Na plecach tłumu

0
131

Przegrani politycy robią co mogą, żeby powrócić na fali obecnych antypisowskich protestów.

Jedna z organizatorek opozycyjnych akcji pisarka Klementyna Suchanow otwarcie oznajmia: – Staramy się coś robić, żeby wyjść naprzeciw oczekiwaniom tłumu

Zaś podczas briefingu w piątek pod pomnikiem AK posłanka PO wywodząca się z KOD Magdalena Filiks zwracała się do samych mężczyzn, stojących za kamerami: – Dziewczyny, pamiętajcie… 

To nie żart. Strajk Kobiet, jedna tylko z organizacji zwołujących na protesty, ogłosiła skład swojej rady konsultacyjnej: zasiedli w niej byli szefowie regionu Mazowsze zarówno Solidarności (Michał Boni) jak OPZZ (Piotr Szumlewicz), Danuta Kuroń, Barbara Labuda czy prof. Monika Płatek. Między protestującymi na ulicach spędziłem wiele godzin, ale jakoś nie słyszałem, żeby skandowaniem domagali się rady konsultacyjnej. Poza wszystkim, znającym najnowszą historię nazwa kojarzy się najgorzej: społeczną radę konsultacyjną przy przewodniczącym Rady Państwa powoływał u schyłku komunizmu gen. Wojciech Jaruzelski, ale autorytety opozycji nie weszły do niej.

Szybko przezwano ją sraką, bo skrótowiec był równie niefortunny co wcześniej WRON. Janusz Korwin-Mikke zwykł opowiadać, że gdy ktoś zasłabnie na ulicy, nigdy nie woła się służby zdrowia tylko lekarza. W samozwańczym programie rady znalazły się obok liberalizacji aborcji prawa LGBT czy likwidacja umów śmieciowych, przedostatnia z tych kwestii na demonstracjach pojawiała się sporadycznie, zaś ostatnia… w ogóle.  Młodzi są pragmatyczni, wolą więcej zarobić, nawet na śmieciówce, w a trwałość systemu emerytalnego nie wierzą.  

Dobrych wujków rekrutowanych z weteranów przegranych ruchów społecznych młodzi nie potrzebują. Ale tamci wiedzą lepiej.

Niewykluczone, że samozwańczy demokratyczni przywódcy antypisowskiej akcji ulicznej usłyszą z czasem od jej uczestników to samo, co teraz Jarosław Kaczyński. Protestujący przeciw nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt rolnicy nie życzyli sobie posłów na estradzie przed Sejmem. Pomimo to – a może właśnie dlatego – wygrali, “piątka Kaczyńskiego” trafiła do sejmowej zamrażarki. Załatwił to blokadami dróg i wwożeniem gnoju taczkami do biura nienawistnego rolnikom Antoniego Macierewicza chłopski lider Michał Kołodziejczak, a nie żaden z parlamentarzystów nawet Władysław Kosiniak-Kamysz. W kwestii aborcji przekaz opozycji jest miałki: nie pójdą na spotkanie z Mateuszem Morawieckim. I co z tego?  

Nastroje protestujących nie sprowadzają się wyłącznie do kwestii aborcji, chociaż podjęta w szczycie pandemii decyzja Trybunału Konstytucyjnego zaostrzająca prawo w tej kwestii okazała się detonatorem. Demonstranci w swoim kategorycznym sprzeciwie wobec rządzących wystawiają tej władzy rachunek za pięć zmarnowanych lat. Jeszcze w wyborach 2015 r. PiS uzyskał najwyższe poparcie w najmłodszej grupie głosujących. Potem jednak stopniowo najmłodsze roczniki uznały formację rządzącą za partię obciachu. Młodzi nie oglądają reżimowej telewizji (TVN z reguły też nie), porozumiewają się w mediach społecznościowych, w ten sposób zwołują się na protesty. Pod tym względem nie różnią się od rówieśników z Francji, Białorusi czy Egiptu.

Długo obowiązywał stereotyp, że nie są życiem publicznym zainteresowani, co potwierdzała frekwencja wyborcza. Pierwszym sygnałem, że dzieje się inaczej mogły okazać się protesty przeciw ACTA, kiedy młodzi masowo wylegli na ulicę, w rozmaitych formach: w Warszawie stali spokojnie i skandowali przed Pałacem Prezydenckim pomimo trzaskającego mrozu, w Kielcach kibice Korony przez wiele godzin ganiali się z policją między blokami z wielkiej płyty. Wtedy nie chodziło tylko o wolny dostęp do sieci, chociaż groźba odebrania Internetu, uznawanego przez młodzież słusznie za dobro powszechne, zadziałała jak katalizator. Podobnie jak aborcja teraz. Rządziła wtedy jeszcze Platforma Obywatelska, zupełnie zaniedbując kontakt z młodszym elektoratem, a miarą oderwania jej polityków od rzeczywistości stały się konferencje prasowe, w trakcie których chwalili się przegłosowaniem zgody na jazdę rowerem po chodniku. Dla świetnie wykształconych i obeznanych ze światem młodych to obraza.

PiS ma, na co zasłużył

To kumulacja, chociaż nie w Lotto – analogię z grami losowymi nasuwa bowiem tylko przeświadczenie PiS, że władza jest wygraną na loterii, z której trzeba dla przyjemności korzystać, aż się ją do szczętu zmarnotrawi, a nie misją i zobowiązaniem wobec wyborców, które trzeba wypełnić.

Read more

Wściekłość – widoczna w stylistyce haseł i transparentów, okraszonych zwykle liczny i wulgaryzmami – bierze się teraz z bezradności władzy wobec pandemii. A szczególnie z faktu, że rządzący, domagając się wyrzeczeń od innych, sami obchodzili stanowione przez siebie ograniczenia: przykładem wizyta Jarosława Kaczyńskiego na otwartym specjalnie dla niego cmentarzu i brak respektowania obowiązującego dystansu i noszenia masek przy okazji miesięcznic smoleńskich.  Naruszenie zasady równości wobec prawa oraz bezprzykładna arogancja władzy przyczyniły się do radykalizacji postaw młodych. Czekamy na ich własny głos, klakierów nie potrzebują.    

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 10

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here