Ponieważ fasada budynku na ul. Oboźnej została już wcześniej zarezerwowana na mural ekologiczny, zaproponowaliśmy więc nową lokalizację. To Tarczyńska 12, mur kamienicy komunalnej, więc mam nadzieję, że nie będzie kłopotów, żeby mural tam powstał. Los ludności cywilnej Ochoty podobnie jak mieszkańców Woli w Powstaniu Warszawskim pozostaje symbolem, ich masowa masakra to jedno z największych zbrodni II wojny światowej. Z tych względów jestem przekonany, że Profesor nie miałby nic przeciwko temu, żeby na Starej Ochocie go upamiętnić, obok miejsca poświęconego Mironowi Białoszewskiemu, autorowi powstańczej epopei ludności cywilnej Warszawy „Pamiętnik z powstania Warszawskiego”.

– Odchodzi w ostatnim czasie bohaterskie pokolenie, myślę o ludziach, którzy pomimo życia obfitującego w cierpienie dożyli niemal stu lat jak prof. Kieżun czy inny powstaniec architekt Julian Kulski, syn zastępcy przedwojennego prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Zmarły w sierpniu br. Kulski skupował w świecie polskie dzieła sztuki, żeby potem je ofiarować krajowi. Czy ma Pan wrażenie, że należy się spieszyć, żeby takie postaci jak prof. Kieżun upamiętnić?
– Pamięć ludzka pozostaje zawodna. Dla mnie wydaje się oczywiste, że z muralem nie ma na co czekać. Wiedza o pokoleniu bohaterów jest ważna, bo gdzie indziej wzorców mamy szukać, więc od prof. Kieżuna trzeba zacząć. Swój mural ma już w Warszawie poległy w Powstaniu rówieśnik Kieżuna i Kulskiego poeta Krzysztof Kamil Baczyński. Dla inicjatywy upamiętnienia Profesora uzyskaliśmy poparcie Akademii Leona Koźmińskiego, gdzie Witold Kieżun był wykładowcą. Projekt muralu przedstawia dwa jego wizerunki: w powstańczym hełmie i drugi, cywilny z tamtego wojennego czasu, gdzie ubrany jest jak zwykły młody człowiek z tamtych lat. Projekt Profesor u schyłku życia widział i zaaprobował. Wspiera nas również w tym zamierzeniu Fundacja “Nie zapomnij o nas”. Ważne, żeby mural przemawiał do młodych a szansę, że tak będzie zwiększa zaprezentowanie bohatera nie tylko w powstańczym uniformie ale też w taki sposób, jakby był ich kolegą.
– Jak poznał Pan Witolda Kieżuna?
– Dostałem jego książkę “Drogi i bezdroża polskich przemian”, której przenikliwość ocen wywarła na mnie wielkie wrażenie, zwłaszcza, że Profesor nie kierował się modnymi poglądami lecz ferował własne i krytyczne, wskazywał pożądane rozwiązania. Poszedłem na promocję do Akademii Koźmińskiego. Rozmawialiśmy długo, potem organizowałem kolejne spotkania z Profesorem i sprzedaż jego książek. Ludzie przychodzili, żeby go posłuchać, interesowało ich, jak Witold Kieżun ocenia współczesne przemiany w Polsce już po 1989 roku, oczywiście pytano też zawsze o Powstanie Warszawskie. Dla mnie Profesor to postać naprawdę posągowa, nie ma żadnej sprzeczności między kolejnymi jego życiowymi rolami: konspiratora i powstańca, naukowca i wnikliwego komentatora polskiej rzeczywistości.
– Jednak prof. Witoldowi Kieżunowi, który dożył prawie setki, ostatnie lata życia zatruto podejrzeniami lustracyjnymi, których nikt nie udokumentował?
– Dostrzegam w tym wielką niesprawiedliwość, że spotkało to bohatera Powstania, zesłańca oraz postać tak zasłużoną dla nauki polskiej i słynącą z niezależności poglądów. Doktor Piotr Gontarczyk badał przy moim udziale fakty. Na podstawie dostępnych dokumentów stwierdził jednoznacznie, że Profesor Kieżun był uczciwym Polakiem i porządnym człowiekiem. A Gontarczyk nie tylko zna doskonale Sławomira Cenckiewicza, który krzywdzące i w istocie publicystyczne oskarżenia sformułował, ale przede wszystkim świetnie zna się na problemie lustracji. Zadbajmy o właściwy porządek rzeczy: w starszych demokracjach ludziom o takim życiorysie i dorobku, jakim poszczycić się mógł prof. Witold Kieżun od razu po ich śmierci się pomniki wznosi, wystawiania certyfikatów moralności nie potrzebują, stają się wzorem dla innych. Warszawiakiem był do końca, chociaż pochodził z Wilna, przyjechał tu mając siedem lat, mieszkał na Żoliborzu przy Krasińskiego, niestety cały dorobek jego rodziny został wysadzony w powietrze za sprawą nieostrożności sapera przy rozminowaniu. Przez całe życie ze stolicą był związany, również po pobycie za granicą – a pamiętamy, że wyjeżdżał, bo w poprzednim ustroju pracę naukową mu utrudniano – znów zamieszkał tutaj. Był honorowym obywatelem Warszawy. Niech więc powróci po raz kolejny, w postaci tego upamiętnienia.