Rząd PiS i jego dyplomacja mają teraz przeciwko sobie 25 spośród 27 krajów członkowskich Unii Europejskiej a jedyny sojusznik, premier Węgier Viktor Orban bez trudu wystawić może do wiatru uwielbiającego go prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jak już raz to uczynił popierając kandydaturę jego osobistego wroga Donalda Tuska na prezydenta Zjednoczonej Europy, co zaowocowało podwójnym upokorzeniem PiS, bo oprócz wywyższenia największego oponenta przyniosło operetkowy wynik głosowania 1 do 27 (członkiem UE pozostawała wtedy jeszcze Wielka Brytania, stąd arytmetyczna różnica z obecnymi oszacowaniami).
W dodatku Donalda Trumpa, który wprawdzie kazał Andrzejowi Dudzie podpisywać umowę na stojąco, a sam się w fotelu rozpierał, ale pozwalał nazywać Polskę za rządów PiS najlepszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych – w Białym Domu zastąpi teraz Joe Biden. Demokratyczny prezydent elekt otoczył się dyplomatami, znającymi sprawy Europy Wschodniej (ojczym sekretarza stanu, Antony’ego Blinkena pochodził z Białegostoku a jego matka była z domu Suchowolska), zaś jeszcze przed wyborczym zwycięstwem zapowiedział, że kto z sojuszników USA narusza reguły rządów prawa, będzie się musiał z tego wytłumaczyć na konferencji międzynarodowej z udziałem pozostałych. To jednak przyszłość, a Unia Europejska wypłatę funduszy budżetowych oraz dodatkowych środków na walkę z COVID-19 zamierza już teraz uzależnić od stanu praworządności w państwach członkowskich. Zapowiadane przez PiS weto uaktywnia tylko zwolenników tezy, że partia rządząca chce nas z Unii wyprowadzić, czemu zdecydowana większość Polaków pozostaje przeciwna, jak dokumentują sondaże.
Dla obywateli istotniejsze od tej odległej perspektywy okazują się spowodowane wetem straty, od zaniechania inwestycji, niemożliwych do sfinansowania z prowizorium po wygaszenie programu stypendialnego Erasmus dla studentów. Dlatego badania opinii nie potwierdzają już wcale pewnej premii za obronę suwerenności, jaką we wcześniejszych sondażach wynagradzano stanowisko rządowe: Polacy nie lubią bowiem, gdy ktoś obcy się wtrąca. Dlatego pamiętne “ulica i zagranica” nie pomogły przed laty Grzegorzowi Schetynie. Dziś jednak nie opozycja ma problem, tylko rządzący.
Walka PiS ze wszystkimi wydaje się nie mieć sensu, ale logika Jarosława Kaczyńskiego okazuje się inna. Prezes stara się ponownie uchwycić koło sterowe, które wymknęło mu się z rąk w kwestiach szkodliwej dla wsi nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych z ominięciem parlamentu a nawet ustanowienia dnia Św. Mikołaja niedzielą handlową. Stąd spór z Unią Europejską.
Na powiązanie wypłaty środków pomocowych z przestrzeganiem praworządności przez kraje członkowskie, jak chce Unia Europejska, przystaje dwie trzecie Polaków. Zaledwie 29 proc popiera stanowisko rządowe, wynika z sondażu Ipsos [1]. Wcześniej wyniki badań różnych ośrodków pozostawały korzystniejsze dla ekipy Mateusza Morawieckiego, co wydaje się wskazywać, że Polacy objawiają zmęczenie przedłużającym się sporem. Pewne znaczenie może mieć też sposób sformułowania problemu, nie pytano bowiem bezpośrednio o Polskę, ale wynik i tak pozostaje jednoznaczny. Rząd nie ma co liczyć w tej sprawie na szerokie poparcie społeczne.
Obie izby polskiego parlamentu przyjęły stanowiska w sprawie konfliktu o unijny budżet i kwestię ewentualnego weta. Senat, w którym ugrupowania demokratyczne dysponują większością (przed wyborami uzgodniły kandydatów, żeby nie rozbijali głosów sobie nawzajem) opowiedział się przeciwko wetowaniu unijnego budżetu. Sejm, w którym PiS dysponuje kruchą wprawdzie, ale utrzymywaną wciąż większością, wsparł stanowisko rządowe. Oddaje to obecny charakter publicznej polemiki. Podejście do kwestii weta oraz powiązania unijnych funduszy z praworządnością zależy od barw partyjnych. Dlatego zapewne Jarosław Kaczyński wybrał konflikt z unijną większością jako pole dominującej konfrontacji. W wielu innych sprawach bowiem PiS nie może liczyć nawet na własnych parlamentarzystów, nie wspominając o zapleczu eksperckim a zwłaszcza wyborcach.
Dotyczy to planów zakazania hodowli zwierząt futerkowych oraz uboju rytualnego bydła, którym przeciwni są poszkodowani ekonomicznie z ich powodu hodowcy: chociaż wybory na wsi PiS wygrywało zdecydowanie, rolnicy przyjeżdżają teraz w proteście traktorami do wielkich miast.
Podobnie rysuje się kwestia z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, zaostrzającego zakaz aborcji z pominięciem Sejmu: zrezygnowano z prac nad prezydenckim projektem, w którym Andrzej Duda próbował jak potrafił przetłumaczyć polityczny werdykt trybunału Julii Przyłębskiej na język prawniczych standardów i zapisów. Jedności nie osiągnięto nawet w kwestii ogłoszenia przedświątecznych niedziel handlowymi, czemu sprzeciwił się w Senacie Jan Maria Jackowski z grupą podobnie myślących, przywołując stanowisko związków zawodowych, przestrzegających przed trwałym upowszechnieniem pod pretekstem walki z pandemią, regulacji niekorzystnych dla pracowników. Gdy spór dotyczy unijnego budżetu, a ściślej powiązania wypłat z respektowaniem zasad praworządności, Kaczyński może przynajmniej być pewien wsparcia swoich ministrów, posłów i senatorów, nawet jeśli nie uzyskuje go u szerokiej opinii publicznej.
Nie pozwala się też wyprzedzić ani przelicytować w radykalizmie własnym podwładnym. Przygotowaną już konferencję Zbigniewa Ziobry w Sejmie, na której minister sprawiedliwości miał podjąć publiczną polemikę ze stanowiskiem władz holenderskich – odwołano w ostatniej chwili. Jasno więc Kaczyński pokazał, że od prowadzenia polityki zagranicznej jest on sam, upoważniony przez niego premier Mateusz Morawiecki, ewentualnie jeszcze lojalny wobec prezesa nowy szef dyplomacji Zbigniew Rau (zastąpił bardziej samodzielnego Jacka Czaputowicza), w żadnym zaś wypadku nie będący nawet wicepremierem lider Solidarnej Polski, wykpiwanego przez twardy rdzeń PiS “koalicjanta wewnętrznego”. Drugie ugrupowanie o podobnym statusie, Porozumienie Jarosława Gowina, ma bez porównania lepiej, bo jego lider został ponownie wicepremierem a po rekonstrukcji zamiast dającego niewielkie możliwości szkolnictwa wyższego otrzymał do zarządzania solidny resort rozwoju i pracy, co tak wzburzyło innego klienta PiS, przewodniczącego NSZZ “Solidarność” Piotra Dudę, że wycofał się z Rady Dialogu Społecznego, realnie wprawdzie pozbawionej znaczenia, ale zastępującą istotną kiedyś Komisję Trójstronną.
Sternik znów trzyma koło. A statek płynie. Pytanie, czy wiadomo dokąd. Być może nie wie tego nawet sam Kaczyński.
[1] badanie Ipsos z 23-25 listopada 2020